Ziemia Cieszyńska, Śląsk, Polska
List do redakcji Gościa Niedzielnego
dodane 2011-05-08 11:41
W sprawie polemiki o Śląsku
Szanowna Redakcjo Gościa Niedzielnego!
Piszę do Państwa w sprawie dyskusji, toczącej się o Śląsku, „śląskości”. W numerze 18 z 8 maja 2011 roku wydrukowali Państwo szereg listów od ludzi o orientacji, nazwijmy to „pro – śląskiej”. Mogę się jedynie domyślać, iż zrobili to Państwo dla „równowagi i obiektywizmu”, niejako odpowiadając na zarzut postawiony w jednym z listów, że promują Państwo tylko stronę „propolskiej śląskości”.
Na początku chciałbym zaznaczyć, że nie czytałem statusu Ruchu Autonomii Śląska (dalej RAŚ), a wszelkie informacje czerpię z mediów. Nie jest to zbyt chwalebne postępowanie dla historyka, jednak nie mam czasu, żeby siąść i punkt po punkcie zastanawiać się nad czyimiś wymysłami.
Przechodząc do rzeczy: RAŚ lewicowymi sposobami stworzył problem, którego nie było, a media go podsyciły. Winnych jest więc dwoje: RAŚ i media. Nie znam zapatrywań politycznych pana Gorzelika i jego współtowarzyszy, ale metody przez nich używane (mówienie o uciskanej mniejszości, niesprawiedliwości społecznej) to metody lewicowych środowisk. Jest to wprowadzanie w błąd opinii publicznej i za samo to RAŚ powinien już odpowiadać. A media tylko czekają, by jakiś kawałek rzucić w świat i podkręcić słupki widzów. Takie jest prawo mediów. Niestety.
Autonomiści (media?) podnoszą argumenty ekonomiczne, przemawiające za autonomizacją Śląska. Są one bezsensowne. Podaliście Państwo w poprzednich numerach kilka kontrargumentów. Nadanie autonomii stworzyło by możliwość rozwoju Śląska, ale co z innymi regionami? Co np. z Lubelskim, które bez finansowania i zapomóg radziło by sobie źle? Czy ten rozwój Śląska byłby na tyle duży, aby się opłacił? Matka Boża Piekarska to Matka Sprawiedliwości i Miłości Społecznej. Skoro więc Ślązacy mówią o Niej „Nasza Matka”, dlaczego Jej nie słuchają i w imię solidarności nie chcą dzielić się z uboższymi? Bo większość pieniędzy przejada „Warszawka”? Tu akurat rozwiązaniem nie jest autonomia, ale po prostu pociągnięcie do odpowiedzialności i wymuszenie na władzach zmiany organizacji całego państwa! Nie na zasadzie autonomii, ale na zasadzie staranniejszego dysponowania pieniędzmi.
Jestem historykiem, właściwie to studentem historii. Nauczono mnie, że kopiowanie wzorów z przeszłości, jak i z innych krajów nie ma w Polsce możności bytu. Nasze warunki są na tyle specyficzne, jesteśmy tak innym narodem od Francuzów, Niemców czy Amerykanów, że czerpanie z ich rozwiązań przyrównał bym do przypowieści o winie i starych bukłakach. Przed wojną, jak Państwo wspomnieli, autonomia miała sens, aby odeprzeć argumenty Niemców w plebiscycie, ponadto dawała ona swobodę prężnie rozwijającemu się regionowi. Dziś da to możliwość do faktycznego podziału na Polską „A” i Polskę „B”. Miało by to jeszcze od biedy sens, gdyby Śląsk rozwijał się na tyle prężnie, żeby wchłonąć jakąś część bezrobotnych z całego kraju. Ale w obecnym stanie mogło by to doprowadzić jedynie do tego, że Ślązakom powodziło by się dobrze, żyliby wygodnie, a reszta kraju..? Część regionów pewnie by zubożała. Poza tym, gospodarka naszego kraju nie otrząsnęła się do końca z poprzedniego systemu, czy więc takie „rozparcelowanie” kraju nie doprowadziłoby do załamania gospodarki krajowej? Przed wprowadzeniem takich zmian należałoby przeprowadzić staranne symulacje gospodarcze. Nie jesteśmy Niemcami, że każdy Land w miarę na siebie zarabia. Niestety, musimy trzymać się razem, w imię – nadużywane może dziś – solidarności.
