Szmer ciszy,która się rozprasza
dodane 2011-08-07 22:35
Tytuł wpisu, to jedno z tłumaczeń dzisiejszego 1 czytania. Nie pamiętam już, gdzie czytałam taką egzegezę, ale mocno utkwiła mi w głowie. Bód nie przyszedł do Eliasza w trzęsieniu ziemi, ogniu wichurze, ale w szmerze ciszy, która się rozprasza. Ewangelia dzisiejsza mowi o Jezusie kroczącym po jeziorze. Dziś na kazaniu również usłyszałam standardową historię (prawdziwą oczywiście, ale ciężko mi nawet policzyć w setkach razy, ile ją słyszałam). Piotr kroczył po jeziorze, dopóki patrzył w oczy Jezusa, gdy spuścił wzrok na fale, zaczął tonąć.
Niemniej jednak moją uwagę dziś zwróciło co innego, zarówno w pierwszym czytaniu, jak i w Ewangelii. Odwróciłam kolejność. Albo raczej zwróciłam uwagę na to, co wcześniej. Bóg przyszedł zarówno do Eliasza (który wówczas był w fatalnej sytuacji życiowej...), jak i do uczniów. Ale! Zanim Bóg przyszedł do Eliasza, najpierw przeszła wichura, i to nie wiaterek, czy chociażby halny, ale wichura rozwalająca góry i druzgocąca skały, po wichurze - trzęsienie ziemi, a jakby jeszcze mało było Eliaszowi przeciwności, to jeszcze przeszedł ogień. Dopiero wówczas przyszedł Pan - w szmerze łagodnego powiewu. Uczniowie łatwo też nie mieli. Byli w łodzi, oddaleni od brzegu, miotani falami, bo wiatr był przeciwny. Dzialo się to wszystko w środku nocy, czwarta straż to między godzina trzecią a szóstą. Nie znam się na rzeczy, ale burza na jeziorze, w całkowitych ciemnościach (prądu nie było wówczas, więc i latarek również) to nic przyjemnego. I do Eliasza, i do uczniów Bóg przyszedl, ale zanim przyszedł mieli niezłą jazdę. Wysnułam więc ciekawy wniosek. Mianowicie: to, co się dzieje w moim życiu, to, czego zupełnie nie rozumiem, a co sprawia, że czuję się jak w totalnych ciemnościach, czy w jaskini, gdzie słyszę szalejącą wichurę itp. to wszystko jest tylko preludium przed przyjściem Jezusa, jak się tak wsłuchać, to prawie słychać Jego głos: Odwagi! Ja jestem, nie bój się....