Na dobry początek
dodane 2011-06-25 17:35
Nie lubię zaczynać, wolę 100 razy bardziej być już w środku. A więc trzeba wyobrazić to sobie i iść (niby) dalej:)
Otóż u mnie wszystko po staremu. Mąż mnie jeszcze kocha, ja Go też, chociaż od naszego 50-lecia ślubu dzieli nas już tylko 48 lat;p Nie wiem jak to się stało. Wokół ludzie po przejściach, koleżanki z drugim lub trzecim mężo-partnerem, a my Ci sami. Co z tego, że kiedyś szło się razem na zawsze. Doskonale wiem, że to już przeszłość, bo nikt w świecie nie ma zamiaru wspierać ludzi w byciu wiernym na przykład. Co innego być wiernym sobie i iść za głosem serca - np. do innego. A ciekawe co robi osoba z sercem nadaktywnym, któremu woła codziennie, że chce odmiany?
Ale co do nas. Doskonale znam przepis na życie razem - całe życie. Odkąd w Środę Popielcową podczas modlitwy w kościele usłyszałam wyraźnie w sercu: "BEZE MNIE NIE DACIE RADY", dotarło do mnie nareszcie, że moje bitwy i zmagania - z trudnym charakterem, neurozą, kompleksami, brakiem wzorów, mężem, tęsknotą za rodziną itp. - nie mają znaczenia, jeśli będą sie toczyć pod moją banderą. A dobre chęci nie wystarczą. Codzienne doświadczenia, które staram się oddawać na bieżąco Bogu, uczą mnie pokory i coraz bardziej pozwalają zawierzyć Jemu, a mniej sobie. Strasznie jestem Mu za to wdzięczna. Co niestety nie znaczy, że jestem sumienną i bogobojną niewiastą, wykonującą swoje obowiązki bez szemrania:) Hehe, daleko mi do niej. Ale nie zamierzam sie poddawać i staram się codziennie robić, co trzeba i co rozpoznaję jako wolę Bożą.
I o tym właśnie będę pisała, bo miłość i wiara są dla mnie najważniejsze.