Jeżeli tzw. Górny Śląsk uzyska autonomię, ponieważ kiedyś się to sprawdziło i było przyczyną Śląskiego Dobrobytu, ja proponuję dać mojej Małej Ojczyźnie – Śląskowi Cieszyńskiemu – status księstwa, przywrócenie Kamery w Cieszynie – bo przecież przyniosło to kiedyś dobrobyt i rozwój naszemu regionowi. Czemu tylko jeden pomysł, pomysł RAŚ ma być dobry? Dajmy Gdańskowi Wolne Miasto, Pomorzu status Marchii, a na Kielecczyźnie przywróćmy Okręg Staropolski! Co, że nie przynosił dochodów? To nic. Niech mają swoją autonomię.
Kwestie etniczne, różnice w gwarze, stroju, kulturze tzw. Górnego Śląska nie są mi bliżej znane, wobec czego pominę te aspekty. Ale wydaje mi się, że komuna na tyle wszystko wyrównała, jak u nas, na Śląsku Cieszyńskim, że nie jest to już ta gwara Śląska, jaka była naprawdę przed wojną. Mój nauczyciel historii kiedyś powiedział, że bardziej Śląsko od obecnie mieszkających na Śląsku Hanysów mówi dziewiętnastowieczna emigracja Śląska w Stanach Zjednoczonych. Jeżeli jednak RAŚ podjąłby takie argumenty, to Śląsk Cieszyński miałby większe prawa kulturalne do stworzenia autonomii na swoim terenie.
Odniosę się natomiast do kwestii odbioru Ślązaków w Polsce, który – i tu niestety muszę się zgodzić z niektórymi wypowiedziami autonomistów i innych Ślązaków – jest zły. Gdy trzy lata temu przyjechałem na studia do Lublina, spotkałem się z trzema pytaniami, które mocno zraziły mnie do Polaków z głębi Polski:
-
Czy jesteś Niemcem?
-
Czy jesteś Czechem?
-
Czy jesteś „Lutrem”? (Ewangelikiem)
Nie były to zawsze pytania uszczypliwe. Ale przepaść mentalnościowa między wschodem a zachodem naszego kraju jest ogromna. Mnie nauczono być dumnym, że jestem Katolikiem, Cieszyniakiem, Ślązakiem, Góralem i Polakiem. Żadna z tych trzech tożsamości się nie wyklucza! Dla Lublinian i „Lubelaków” takie podejście to kosmos – coś niepojętego. Jeżeli jestem Ślązakiem – jestem Niemcem. Jeżeli Cieszyniakiem – Ewangelikiem, albo Czechem. Ale na pewno nie Polakiem. Dopiero z czasem Im to wytłumaczyłem. Niektórzy dotychczas są zniesmaczeni, gdy chwalę się, że np. Ireneusz Jeleń jest Cieszyniakiem. Dla nich jest Polakiem, nieważne, skąd, a jeżeli się podnosi fakt zamieszkania, czy pochodzenia ze Śląska, od razu jest się postrzeganym jako wróg, Niemiec, odszczepieniec.
A miejsce Polski, z którego się pochodzi ma znaczenie. Na egzaminie z Nauk Pomocniczych Historii odpowiadałem w sposób zadowalający, szło mi dobrze, egzamin trwał więc może dziesięć minut. Gdy odpowiedziałem na wszystkie pytania, profesor wziął mój indeks, powiedział, że dobra czwórka. Po czym otworzył Indeks na pierwszej stronie, przeczytał ją i odłożył indeks. Zamyślił się i zapytał: „Jest Pan z Cieszyna?” „Mieszkam kilometr od miasta, w miejscowości obok”. „To ja Panu powinienem dać tróję, że tak mało mi Pan powiedział! Cieszyniak powinien tu odpowiadać śpiewająco, a nie dobrze. Znam wielu profesorów, wybitnych znawców z NPH, pochodzących ze Śląska Cieszyńskiego.” Przez ponad kwadrans „wygłaszał mi kazanie” o tym, że Cieszyniacy są znani i szanowani ze swej sumienności, staranności, dokładności. Że Śląsk Cieszyński to jest marka sama w sobie. Skończyło się czwórką z przedmiotu, ale z przykazaniem, żebym bardziej się starał, żebym nie przyniósł wstydu moim rodakom. Tak więc na powyższym widać, że istnieje również pozytywny wizerunek Ślązaka. Właściwie może Cieszyniaka, bo w głębi kraju na słowo Ślązak ludzie odpowiadają: „Katowice?” A Śląsk to nie zagłębie, ale kraina od Lubina do Cieszyna. Nauczyłem się też dumy ze swojego pochodzenia. Dzięki temu nie muszę uciekać się do Autonomii, bo znam swoją wartość. Czasami wydaje mi się, że autonomiści wprowadzeniem autonomii próbują wyleczyć swój jakiś kompleks niższości. „Polacy nas nie rozumieją, więc się odwrócimy do nich plecami.”
