O mnie
Nowy post:)
dodane 2012-03-18 12:18
+Nadszedł czas narodzin naszego Pana, Jezusa zwanego Chrystusem!:)
Na początek opowiadanie, nie moje, ale pasuje:
Był sobie mały aniołek. Miał śliczne skrzydełka oblepione pięknymi, białymi piórkami. Hasał sobie po niebieskich łąkach, beztrosko spędzając czas. Rodzice ostrzegali go, żeby bawił się blisko domu, z dala od krawędzi nieba. Zazwyczaj aniołek o tym pamiętał, ale pewnego razu zapuścił się niebezpiecznie blisko krawędzi. Pech chciał, że akurat wtedy zakradły się tam dwa diabołki. Były czarne jak smoła, gdy tylko aniołek się zbliżył, capnęły go i uciekły do piekła.
Przyniosły go do domu, zamknęły w brudnej klatce i dały swoim dzieciom do zabawy. Te aż piszczały ze szczęścia, szturchając przez kratę małego aniołka, rzucając w niego jedzeniem i zaczepiając na setki sposobów. Początkowo aniołek siedział tylko w rogu klatki i popłakiwał cichutko. Z czasem jednak zaczął odpowiadać na zaczepki. Za każdym razem jego ubranko robiło się coraz bardziej brudne, matowe, a w końcu czarne. Również piórka z jego skrzydełek zaczęły opadać. Rodzice – diabołki cieszyli się, że będą mieli za niedługo nową pociechę.
Po jakimś czasie zdarzyło się, że musieli wyjechać na kilka dni. Pod nieobecność rodziców małe złośniki dokazywały podwójnie. Ich nową zabawą było rzucanie w aniołka jedzeniem. W pewnym momencie złapał on jabłko wycelowane w siebie, wziął rozmach i rzucił z całej siły w małego diabołka tak, że tamten aż wywinął koziołka w powietrzu. W tym momencie ze skrzydełka aniołka spadło ostatnie piórko. Widząc co się stało, zapłakał on głośno. Płakał tak dwa dni. Małe diabołki nie wiedziały, co się stał. Aniołek nie odpowiadał na żadne zaczepki.
Kiedy aniołek trochę się uspokoił, rozejrzał się po swojej klatce. Była brudna, po ziemi walały się śmieci, a kraty były grubo oblepione smołą. W tym momencie aniołek wpadł na iście anielski pomysł. Zapytał diabołki, czy mają w domu skrobaczkę. Diabołki widząc, że aniołkowi się poprawiło, myśląc, że jest to nowa zabawa, zaczęły przewracać dom w poszukiwaniu skrobaczki. Aniołek wziął ją i zaczął mozolnie zdzierać smołę z krat. Diabołki zdziwione przyglądały się, co on robi? Aniołek zapytał:
-
A gdzie są wasze skrobaczki..? To wspaniała zabawa, przyłączcie się!
-
A jak ta zabawa się nazywa? – drapały się po głowie diabołki.
-
Pomaganie.
-
Nigdy o niej nie słyszeliśmy! – i za chwilkę każdy ze skrobaczką w ręku zdrapywał bród z
klatki. Po jakimś czasie spod warstwy brudu ukazała się piękna, srebrna klatka. Aniołek przeszedł do następnej czynności. Diabołki nie rozumiały zabawy, ale że było przy tym mnóstwo śmiechu, kwików, pisków i szturchańców, pomagały aniołkowi w porządkach. A ten już szalał z wynalezioną skądś miotłą (Baba-Jaga szukała jej później przez tydzień...) wzbijając ku uciesze i radości diabołków tumany gęstego, gryzącego kurzu. Wkładał w porządki wiele wysiłku, toteż po chwili na jego czole ukazała się kropelka, potem dwie i w końcu cały był spocony do suchej nitki. A wraz z potem spływała z niego ciemna barwa, jego ubranko stawało się coraz jaśniejsze, a na skrzydełkach zaczęły wyrastać piórka! Poprosił małe diabołki:
-
Wypuśćcie mnie z klatki, a zamieciemy cały dom!
