Znam Biblię Tysiąclecia niemal na pamięć. Jestem z pokolenia wychowanych w oazie. Słowo Boże towarzyszyło mi od dziecka. Od jakichś 15 lat odbija się jedynie echem po pustych ścianach mojego serca. Szukam Go, ale nie potrafię znaleźć, szukam choć Jego śladów...
Przez cały Okres Wielkanocny pokrywający się niemal ze społeczną kwarantanną (ciekawy "zbieg okoliczności") chodzi za mną jedno zdanie z Ewangelii Jana. Pismo na pamięć znam w starszym przekładzie, nie wiedziałam, że Tysiąclatka pojawiła się w nowszym. I w tymże zdanie to brzmi: "Kto zna moje przykazania i postępuje według nich, ten mnie miłuje. Kto zaś Mnie miłuje, doświadczy miłości mego Ojca i Ja także go umiłuję i mu się objawię" Że what??? Doświadczy miłości Ojca??? Ja go umiłuję i mu się objawię??? Całe, k***a moje życie tego pragnę, szukam, tęsknię... Doświadczyć miłości Ojca... Niechże Jezus przyjdzie, kocha i się objawi... Ale jak to? Kiedy? Co robić? Do tego, kto spełnia przykazania, bo ten Mnie miłuje. Czyli kto z miłości spełnia przykazania...
To ja, biorę Cię Jezu za Słowo, za Twoje Słowo i czekam na Twoją miłość, na DOŚWIADCZENIE miłości Ojca i Twoje objawienie. Amen. Niech się tak stanie.