emocje
dodane 2012-08-25 13:35
gra neurotyczna
3.Emocje
Opiekun żyje w stałym lęku i napięciu, choć sam go nie odczuwa, bo jego nerwy już się przystosowały. Czasem tylko wybucha z powodu byle drobiazgu. Stale wyrzeka się swoich potrzeb, wygód, i planów życiowych. Może mieć utajony żal do Boga, losu, rodziny, zazdrościć innym ludziom. Może to być żal lub wściekłość, utajony, podświadomy smutek czy agresja.
Zasadniczą sprawą w sferze emocjonalnej jest znalezienie sposobu realizacji swoich potrzeb. Nie można, nie wolno i nie jest dobrym całkowite wyrzeczenie się ich. Trzeba znaleźć sobie czas, miejsce, czynności, które są tylko moje, dla mnie ważne i trzeba je wykonywać, żeby nie wiem co.
Stanowczo, łagodnie i konsekwentnie należy domagać się od otoczenia respektowania tego zdrowego, konstruktywnego egoizmu. Inaczej opiekunowi grozi choroba lub znużenie- zespół wypalenia.
Uwaga - często zdarzają się złe myśli- o śmierci, samobójstwie, marzenia o wolności, i inne pokusy. To normalne zmęczenie nerwowe. Nie trzeba się nimi specjalnie przejmować. Jest to sygnał, aby bardziej zadbać o siebie, zrobić sobie drobną przyjemność, lub sięgnąć po jakąś duchową lekturę.
Kolejną pokusą jest znieczulica. Trudno jednocześnie być sprawnym, kompetentnym, panować nad sytuacją - i być miłym. Nie można jednak rezygnować z miłych słów i gestów, trzeba je świadomie ćwiczyć, znaleźć dla nich czas i nie dopuszczać do zobojętnienia serca - jest to ważne dla samego opiekuna.
Życie w stałym lęku, w cieniu śmierci może prowadzić do zaufania Bogu - ale i do pokusy, by zająć Jego miejsce. Czasami trudno jest opiekunowi uwolnić się od nadmiernego poczucia odpowiedzialności. Wydaje mu się, że tylko on potrafi i musi wszystko dobrze wykonać, że tylko on ochroni swego chorego przed śmiercią /lub kolejnym atakiem choroby/. Tak, my wypełniamy nasze zadania, tak dobrze, jak potrafimy - ale to Bóg podejmuje decyzje. Pokusa, by zająć Jego miejsce jest jednym z etapów drogi duchowej opiekuna.
4. Gra neurotyczna
Podejmując opiekę nad chorym oczekujemy jego wdzięczności i uznania otoczenia. Jest to normalna ludzka potrzeba. W praktyce chory często nie potrafi wyrazić tej wdzięczności, a otoczenie nie rozumie i nie dostrzega naszego codziennego wysiłku , nie docenia go / i są to normalne ludzkie słabości/.
Opiszę tutaj w skrócie, jako pomoc dla dalszych poszukiwań, podstawowe mechanizmy psychologiczne, nakładające się na każdą chorobę. Z mechanizmów tych korzysta też zły duch, aby nas poróżnić, dlatego trzeba połączyć pomoc psychologiczną z duszpasterską.
Reakcje chorego:
- zaprzeczanie - chory nie przyjmuje do wiadomości swej sytuacji. Nie przestrzega diety, wskazań lekarza, nie podejmuje leczenia. Przekonanie, że lada moment powróci się do dawnego zdrowia może występować także przy nieodwracalnych kalectwach! Opiekun jest dla takiego chorego zwiastunem nieszczęścia, i chory stara się udowodnić mu swoją sprawność. Ucieka z domu, ze szpitala, podejmuje się zadań ponad swoje siły. Rolą opiekuna jest tu taktowne znalezienie nowych zadań i przedstawienie sytuacji chorego jako walki i wyzwania. Udowadnianie choremu, jak z nim źle, skłania go tylko do dalszego zaprzeczania chorobie.
- przystosowanie agresywne
W odróżnieniu od poprzedniej postawy tu złość chorego skierowana jest na otoczenie. Lekarze są niekompetentni, a opiekun to skończony głupiec. Chory twierdzi, że nikt nie potrafi mu pomóc - i wszystkim to udowadnia. W każdej propozycji pomocy znajduje jakąś wadę. „Nie mogę tego zrobić, bo...” - kto z nas nie zna takiej rozmowy! Nie można jej przedłużać. Trzeba przestawić choremu kilka propozycji i od czasu do czasu je ponawiać. Kiedyś się na nie zdecyduje.
Opiekunowi grozi tu załamanie się, uwierzenie w swoją niekompetencję, zniechęcenie lub złość na chorego, odczuwana na różne sposoby.
