W poprzednich wpisach zaznaczyłem, że chciałbym wypowiadać się jak najczęściej, tzn. codziennie. Pojawił się ktoś mądry, osoba, która skomentowała moją wypowiedź i zaznaczyła, że codzienne wpisy bywają założeniem nie do spełnienia z powodu szarej i - często - trudnej rzeczywistości. Osoba ta miała racje. Ostatnio wpisów nie było gdyż przegrałem z własną rzeczywistością, z samym sobą...

Jestem młodym facetem...a w zasadzie to jeszcze nastolatkiem (zważywszy na to co napiszę trochę niżej). Moja szara i trudna rzeczywistość łączy się nierozerwalnie z własnymi wadami. Każdy człowiek ma jakąś osobistą, ciemną stronę. Nazywamy to ogólnie "wadami". Co prawda nie piję, nie palę, nie biorę, nie jestem fanem osiedlowego mordobicia, staram się być dobrym świadkiem Chrystusa. Niestety, moje starania zderzają się ze ścianą nałogów, których nie jestem w stanie przeskoczyć, z którymi walczę już od kilku lat. Nie potrafię poradzić sobie z problemem masturbacji i pornografii.

Masturbacja i porno, od wielu, wielu lat nierozerwalny duet mojego bytowania na tym padole łez. Piszę łez, bo łzy już były...nie tylko moje, ale także bliskiej mi osoby, która współcierpi przez moje "przywary". 

Były łzy, dziesiątki sposobów i prób rozwiązania tych problemów. Sukcesy? Hm...kiedyś, gdy miałem 13 - 15 lat dochodziło do kilku aktów onanizmu czy oglądania porno w ciągu dnia...teraz jest trochę lepiej, ale nigdy nie wytrzymałem dłużej niż miesiąc. To ciągle powraca...a razem z tym masa flustracji, łez i cierpienia. 

Ten blog jest kolejnym pomysłem, rozpaczliwą próbą ROBIENIA czegoś w kierunku poprawy...dalej została mi już tylko terapia albo...pas cnoty.