Kościół
Tydzień apostazji
dodane 2012-05-31 15:33
+Apostazja to największa pomyłka w życiu.
To się naczytałem. I mało mi para z uszu nie poszła. Tyyyle tego było...! Pewnego dnia dostałem sms-a: „Dominik, napisz proszę coś o „Tygodniu apostazji”.” Myślę sobie: ok, nie ma sprawy. Wpisuję hasło w „Google” i...? Ponad 60 tys. wyników... Bez jaj. Nie będę tego czytał. Swoją drogą: czy Państwo o nim słyszeli..? Ja nie oglądam telewizji, nie słucham radia, internet ograniczyłem do czytania maili, a gazety ograniczam do Gościa Niedzielnego i Niedzieli. O tej inicjatywie nic nie słyszałem. I dobrze mi z tym:)
Z historyczną zaciekłością pogrupowałem sobie jednak materiał i powolutku zacząłem przebijać się przez tą dżunglę. Co to – toto w ogóle jest? Ano nasz kochany pan poseł Janusz P. (z litości nie napiszę nazwiska) zapragnął uszczęśliwić polski ciemnogród. W iście historyczny sposób przykleił swoje wypociny na drzwi kościoła. Odbyło się to w świetle fleszów i kamer. I co z tym fantem zrobić...? Jakieś konkrety? No to trzeba się udać na strony organizatorów (Panie odpuść...). Dowiadujemy się z nich, że „Tydzień apostazji” odbywa się w maju, ma to być wyraz sprzeciwu wobec ciemiężącego lud Kościoła Rzymsko-Katolickiego („Tydzień apostazji” dotyczy tylko wystąpień z Kościoła Katolickiego). Organizatorzy zachęcają do występowania z Kościoła, i rejestrowania się na swojej stronie. Dostęp do forum jest niestety zablokowany przymusem założenia konta... Czyż to nie jest ciekawe, że ludzie domagający się wystąpienia z jednej „organizacji”, walczący o „ochronę danych osobowych” – bo i taki postulat mają – zmuszają do rejestracji się w drugiej organizacji (choćby zwykłym forum dyskusyjnym...) i wymagają podania swoich danych... ?
Przeciwko czemu walczą? Podam tylko niektóre argumenty, na przestrogę dla nas: być może to przez jakieś moje wady, to z mojej winy ktoś próbuje wyjść z kościoła..? Na starcie muszę dodać, że nie podaję tu dosłownych cytatów, a jedynie wnioski; nie mam ochoty podawać linków do stron propagujących tą życiową pomyłkę; podaję je w formie zarzutów, które kieruję w pierwszym rzędzie do siebie:
-
„Zobaczcie, jak oni się miłują!” (Tertulian) – to zdanie, które mówi do nas starożytny autor ma odniesienie do nielicznej dziś grupy Katolików. Większość żyje tak, jakby Boga nie było, albo byli dziećmi złego. Przypominam sobie w sercu wszystkie moje ciemne interesy, oszustwa, egoizm, dochodzenie swojego za wszelką cenę, brak empatii, brak czasu dla bliskich, niechęć w niesieniu pomocy, zaniedbanie dobra, odwracanie wzroku od potrzebujących... Ludzie wrażliwi, którzy żyją obok nas widzą rozdźwięk między nauką Chrystusa a życiem „przeciętnego Katolika”. Mój znajomy ma takie ładne stwierdzenie: „Nie można być >trochę< Katolikiem, tak jak nie można być >trochę< w ciąży. Albo się jest Katolikiem (w znaczeniu zachowuje przykazania), albo się nie jest.”
-
Kościół to tylko organizacja czerpiąca zyski z głupich ludzi. Nota bene spotkałem się z tym argumentem w radzieckiej kronice filmowej z listopada 1939 roku. Zwrócił nam na nią uwagę profesor, mówiąc o długim żywocie tego kłamstwa. Swoją drogą reżyser się chyba śpieszył z kręceniem kroniki, bo do zobrazowania „faktu” wybrał wychudzonego bernardyna... Ile razy ja patrzę na Kościół jako na organizację? Czy czuję się odpowiedzialny za parafię – mój dom, schronienie dla moich braci, zarówno tych wierzących, jak i niewierzących...?
-
Wszyscy mówią, że Kościół jest zły. Chyba mają rację. A ile razy ja w dyskusji przeciwstawiłem się oczernianiu Kościoła? Ile razy podjąłem obronę Kościoła? Jaki jest Kościół w moich wypowiedziach?
-
Ostatni argument jest argumentem, na który muszę odpowiedzieć jak najszybciej: co robię, by zgłębić moją wiarę, by odkryć żywego Boga, który najpełniej objawia się nam w Kościele Katolickim? Jaka jest moja wiara? Jakie są jej podstawy? Jak ją pielęgnuję? Czym się na co dzień karmię? Co słucham, co oglądam?
