Czego chcesz?
dodane 2012-10-28 20:56
Dziś Ewangelia o Bartymeuszu, synu Tymeusza. To już jest niesamowite, że znamy jego imię, imię jego ojca... To znaczy, że był ważny dla chrześcijan. Nie był jednym z wielu niewidomych, chorych, trędowatych, opętanych, jakich wielu na kartach Ewangelii, a których imion nie znamy. Tysiąclatka pisze, że on za Jezusem "wołał", w przekładzie greckim jest po prostu "krzyczał", a gdy go uciszali "wiele bardziej krzyczał". To musiał być niezły krzyk, skoro szedł za Jezusem tłum, nie grupa ludzi, tłum! Sam tłum z reguły jest dosyć głośny jak się przemieszcza, więc skoro oni go uciszali, to Bartymeusz rzeczywiście musiał drzeć się na całe gardło. Krzyczał "Synu Dawida, zlituj się nade mną" (to zlituj się to "elejson", które mówimy w litaniach). I Jezus się zlitował, kazał go zawołać i zapytał "Co chcesz, bym Ci uczynił?". To jest niesamowite, zlitował się i zapytał, czego chce. Przepraszam za porównanie, ale jak złota rybka to brzmi. "Ja ci uczynię, co chcesz, tylko mi powiedz". A Bartymeusz wiedział. Ja nie wiem, co powoduje, że niemal w każdej modlitwie wołam "Kyrie elejson!".
Wczoraj nade mną wieczorem sąsiedzi urządzili imprezę tak głośną, że słyszałam nawet jak śpiewają komuś 100 lat. Była bardzo długa i bardzo głośna. Siedziałam więc w nocy i oglądałam, co było w tv, a był Fight Club. Abstrahując od samego filmu, była tam scena, w której Tyler grożąc pistoletem komuś pyta go "co byś chciał zrobić przed śmiercią?", czy prawie powodując wypadek samochodowy pyta pasażerów "co byście chcieli zrobić?". I oni od razu odpowiadają, mówią swoje największe pragnienia, choćby absurdalne, jak "namalować portret" :) I dziś Jezus też pyta "Co chcesz? Jakie jest Twoje największe pragnienie?", tylko różnica jest taka, że Jezus ma moc je spełnić i chce tego. Tylko to pragnienie rzeczywiście musi wypływać z serca. Bartymeusz zapytany, czego chce odpowiedział jak w bajkach, przecież obiektywnie przywrócenie wzroku było niemożliwe, ale to było jego największe pragnienie. Czego chce moje serce? Czego tak naprawdę chce moje serce? Może proszę Jezusa tylko o to, o co wypada Go prosić, tak delikatnie z pobożności, a moje serce tak naprawdę chce czego innego? Nie wiem.
Choć zastanawiam się, czy w tym dialogu między ślepym Bartymeuszem, a Jezusem nie chodziło o coś więcej. Bo właśnie widzę, że w oryginale Jezus powiedział "odejdź, twoja wiara cię uratowała". Nie tylko uzdrowiła, ale uratowała! Mówiąc Jezusowi o tych najgłębszych pragnieniach serca, mówimy Mu też tym samym "Wierzę, że Ty możesz to zrobić". Jakkolwiek bez sensu dla mnie to by było, Ty możesz wszystko. No i oczywiście jak mówi św.Tereska "Bóg nie daje pragnień, których nie mógłby spełnić". Więc czego chcesz?