Radość poniedziałku
dodane 2011-01-24 11:00
Wstaje świt. Gasną ostatnie światła z dala widocznej wioski. Gdy drzewa odzyskają liście nie będzie jej widać. Chmurzasto, śnieżnie i mroźno. Psów jak zwykle nie ma. Poszły w las. Tak prawdę mówiąc - to są leśne szkodniki. Leśniczy się skarży, że płoszą zwierzynę, ale mojej Mamie dają poczuci bezpieczeństwa - zwłaszcza gdy mieszkała zupełnie sama, Ale co począć gdy to "Poczucie bezpieczeństwa" nocą wyrusza na zbójecki łów, i często wraca dopiero w południe, w czasie obiadowym? Dlatego dobrze, że tu jestem.
Dzisiaj nie będzie Mszy św. w naszym kościele, ksiądz chodząc po kolędzie chyba się zaziębił. Zresztą, w poniedziałki często nie było Mszy. Niestety, Msza będzie dopiero w piątek i wracamy już do pory wieczornej. Trzeba będzie oporządzić na nowo latarkę, gdyż powrót o 18 -ej wypada już po ciemku. Wprawdzie śnieg rozjaśnia nieco okolicę, ale ten kawałek szosą, poza ostatnimi światłami wioski jest nieco niebezpieczny. Dwa blisko siebie mocne zakręty i wąskie pobocze. Światła samochodów na dodatek oślepiają mnie. To dopiero w piątek. Dziś poniedziałek - lubię ten dzień. Zapewne nikt nas dzisiaj nie odwiedzi... Często był to dzień prania, ponieważ ten mój nos i gardło dalej dają o sobie znać ,dzisiejszy dzień poświęcę szeroko rozumianym porządkom. Trzeba zajrzeć co spało za biurko podczas zabawy Zuzi z kotem, czy ptaszki mają co jeść, a co zakurzyło się i spadło gdzieś, gdzieś się zapodziało w moim wnętrzu. Tak, to będzie, być może - wewnętrzne "pranie". być może - bo tutaj nie mogę niczego przewidzieć i zaplanować dalej niż 2 godziny do przodu - a to oznacza zwykłe porządki i palenie w piecu. Paweł jednak narąbał nieco drzewa. A przy porządkach można niejako jednym okiem zaglądać w głąb siebie - przydałaby się spowiedź,,,( przegapiłam moment, gdy młodzież spowiadała się przed bierzmowaniem - nie należy lekceważyć chwili...)
Dziękujmy Bogu w Trójcy Jedynemu
Za jasny płomień wiary i miłości,
Za drogę łaski, którą nam objawia
Przez świętych mistrzów. Amen.
To ostatnia zwrotka z hymnu na Godzinę czytań. Przed chwilą myślałam właśnie o tym, że niektóre sprawy się nie zmienią, że bałagan jest nie do uniknienia, że np ciągle ręce będę miała pomazane sadzą i coś takiego - a tu hymn - może tak wystarczy? Dziękujmy Bogu, dziękujmy za wiarę, za miłość, nie tylko tę Jego, która jest niezmienna, ale tę, którą wlewa do naszych serc, bo cóż się łudzić - skąd bym ją wzięła? Czy to, że Ciebie Panie kocham nie jest także Twoją łaską? A czym jest to całe obramowanie, te warunki realnego życia, pewne niedogodności, utrapienia czy cokolwiek innego mniej lub bardziej bolesnego? Tego nie wiem.