"Czemu się twoje serce smuci?"
dodane 2012-01-10 22:42
Chodzi za mną wczorajsze czytanie mszalne. Dosyć nieśmiało chodzi, bo przypomina się rzadko wśród tylu różnych myśli, które mi chodzą po głowie, a które na pewno są mniej istotne od Słów Pisma. No, ale wiadomo, jak to jest z myślami, przeważnie zajmuje to, co najmniej ważne, a co najbardziej doskwiera.
Wczoraj było o Annie, drugiej żonie Elkany, która nie mogła zajść w ciążę. I dziś byłoby to smutne i przykre dla każdej mężatki (niemal każdej), a wówczas jeszcze oznaczało przekleństwo od Boga w rozumieniu ludu. To była naprawdę ciężka sytuacja dla Anny. Tak się martwiła, że płakała i przestała nawet jeść. Wówczas przyszedł jej mąż, który, jak wynika z czytania, bardzo ją kochał i zapytał ją: "Czemu się twoje serce smuci?".
Oczywiście tu powędrowały moje myśli (wciąż wędrują) do tego, co mnie smuci. Nie tych codziennych właściwie spraw, bo to są problemiki do przejścia, ale w tym pytaniu chodzi o coś więcej. Każde Słowo Pisma jest kierowane dla mnie właśnie od Boga na ten konkretny dzień, na konkretną chwilę mojego życia. I Pan mnie pyta dziś, teraz: "Dlaczego smuci się twoje serce?". Coś, co jest tak bardzo głęboko we mnie, a co sprawia, że ogarnia mnie smutek i przygnębienie. Jest coś takiego. Pan o tym wie.
I zaraz odpowiada "Czy ja nie znaczę dla CIebie więcej, niż to?". Te słowa szczególnie wybrzmiały mi podczas Eucharystii, bo nie są pustosłowiem. W Niej Jezus daje mi Siebie dosłownie, swoje Ciało, by mnie wzmocnić, karmi mnie sobą. Te słowa się trochę osłuchały, a przecież tak naprawdę brzmią jak kanibalizm! Tak, trochę tak. Codziennie Bóg karmi mnie Sobą. Karmi tych, którzy przychodzą, nie karmi tych, którzy nie przychodzą. Proste. Wobec smutku w moim sercu, Bóg, mój żywy Bóg , dający mi samego Siebie, całego Siebie, mówi do mnie: Czy ja nie znaczę dla ciebie więcej? Moja Miłość do Ciebie jest od tego smutku większa. Przyjdź do Mnie.