Zastanowienia
dodane 2012-03-13 21:48
Tak się dziś luźno zastanawiałam nad pewną sprawą. Na metafizyce (nauka o bycie, innymi słowy ontologia, proszę nie mylić z dzisiejszym rozumieniem tego słowa, jako jakieś czary, czy magia, planety itp.), uczyłam się, że Bóg jest Bytem doskonałym, Absolutem, jedynym Bytem będącym w Akcie, gdyż jest samym Istnieniem (->św.Tomasz z Akwinu), jest Bytem koniecznym itp. Patrząc na tę kwestię od tej strony, to wydaje się naturalne (w logicznym rozumowaniu), że Bogu niczego nie brakuje, żadne nasze działanie nie może niczego w Bogu umniejszyć, bo jest doskonały. Stąd tak naprawdę nie mamy pojęcia, jak wielkie jest Miłosierdzie Boga, jak wielkie Jego poczucie humoru, czy jak wielka litość dla nas. Opieramy się jedynie na jakimś pojęciu, czy doświadczeniu miłosierdzia, czy litości, jakiego doświadczyliśmy, mnożymy to razy 1000 i myślimy, że taki jest Bóg (przy dobrych wiatrach tak myślimy). Ale to ma się nijak do OGROMU Jego Miłosierdzia, czy cierpliwości i każdej z Jego cech.
Jednak idąc dalej tą drogą pomyślałam, czy wobec tego jest to możliwe, że możemy "obrazić Boga naszymi grzechami"? Obraza jest jakby zranieniem kogoś, zabraniem mu czegoś. Jeśli dałoby się obrazić Boga, nie byłby doskonały w pełni znaczenia tego słowa. Co zatem z grzechami? Wydaje mi się, że Bóg może cierpieć patrząc jak Jego dzieci "nie wiedząc, co czynią" grzeszą, wywołując spustoszenie w swojej duszy, zadając śmierć samym sobie, oddalając się tym samym od Niego, który jest naszym Życiem. To, że grzech jest śmiercią w dosłownym i duchowym sensie widać najbardziej w Krzyżu. Jezus wziął na Siebie nasze grzechy, tą chorobę, która dosłownie zabija, by dla nas nie była ona śmiertelna. W Jego ranach jest nasze zdrowie.
No i tak sobie właśnie dziś myślałam. Zaznaczam bardzo mocno, że to tylko takie moje przemyślenia i nic więcej.