Kredyt na jakieś 50-60 lat...
dodane 2011-09-04 22:10
No dobrze. Zasiadłam do modlitwy. Oczywiście byłam totalnie rozproszona, znów w praktyce poznałam zasadę o.Chapmana Im mniej się modlisz,tym gorzej Ci to idzie. Nie zmieniło się to po 15 minutach. Każda modlitwa jest powierzeniem siebie Bogu, więc aby się choc trochę skupić, powierzałam Mu w myślach wszystkie ważne dla mnie rzeczy (trzeba przyznać dość egoistyczne sprawy). Przelecenie tego w myślach zajęło mi jakieś 2-3 minuty... I co dalej? Oczywiście z pomocą przychodzi Pismo Święte. Zajrzałam do dzisiejszych czytań, które znałam już z Eucharystii, na której oczywiście nie mogłam się skupić (bo niby dlaczego bym miała, skoro się tak mało modlę? Znów prosta zasada... j.w.) Starałam się wyłowić z czytań, jak Słowo odpowiada na moje życie. Dzisiejsze czytania oczywiście skupiają się na upomnieniu braterskim. Jakoś nie widzę na razie powiązania z bieżącymi sprawami. Przypomniały mi się dwa upomniania, jakie otrzymałam w stylu bynajmniej nie ewangelicznym... Proszę pamiętać: upomnienie mailem, to nie jest upomnienie w cztery oczy i nie może prowadzić do niczego dobrego! Nie umieszczę tu buźki, bo wciąż jest to dla mnie traumatyczne wspomnienie.
Sprawy jak najbardziej bieżące dla mnie to ... kredyt mieszkaniowy :/ Chcę się wyprowadzić i nie wiem, czy mam brać sama kredyt na 20 lat (tak tak, nie 30, a 20), czy wynająć mieszkanie. Nie znajduję mieszkania z kolei, które możnaby kupić na kredyt, więc sytuacja się zagęszcza. I tak rozmyślając trafiłam na dzisiejsze drugie czytanie: Nikomu nie bądźcie nic dłużni poza wzajemną miłością. To zdanie kolejny raz pokazuje mi, że Bóg naprawdę ma poczucie humoru. Zważywszy na mój wiek, to własnie powinnam się skeredytować na jakieś 60 lat, przy dobrych wiatrach. (gdy będę mocna). Raty takiego kredytu, to okazywanie miłości wszystkim. Ciężkie do spłaty w takim razie... Okazywanie miłości szefowi w pracy (choćby przez wyrażenie sprzeciwu wobec zostania po godzinach, niepłatnych oczywiście - tak tak, to nie tylko dbanie o swoje, ale o sprawiedliwość, więc i zbawienie szefa), współpracownikom (ech, pomoc w pracy na przykład, gdy skończy się swoje, albo i nie) , znajomym na studiach, ludziom w sklepie, ludziom, których nie lubię i unikam, ha!, a także okazywanie miłości przez upomnienie braterskie... Ciężki kredyt, ale cóż, każdy ma go spłacać, bez wyjątku. Hmm, przypuszczam, że im wyższa rata, tym szybciej się go spłaci i będzie się mieć Miłość na własność. Ładnie to mi wyszło :)