zespól wypalenia
dodane 2012-09-02 11:39
nie musisz
7. Zespół wypalenia
Jest to zanik wszelkich emocji.
Początkowo odczuwasz nadzieję - szarpiącą nerwy. Szukanie cudu- może się uda, może to lub tamto pomoże. Nadzieję, które jest nieakceptacją swego losu i chorego, możesz być na niego zły, że nie można mu pomóc. Możesz sądzić, że robi to tobie na złość albo że ty jesteś do niczego, bo nic pomocnego nie potrafisz. Taka nadzieja utrudnia życie, podsyca twój egoizm- chcesz, aby chory wyzdrowiał i abyś dalej żył po swojemu. W krańcowych przypadkach jest niecierpliwym czekaniem na koniec.
/Nawet, jeśli on wyzdrowieje, to nie chodzi w tym wszystkim o to, abyś żył tak samo jak przedtem i tylko dla siebie./
Taka nadzieja utrudnia akceptację.
Akceptacja nie może być poddaniem się, załamaniem, rezygnacją, pretensją do Boga. Jest przyjęciem tego co jest jako faktu i znalezieniem w tym sensu. Starasz się, by twój chory miał się jak najlepiej. Starasz się przeznaczyć jakąś część życia dla siebie. Szukasz odpowiedniej duchowości. W ramach rozsądku wypróbowujesz nowe terapie. Jesteś gotowy na każdy rozwój sytuacji.
Kolejna bowiem emocja to poczucie zagrożenia. Nie jesteś Bogiem. Nie od ciebie zależy życie i śmierć. Owszem, mogło ci się zdarzyć ocalić życie - ale dlatego, że Bóg tego chciał. Nie jesteś Bogiem. Nie zrobisz tego za każdym razem, bez Jego woli. Nie wszystko musi ci się udać, nie wszystko naraz. Bóg działa i przez sprawy niespełnione, nieudane, klęski, kłopoty. Nie musisz być bez skazy. Twoim powołaniem jest opieka, tak jak potrafisz i możesz, nie lepiej ani gorzej.
Irytacja. Wściekłość na chorego lub na całe otoczenie, na cały świat, na innych ludzi, którzy nic nie pomagają i nic nie rozumieją. Może rozpacz. Może bezmierne zmęczenie, maskujące niewyrażoną wściekłość lub nieustanna aktywność.
Złość jest normalna i masz do niej prawo. Twoje dążenia zostały zablokowane. Czujesz się osamotniony / wściekłością nie zdobędziesz przyjaciół, choć irytujące jest, że trzeba zachowywać się idealnie by - otrzymać pomoc !/.
Pomyśl o wyrażaniu wściekłości - nie wyładowywaniu jej na kim popoadnie.
Uświadom ją sobie, odczuj póki jest jeszcze w normie i wtedy - wyjdź na spacer, zrób pranie, zrób sobie jakąś przyjemność. Jeżeli pewne sytuacje ładują twój magazynek wściekłości, przeplataj je z rozładowującymi lub z nikim wtedy nie rozmawiaj! Masz prawo do odczuwanie wściekłości i do rozładowywania jej.
Nie musisz być stale słodki i miły dla twego chorego. Czasami trzeba być stanowczym albo surowym - ale musisz robić to na trzeźwo, z pustym magazynkiem. Nie daj się ponieść emocjom- bo koszta przywracania sytuacji do równowagi są nieopłacalne!
Niejednokrotnie musisz występować w dwóch różnych rolach- wobec świata i wobec swego chorego- a sam wobec siebie możesz być jeszcze innym człowiekiem. To bardzo trudne i jeśli nie można tego uniknąć, lepiej zdawać sobie z tego sprawę.
Czasami czujesz się jak bezradne dziecko, a wobec chorego udajesz osobą kompetentna. Może nie zawsze jest to potrzebne, może można przyznać się do ograniczeń- byle bez paniki.
Czasami to chory traktuje cię jak dziecko, narzeka na twą opiekę, uważa, że robisz wszystko źle lub wręcz mu szkodzisz. Tu czasami lepiej jest nie walczyć z jego chorobliwymi przekonaniami- musisz tylko być całkowicie pewny, że postępujesz właściwie. Są chorzy niezdolni do przyjęcia prawdy, na tym polega metafizyczny komponent ich choroby. Sam, bez profesjonalnej pomocy o które trudno, nie zwalczysz tego. Lepiej udawać, to zapewnia spokój i zmniejsza objawy.
Zespół wypalenia jest zanikiem wszelkich emocji. Początkowo czujesz się dobrze- bez bólu, strachu, irytacji. Stajesz się opanowanym profesjonalistą. Zimnym profesjonalistą. Podświadomie może wyczuć to twój chory - i stanie się niemożliwy, aby odzyskać twą miłość.
Wiele zależy tu od kontaktu z chorym. Jeśli jest w nim prawdziwa miłość, nawet wyrażana niewerbalnie, albo bodaj proste prawo wzajemności - chory dostrzega, rozumie twoje wysiłki i w jakiś sposób wyraża wdzięczność - nie powinien wam grozić trwały zespół wypalenia. Jeśli jednak sam chory coraz bardziej obojętnieje na otoczenie, dostrzega tylko siebie, jest neurotykiem niezdolnym do kochania - jest wam coraz trudniej. Jest to naprawdę trudne powołanie i wymaga wiele wierności łasce. Inaczej dochodzisz do biernego zezwolenia na negatywny koniec, przestajesz walczyć i mieć nadzieję, przestajesz szukać łaska i trwasz do końca, który jest tez końcem dla ciebie, bo co potrafisz robić sam, jeśli podczas swej misji nie odkryłeś trudnej Bożej miłości?
Nawet jeśli twoje wszystkie wysiłki, całe życie wydaje ci się zmarnowane w jałowym trudzie - to wszystko jest miłością. Czy potrafiłbyś kogoś tak kochać, tyle dla niego zrobić - ile zrobiłeś bo musiałeś? Zrobiłeś to. Potrafiłeś. Kochasz tak Boga, kochasz Go taką miłością, ofiarowujesz Mu każdą chwilę, każdy twój ból. Bóg naprawdę widzi twój własny ból. Rozumie twój wysiłek. Wszystko to, co zrobiłeś, także źle, nieudolnie, niecierpliwie - jest wielką miłością. Nie ma takiej miłości- ale ty to zrobiłeś. To wielkie osiągniecie, a nie zmarnowanie życia. Bóg z całą pewnością na to odpowie- tylko Mu pozwól. Usłysz Jego głos.
PILCH AGNIESZKA psycholog