Złóż nadzieję w Panu
dodane 2011-03-27 14:23
www.t-love.blog.onet.pl - Zapraszam!
Wczoraj kładąc się spać już wiedziałem co chcę dziś napisać. Jednak tego dziś nie zrobię a spowodowane jest to z rozmową z kolegą z kursu. Po rozmowie zacząłem czytać Pismo Święte a dokładnie księgę Judyty, która można powiedzieć odpowiadała treścią naszej rozmowie. Dotyczyła ona całkowitego zawierzenia Bogu. Prawdą jest, że wiąże się to niemal zawsze z porzuceniem swoich planów, zamiarów. Człowiek sobie planuje każdy dzień, miesiąc, niektórzy całe życie, a tu boom! Osoba albo wydarzenie sprawia, że plany nasze upadają, bo okazuje się, że Bóg to widzi inaczej. Bóg w swoim działaniu posługuje się ludźmi. Czasami prosimy Boga o pomoc, przychodzi nam człowiek, a my go nie chcemy, czekamy aż Bóg sam do nas przyjdzie, a właśnie Bóg jest w osobie tego człowieka. W życiu nie ma przypadków o czym już pisałem, ale pozwolę sobie dopowiedzieć, że są znaki. Znaki, które objawią się osobach i wydarzeniach. Z rozmów z ludźmi, mogę powiedzieć, że ludzie nie wierzą, bo dzieje się coś, co nie spełnia ich oczekiwań np. przez wydarzenie, którego nie potrafią odczytać okiem wiary. Ja mogę, ze swojej strony podać, że tak powiem, błahy przykład. Staram sobie planować jak ma wyglądać mój dzień związany z modlitwa. Ta modlitwa o tej i o tej, tamta o tej i o tej. Pamiętam jak mnie ogromnie wkurzało, że akurat jak szedłem do kaplicy ktoś mnie wołał, żebym poszedł coś zrobić. Cały się gotowałem, nie lubię jak rozbijano mój plan dnia. Szedłem i robiłem bo robiłem, w zasadzie się nie przykładając. Dopiero po pewnym czasie zrozumiałem, że zamiast modlitwy, było to praktyczne wypełnienie modlitwy. Jakiś święty powiedział, że jeśli ktoś prosi Cię o pomoc, a Ty się modlisz, rzuć modlitwę i idź ją wypełniać, realizują ją. To całkowicie zmieniło moje myślenia. Okey, skoro zamiast modlitwy Bóg wymaga działania to niech tak będzie, przecież to co robię może być też moją modlitwę. Pisząc to przypomina mi się konferencja pewnego karmelity, której słowa mam wciąż w głowie i jakoś mi towarzyszą. Pamiętam jak mówił donośnym głosem „całe swoje życie masz uczynić modlitwą!” Cokolwiek robisz, niech to będzie twoją modlitwą. W życiu musisz dojść do takiego momentu kiedy będziesz się modlił wszędzie, i nie będzie Ci to tego potrzebny kościół, monstrancja, cisza i spokój, oczywiście tego nie negował, ale masz modlić się niezależnie gdzie, kiedy, czy to będzie hałas czy jakaś praca. Żeby nie było, że modlisz się tylko wtedy kiedy masz różaniec, modlitewnik, bo inaczej to nie umiesz. Nie wiem, bardzo sobie wziąłem te słowa do serca, staram się mniej mówić w modlitwie więcej słuchać.
No tak, zaczynałem notkę czym innym i zszedłem na inny temat. Wrócę do słów kolegi, który mi powiedział, że o Boga warto też się modlić o wszystko w tym o finanse (żebyście tylko tego źle nie odebrali). Jeśli żyjesz z Bogiem tak naprawdę, na całego niczego ci nie braknie. Ale to wymaga jednego: rezygnacji ze swoich planów. On zrezygnował, i nie stracił, wręcz przeciwnie zyskał. Czasami jak ludzie opowiadają mi historie swojego życia, jak Bóg działa, ma ochotę zamknąć się i płakać. Ale są to łzy radości, dziękuję Bogu, że zadziałał tak w tej osobie. Ja się cały czas uczę tego całkowitego zawierzenia, nie ukrywam, czerpię także naukę o moich braci z seminarium, nie jeden z nich sprawił, że zadziałałem tak a nie inaczej. Kiedyś im podziękuję, że mogłem być ich cichym uczniem, że mogłem się od nich uczyć. Tak samo Judyta, ludzie mówili nie uda się, zginiemy, a ona mówi, NIE! Złóżmy nadzieję w Panu, Bóg nie opuszcza nigdy tych którzy mu zaufali. Modli się Judyta słowami : Albowiem nie w ilości jest Twoja siła ani panowanie Twoje nie zależy od mocnych, lecz Ty jesteś Bogiem pokornych, wspomożycielem uciśnionych, opiekunem słabych, obrońcą odrzuconych i wybawcą tych, co utracili nadzieję(Jdt 9,11).
Czasami jesteśmy pod ścianą, ściana nas przygniata a tu jednak coś się dzieje, znajdujemy wyjście. Tymi drzwiami jest Jezus, kto przez nie przejdzie nie będzie chciał zawrócić…NIGDY!