Świat jeszcze nie widział takiej ekipy! Kiedy słońce zaczęło chylić się ku wieczorowi, cały dom lśnił już tak, że aż inne diabołki przecierały oczy ze zdumienia. Wszystko było ułożone, posegregowane, wyczyszczone, trawa skoszona, śmieci wyniesione... A gdy kurz trochę opadł, oczom wszystkich ukazał się istny cud: nie było już jednego aniołka i pięciu diabołków, ale aż sześć aniołków!
Właśnie w tej chwili wracali do domu rodzice diabołków. Gdy zobaczyli co się dzieje, wściekli się strasznie! Co tchu pędzili do domu. Gdy zobaczył to nasz mały aniołek, krzyknął „Chodu!” i wszystkie sześć aniołków pofrunęło do nieba. Tam radośnie przywitali ich rodzice małego aniołka, piękni i bardzo dobrzy państwo Aniołowie i ich dzieci, rodzeństwo małego aniołka. I wszyscy byli szczęśliwi, a mały aniołek z kompanami hasał znowu po niebieskich łąkach, pamiętając, żeby nie zbliżać się do krawędzi.
Rozważanko:
Pomińmy nieścisłości teologiczno-angelologiczne powyższego opowiadania i skupmy się na przekazie tej opowiastki. Pierwszą rzeczą, która mi się nasuwa, jest fakt, że czasem człowiek musi zobaczyć swoją niedoskonałość, żeby móc wrócić do dobra. Tak jak to ostatnie piórko, które spadło ze skrzydełka aniołka, tak człowiek czasem musi stracić całe dobre mniemanie o sobie, musi zostać obdartym z wyidealizowanego obrazu siebie, żeby zacząć wewnętrzną przemianę i stać się naprawdę dobrym.
Przyznam szczerze, że często myślę o sobie dobrze. No taka już pyszna, ludzka natura. Ale w tym roku nie umiem wypełnić postanowień wielkopostnych i to mną jakoś ruszyło. To nie postanowienia są złe, że nie umiem ich podjąć i wypełnić. Wszystko, co wartościowe musi kosztować. Cóż by to były za postanowienia, które by można było bez wysiłku wypełnić..?
Pan Bóg wrzuca często „swoich ludzi” w trudne środowisko. Często oni sami się staczają, trwa to długo. Ale jest ten moment, przełomowy, moment decyzji: Panie Boże, widzisz moją bezsilność, ja nic nie mogę już zrobić, ale Ty możesz: działaj..! Decyzja woli. I Pan Bóg może wtedy okazać swoją wielkość, wyciągając swojego człowieka i jego towarzystwo z tego trudnego środowiska. Potrzeba do tego odwagi, żeby zaufać Mu, że ma plan i że potrafi go przeprowadzić. Czy zdaję sobie sprawę, że jestem takim haczykiem w moim środowisku, w pracy, w szkole, w domu, wśród znajomych..? To nie przywilej, to zadanie. Obyśmy Go nie zawiedli!
Tak jak mały aniołek zaczął ciężko pracować, tak mu możemy zacząć nad sobą pracować. Puki oddychamy, nie jest za późno na nawrócenie. I na koniec tych rozważań: idąc spać otworzyłem okno, żeby trochę przewietrzyć mieszkanie. Poczułem ostrą woń: powietrze tak pachnie, kiedy na ziemi leży śnieg, a temperatura jest poniżej zera. Pierwsze, co mi się skojarzyło: „Święta Bożego Narodzenia!” Pomyślałem chwilę: „No tak, ale jest już luty, a okres liturgiczny daleki od świętowania – Wielki Post...” I wtedy zrozumiałem: przecież to Wielki Post jest okresem, w którym w moim sercu rodzi się Pan Jezus! Więc warto dobrze ten czas wykorzystać, żeby móc radośnie i w pełni świętować Triduum i Święta Wielkiej Nocy!