Ziemia Cieszyńska

Paweł Stalmach, Ojciec Polak.

dodane 17:56

Paweł Stalmach. Kto?!

 Szukając materiałów do licencjata i lektur na zajęcia do dr Ziółek wpadłem na całkiem sympatyczną książeczkę - Pamiętniki Pawła Stalmacha. Pierwszy odbiór na oko studenta niesamowicie pozytywny - szeroki druk, wielkość dłoni i tylko 181 stron. I kilka zdjęć. A przede wszystkim coś, co mnie może zaciekawić - Cieszyn i Cieszyńskie klimaty. Ciągnie do małej Ojczyzny. Ale nawet nie podejrzewałem, co czeka mnie między okładkami.

 Na początek wstęp pod redakcją Leona Miękiny. Jest dobrze – rodak znad Olzy, w Lublinie szkolony. We wstępie mówi ważną rzecz: kto dziś pamięta zasłużonego działacza? Nawet sami Cieszyniacy nie pamiętają już często o tym, komu zawdzięczają "nawrócenie dla sprawy Polskiej". Urodzony w 1824 roku w Bażanowicach Paweł Stalmach, przeniósł się następnie do Cieszyna. Już od młodości musiał pracować, aby wspomóc rodziców w utrzymaniu, a potem żeby wyżyć samemu. W szkole nie próżnował, a jak mu było za mało sam albo w grupie kolegów douczał się. Podnosił wartość wiary, pracy i nauki. Etos Cieszyniaka jest prosty i nieskomplikowany, do opisu Stalmacha używa go Bogusław Francuz: "Porządny, sumienny i pracowity". Z jednej strony urosłem jak to przeczytałem, z drugiej jednak stwierdziłem, jak wiele mi brakuje. Od razu przypomniał mi się mój Ojciec. On był Cieszyniakiem z krwi i kości.

 Dalej Stalmach na studiach musiał dawać lekcje, brał udział we Wiośnie Ludów - jakże inaczej, niewinnie w jego opisie wygląda burza, która przetoczyła się przez C. - K. kraj... Bliższe jego sercu są wspomnienia o wiedeńskich „fajkarniach”, niż walki, przewroty, wielkie odezwy... A po studiach praca, wydawanie niezbyt dochodowego pisemka, właściwie to dokładanie do niego z dawania lekcji. I tak się życie toczyło. W ogóle czytając ten pamiętnik ma się wrażenie niesamowitego spokoju jaki bije z narracji. Można odnaleźć niespieszność, spokój i rytm życia. To, co we wspomnieniach o C. – K. kraju noszą Cieszyniacy. Wszystko było na swoim miejscu.

 Do tak przygotowanej atmosfery trzeba jednak włożyć jakąś treść. To, co mnie najbardziej uderzyło w "Pamiętnikach..", to opis ludzi, stosunków społecznych, kontaktów między kulturami. Mówi się dziś, że "Unia Europejska" łączy ludzi. Różne słyszałem opinie, szczególnie studentów z "Erasmusa". Najczęściej wspomina się dwa momenty spotkań, które jednoczyły ludzi z różnych kultur, krajów: wspólne miejsce zamieszkania i spotkania w knajpkach. Stalmach podnosi coś troszkę innego - młodzi ludzie, którzy studiowali w Preszburgu (Słowacja), choć z wielu różnych krain (Polacy, Ślązacy, Czesi, Morawianie, Słoweńcy, Chorwaci, Serbowie, Niemcy, Węgrzy...) spotykali się, owszem, na wszelakich uciechach, ale też na wspólnej pracy, którą - co warto podkreślić - sami sobie animowali, nikt im nie narzucał. Brak, bieda, to czynniki, które motywowały ich do tworzenia, rozwijania swoich talentów i zainteresowań, do dzielenia się nimi z innymi. Przepych uważa Stalmach za wroga ludzkich więzi i poczynań.