Co mi tak właściwie daje życie w Kościele? Przede wszystkim życie z Bogiem. To nie mit, nie bajka, ani bujda. To „najprawdziwsza prawda”. Pisałem już w wielu artykułach o moim doświadczeniu wiary.
Pamiętajmy, że apostatów nie wolno pochopnie potępiać. To ludzie, za których decyzją stoją nieraz bardzo ciężkie doświadczenia. Kiedyś miałem okazję przespać się w hotelu studenckim sąsiedniej uczelni (Uniwersytetu Marii Curie – Skłodowskiej). Trafiłem do pokoju z człowiekiem lat 30+. Rozmowę zaczął on, a właściwie mój potężnych rozmiarów krzyżyk, dyndający sobie swobodnie na mojej piersi. Zostałem wezwany do „zaprzestania propagowania symboli religijnych w przestrzeni publicznej”. „Ale dlaczego?” No i zaczęło się. Dyskutowaliśmy bite trzy godziny. Rozmowa popłynęła przez wymienienie win Kościoła katolickiego, poprzez próby namówienia mnie do wystąpienia z niego, aż po zachwalanie kultów pogańskich, szczególnie buddyzmu. Opowiedział mi, że zwiedził pół świata, że próbował różnych religii i że one są o wiele lepsze niż Kościół. Trafiła kosa, bo jak wiadomo ja „zbyt tępy jestem, żeby do mnie dotarło”. Z kolei do niego nie trafiało moje uwielbienie dla Kościoła, świadectwo obecności w Nim Żywego Chrystusa. Z licznych doświadczeń w rozmawianiu z ludźmi powolutku zacząłem kierować rozmowę w stronę życia tego pana, jego przeszłości. Moje obawy potwierdziły się niestety w stu procentach. Okazało się bowiem, że ojciec tego pana „zapędzał” dzieci do kościoła... metalowym prętem, karał wszystko z sadyzmem, mieszając to ni mniej, ni więcej naukę Kościoła. Tym „genialnym” sposobem wytworzył w swoim synu nienawiść do Kościoła, jako do propagującego maltretowanie dzieci...
Swoją drogą namawiał mnie ów pan, żebym czytał dużo na internecie, żebym zrozumiał, że katolicyzm to tylko jedna z wielu i wcale nie najlepsza religia, że na całym świecie ludzie wierzą w różne rzeczy. Żebym nie był tak zamknięty na inne religie, ideologie, poglądy. Muszę przyznać uczciwie, że im dłużej spotykam się z ludźmi innych wiar i wyznań, coraz bardziej przekonuję się, że tylko Chrystus jest Panem i Bogiem, że Kościół to naprawdę Jego Ciało i że Pan Bóg obdarzył mnie wielką łaską – od dziecka mogłem wzrastać w wierze katolickiej. To moje osobiste doświadczenie wiary, Pana Boga. To moje świadectwo. Każdemu z Państwa mówię w ciemno: chce Pan/Pani być szczęśliwy/a? Niech Pan/i żyje zgodnie z nauką Kościoła katolickiego. To moje publiczne wyznanie wiary. Jak powiedział pan Przemysław Babiarz – osobiste świadectwo wiary to najlepsza odpowiedź na pomysł „Tygodnia apostazji”.
Postanowiłem jeszcze udać się do osób, do których została skierowana akcja. Zapytałem więc mojego kolegę, osobę niewierzącą, co myśli o tym „Tygodniu apostazji”. Stwierdził, że pierwszy raz o inicjatywie słyszy. Zapytany, czy poparł by ją, odpowiedział: „Nie, bo nie lubię lizania d*py politykom. Uważam że każdy ma prawo wierzyć w co chce. Kościół mi nie przeszkadza.” Mój kolega po prostu nie chce zbić kapitału politycznego. A może jest człowiekiem, który „żyje i daje żyć innym”, jak często mówią nasi adwersarze..? Można być kulturalnym, mając inne poglądy.
Życie w Kościele katolickim to wielka łaska i wielki przywilej. Warto to odkryć. Aby zrozumieć istotę Kościoła, zachęcam do lektury Katechizmu Kościoła Katolickiego (taka niebieska książeczka, przypominająca na pierwszy rzut oka „Biblię Tysiąclecia”). Aby zaś Tajemnicę Kościoła przeżyć, najlepiej zaangażować się w jego działalność. W życie parafii. Każdy na swój sposób. A od czasu do czasu zachęcam do odwiedzenia franciszkańskiej Szkoły Nowej Ewangelizacji w Cieszynie na ul. Szersznika 3 w Cieszynie!:)