Patrzcie, słuchajcie, chodźcie...
dodane 2012-01-16 23:30
W moich modlitwach (ładnie powiedziane, ale głównie powiedzmy w moich rozpaczliwych aktach strzelistych) często przewija się prośba, by Pan otwierał moje oczy na Siebie. On przechodzi obok nas, mieszka wśród nas, w Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy... A jednak Go nie widzę i nie słyszę. Ostatnio nawet bardziej niż zwykle, nie tylko niebo zaszło ciemnymi chmurami. Te niedzielne czytania wydają mi się ważne, nie umiem ich rozgryźć, ani wsłuchać się w nie, ciężko mi w ogóle o nich myśleć, a co dopiero medytować, czy modlić się nimi...I gdy tak Niebo jest zamknięte, jak i moje oczy, gdy nic nie słyszę, Pan w pierwszym czytaniu mówi, że On jednak woła ludzi po imieniu. Samuel specjalnie nie nasłuchiwał głosu Boga, to była Jego - Pana inicjatywa, Samuel o to nie prosił, to Pan chciał Go zawołać. W Ewangelii Jezus mówi do uczniów - "chodźcie a zobaczycie!", traktuję to trochę jak obietnicę Jezusa dla mnie, nie że zobaczę jak mieszka (choć to też można pogłębić), ale idąc za Nim, w końcu zobaczę! Otworzy mi w końcu oczy. A drugie czytanie to wszystko dopełnia: kto się łączy z Panem, jest z Nim jednym duchem...Jesteście świątynią Ducha Św. Kiedy wołam Boga i Go nie widzę, ani nie słyszę i nie poznaję, On Sam woła po imieniu, w drodze za Nim otwiera oczy i zamieszkuje we Mnie. Tajemnica wiary. Ty ze wszystkich stron mnie ogarniasz i kładziesz na mnie swą rękę...