 Ponadto zauważyłem, że ludzie przez te sto pięćdziesiąt lat niewiele się w sumie zmienili. Dalej są podatni na każdy podmuch ideologicznego wiatru, gdzie zawieje, tam idą. Autor wspomina tu walkę między germanizatorami i polonizatorami i zachowanie ludzi, którzy jak zwykle szli, gdzie im było lepiej.

 Pocieszające jest jego narzekanie na obniżanie się poziomu życia, moralności i w ogóle na pogarszający się stan społeczny jemu współczesnych. Znaczy to, że regres trwa dalej i że zawsze może być gorzej. A ja głupi tęskniłem do Dwudziestolecia Międzywojennego jako okresu rozkwitu, moralności i umysłu. Ale chyba się przeliczyłem.

 Stalmach pisze również, o stosunku Polaków do Ślązaków. Kilkakrotnie powtarzają się stwierdzenia „Niemcy troszczą się o swych spółnarodowców w najodleglejszych krajach, nawet Ameryce i Azyi, a Ślązacy pograniczni musieli się u Polaków dobijać o uznanie ich także za Polaków.” (s. 156). Pokazuje to mentalność Polaków (czyli moją poniekąd też), żeby zgrabić jak najwięcej pod siebie, a o innych się nie troszczyć. Przypomina mi się tutaj jeszcze inne zdanie, nie wiem gdzie i przez kogo wypowiedziane, że Niemcy trzymają się kupy, pomagają sobie wzajemnie, bo wiedzą, iż w jedności siła; Polacy zaś skaczą sobie do gardeł z byle powodu.

 Pamiętniki – i to sprawia mój ból – są przerwane niejako w środku myśli. Stalmach bowiem zaczął opisywać zmiany mentalnościowe: przede wszystkim drogę Niemców od zwykłego współżycia z Polakami, po rodzącą się, choć nie nazwaną tak wprost, ideologię „Rasy Panów”, oraz zmianę z początkowego poczucia jedności wśród Słowian, poprzez pączkującą niechęć, aż po formy rywalizacji i wrogości. W tym miejscu wypada mi polecić książkę Antoniego Gizy, Stosunki polsko – czeskie 1795 – 1920, która również przybliża to zagadnienie.

 Czytając „Pamiętniki” naprawdę zagłębia się człowiek w inny świat, pełen uroku i sympatii. Może dodaje mu nutkę swojskości fakt chłopskiego pochodzenia autora – nie wyzbył się on sposobu narracji, który przyrównał bym do chłopskich opowiadań.

 Jedną jeszcze z myśli, która mi utkwiła, jest chyba ponadczasowe poczucie niezbędności Pracy Organicznej, dostosowanej do swojej epoki, ale w swym jądrze niezmiennej – uczyć i wychowywać dzieci, młodych i dorosłych do wiary, do myślenia samodzielnego i niezależnego, do życia które potrafi przez wyrzeczenia i trudy piąć się ku wyżynom duchowym. Duchowym bo to one decydują o wielkości człowieka. Dziś też jest potrzeba tej pracy, morze poprzez narzędzia, jakie mamy – internet, telewizja, plakaty, spotkania, zabawy... Rośnie pokolenie, które tracimy. Czy nie należało by szczerze i ochoczo zacząć modlić się do Pana Boga o nowego „poruszyciela” i „wskrzesiciela” sprawy śląskiej, polskiej, sprawy ludzkiej? I czy równocześnie nie należało by podjąć tego trudu samemy, choćby w tak ciężkich warunkach, w jakich swoją walkę prowadził Stalmach?

 Warto aby z tą książeczką zapoznał się choć trochę każdy, kto żyje na tym pięknym skrawku Ziemi, zwanym Śląskiem Cieszyńskim. Są dłuższe, zimowe wieczory. Zamiast siedzieć przed komputerem czy telewizorem, zróbmy klimat, przygaśmy światło, zbierzmy całą rodzinę i rozpocznijmy lekturę, „jak to drzewiej bywało”.

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 22.11.2024

Ostatnio dodane