Patrzeć jak faryzeusz
dodane 2012-12-11 08:18
Wczorajsze czytania pokazują, że gdy przychodzi Jezus, spełniają się proroctwa i zapowiedzi mesjańskie. "Chromy wyskoczy jak jeleń" spełnia się w uzdrowieniu paralityka.
Czytając Ewangelię, zwróciłam wczoraj uwagę na faryzeuszy. I ze zdziwieniem odkryłam, że ja ich doskonale rozumiem, ich myślenie jest dla mnie logiczne i zrozumiałe. Od tysięcy lat (tysięcy, nie zaledwie dwóch jak my, chrześcijanie) "znali" swojego Boga, jako, co prawda wkraczającego w życie ludzi, ale z niesamowitą mocą. Mocą plag, potopu, rozstępującego się morza, Boga ukrytego w miejscu naświętszym w świątyni, tak świętego, że nikt nie wymawiał Jego imienia. I nagle przychodzi jakiś cieśla z zadupia, którego ojciec nie żyje, a matkę znają i jest nikim. I ten cieśla mówi do jakiegoś człowieka "odpuszczam ci grzechy". To musiało brzmieć jak bluźnierstwo. Ja rozumiem, że Jezus wypełniał Pismo, ale to wszystko działo się w taki sposób, że można było mieć wątpliwości, jeśli cały czas żyło się "biblijnym Bogiem".
Pewnie często przegapiam Boga i Jego działanie, bo patrzę jak faryzeusz... Nie chodzi mi o to, że podle, ale jednoznacznie, wg schematów. A Bóg przecież nie wchodzi w ŻADNE schematy, żadne. Możemy być pewni Jego obecności w sakramentach, ale przecież nie tylko w nich jest. Gdzie jeszcze? No właśnie, w takich miejscach, w których się nie spodziewam. Lepiej mieć oczy otwarte, oczy i umysł, nie zamykać Boga w czymkolwiek, bo On jest większy od katolicyzmu, a zwłaszcza polskiego katolicyzmu.
Panie otwieraj moje oczy, moje serce i mój umysł na Ciebie. Nie chcę Cię przegapić w nikim i w niczym, Panie niespodzianek.