Mój wielki rodak, Paweł Stalmach pisał: „Niemcy troszczą się o swych spółnarodowców w najodleglejszych krajach, nawet Ameryce i Azyi, a Ślązacy pograniczni musieli się u Polaków dobijać o uznanie ich także za Polaków.”1 Ongiś Polacy nie troszczyli się o Ślązaków, dziś ich nie rozumieją. Oby Ślązacy nie odpowiedzieli Polakom „pięknym za nadobne”.
Natomiast dla wszelkich autonomistów mam słowa Romana Rybarskiego, z „Głosu Lubelskiego”: „Chcąc zachować swą pełną niezależność, nie możemy dać się wciągnąć w rydwan cudzej polityki, być narzędziem cudzych planów. Kto traci świadomość niebezpieczeństw, które nam niesie nasze sąsiedztwo, ten nie rozumie istotnego położenia Polski. (…) [Niezależność da] tylko zrozumienie wielkich procesów dziejowych i określonych przez historię i geografię warunków bytu narodu. Bo tylko wtedy naród znajdzie swą własną drogę, nie stanie się wasalem innego narodu.”2 Śląsk jest silny dzięki Polsce, będąc najsilniejszym regionem może mieć wpływ na słabsze regiony. Kto płaci, może wymagać. Jeżeli jednak autonomiści będą dalej rozbijać jedność Polski, wykorzystają to Niemcy i Rosjanie – nie oszukujmy się, obecny układ polityczny nie jest ostateczny. Ulegnie on jeszcze wielu zmianom. I nawet, jeżeli zamierzeniem autonomistów nie jest rozbijanie Polski, ich działania do tego doprowadzają, a lepiej, żeby Polska była monolitem, gdy przyjdzie czas próby. W Rzeszy Śląsk nie będzie najmocniejszym regionem. Będzie musiał słuchać, a marzenia o autonomii będzie mógł włożyć między bajki. Aż do czasu ponownego odrodzenia Polski. Prawa historii są nieubłagane. Oby autonomiści w porę zrozumieli „świadomość niebezpieczeństw, które nam niesie nasze sąsiedztwo”. Krzywda im się żadna nie dzieje. Nie są dyskryminowani w pracy, uczyć się kultury śląskiej (?) mogą we własnym zakresie, nie tylko w szkole. Nawet zjednoczy ich to bardziej niż obowiązek szkolny.
Swoją drogą, czym jest Polskość? Swego czasu wymyśliłem teorię, że Polska to w gruncie rzeczy suma regionów: Śląska, Małopolski, Wielkopolski, Kujaw, Warmii, Pomorza itd. Jest język polski w wielu regionalnych wydaniach. Nie ma stroju Polskiego – chyba, żeby jako taki uznać strój szlachty z I Rzeczypospolitej. Są za to stroje regionalne, są zwyczaje regionalne. Polska to Idea – Rzeczpospolita, do której mogą dążyć zarówno Polacy z Macierzy, jak i Litwini, Białorusini, Ukraińcy. Polska to właśnie różnorodność. Czyż nie jest tak, że na co dzień jesteśmy Ślązakami, Mazurami, Poznaniakami, Warszawiakami, a w ważnych chwilach jednoczymy się pod jedną flagą i jednym hymnem..? Studiując historię nie studiuję tak naprawdę swojej historii. Moja rodzina pochodzi ze Śląska Cieszyńskiego. Tu, w Lublinie uczę się historii mojej Wielkiej Ojczyzny. Ale historia mojej Małej Ojczyzny – mojej rodziny – różni się od historii Pomorzan, Warmiaków, Małopolan. Różnimy się. I trzeba to zaakceptować. Ale trzeba też pamiętać, że musimy trzymać się razem, musimy pamiętać o tym, co nas łączy.
Droga Redakcjo, pragnę zakończyć ten list zapewnieniem o mojej nieustannej sympatii do Państwa. Temat Śląska, RAŚ, autonomii jest dla mnie tematem podwójnie ważnym, gdyż dotyczy Obu moich Ojczyzn: Polski i Śląska. Niech Obie pozostaną w dotychczasowym „związku małżeńskim.”
Pozdrawiam serdecznie
Dominik Sobel
Student III roku historii na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim Jana Pawła II,
urodzony i wychowany w Puńcowie na Śląsku Cieszyńskim.
1Stalmach P., Pamiętniki Pawła Stalmacha, Cieszyn 1991, s. 156
2Trwałe podstawy polityki narodu. Roman Rybarski, [w:] Głos Lubelski, nr 275, 7 październik 1938 roku, s. 1