- przystosowanie depresyjne
„Przecież widzisz, że jestem chory i nic nie mogę zrobić” - mówi chory każdym spojrzeniem. Otoczenie próbuje go wtedy rozerwać i wskazuje osiągnięcia sportowców - inwalidów. Tymczasem chory potrzebuje przede wszystkim zapewnienia, że nadal jest kochany - i prostych zadań, które potrafi wykonać, powoli podnosząc swoją sprawność. Opiekun nie może wpaść w depresję razem ze swoim chorym, choć to duża pokusa, nie może też pokrzykiwać na niego „ weź się w garść”, bo to tylko pogarsza sytuację. Nie może też stać się nadopiekuńczy i wyręczać we wszystkim chorego. W takiej sytuacji opiekun musi wytyczyć pewne granice opieki, zarezerwować dla siebie pewien czas na własne zajęcia i odpoczynek -i łagodnie, czule, stanowczo i konsekwentnie przestrzegać tych granic.
Każda z tych reakcji jest niezależna od rodzaju schorzenia, mogą one występować także u osób rozmaicie upośledzonych intelektualnie. Chory nie robi tego umyślnie, nie wybiera sobie sposobu przystosowania.
Z trudnością kontroluje swoje zachowanie, często naprawdę cierpi i nie potrafi sam sobie pomóc.
Reakcje te często utrwalają się z powodu niewłaściwej, zbyt ubogiej pomocy psychologicznej, tak lekceważonej w służbie zdrowia. Cały problem spada na opiekuna. Nie trzeba się na to godzić, dla dobra własnego i chorego. Trzeba szukać pomocy fachowców, najpierw psychologów, a gdy ci napotykają na trudności, także duszpasterskiej, bardzo bowiem często trudna sytuacja psychiczna stanowi podłoże dla działania złego ducha. Schorzenie jest wtedy wielowarstwowe, obejmuje chorego i jego otoczenie i tak trzeba je leczyć. Pomocy trzeba szukać do skutku, nie zrażając się, gdy jedna metoda nie pomaga. Uwaga - szukanie pomocy u bioenergoterapeutów przynosi wprawdzie doraźną poprawę, bardzo jednak komplikuje sytuację duchową, która później stanie się główną przyczyną kolejnych trudności.
- przystosowanie bierno - agresywne
Z pozoru mamy do czynienia z biedną, chorą osobą - ale biada temu, kto się jej sprzeciwi! Niejeden chciałby mieć tyle sił, ile ma ich ów „biedny chory” i wkłada w lamenty i narzekania!
Często jest to osoba niegdyś silna i energiczna, która metodą płaczu, manifestowania słabości i bezradności, równie skutecznie jak kiedyś krzykiem, kontroluje swoje otoczenie. Choroba-lub starość- stała się elementem jego gry z życiem. Sytuacja chorego niesie przecież pewne przywileje - choćby zwolnienie z odpowiedzialności za własne słowa, postępowanie, błędy. Pozwala usprawiedliwić brak osiągnięć, zapełnia pustkę życiową, wymusza troskę otoczenia, utrzymuje rozpadającą się rodzinę. Jest to sytuacja tragiczna dla samego chorego - dla niego powrót do zdrowia byłby powrotem do wielu zasadniczych trudności życiowych. Coś, co było kiedyś ucieczką w chorobę rozstraja funkcjonowanie organizmu do tego stopnia, że chory cierpi naprawdę, nie panuje już nad objawami i reakcjami - i nie widzi dla siebie ratunku. Nie ma sił być zdrowym - a choroba coraz bardziej go zjada.
Opisuję ten mechanizm w największym skrócie. Opiekunowi absolutnie nie wolno demaskować takiej gry chorego! Byłoby to zdzieraniem jednego opatrunku bez zapewnienia drugiego. Jeśli jednak dostrzeże u swego chorego coś podobnego do opisanych objawów - musi poszukać fachowej pomocy - przede wszystkim dla siebie. Bowiem jako osoba najbliższa choremu sam jest w taką grę uwikłany. Chory przerzuca na niego wszystkie swoje oczekiwania. Domaga się całkowitej miłości i nieprzerwanej uwagi, poświęcenia całego czasu i wszystkich sił, czego żaden człowiek dać nie potrafi. Jego opiekun żyje w stałym poczuciu winy, analizuje swoje zachowanie, szuka w nim błędów, jest przekonany, że gdyby kochał bardziej, pomógłby choremu. Stale obwinia się i osądza, żyje w poczuciu niedowartościowania. Źle ustawiona duchowość, mówiąca o potrzebie poświęcania się dla chorych i obowiązku opieki nad nimi dobija go tylko. Tutaj terapii potrzebuje najpierw opiekun. Potrzebuje obiektywnej pomocy w ustaleniu, ile naprawdę jest obowiązany dać z siebie, oraz ćwiczenia się z zdrowym egoizmie. Najlepsza byłaby terapia w grupie podobnych opiekunów, z pomocą specjalisty.
Czasami opiekun jest tu kuszony do podjęcia roli Boga. Chcąc pomóc choremu bierze na siebie wszystkie jego sprawy i kieruje jego życiem. Taki opiekun jest zdolny poświęcić się całkowicie, bowiem nie potrafi żyć bez swego chorego. Czerpie satysfakcję z tego, że jest dobry, silny, sprawny, potrzebny, kontroluje drugiego człowieka. Opieka nad chorym pozwala mu zapełnić własną pustkę życiową, usprawiedliwić brak osiągnięć czy zaniedbanie innych obowiązków.
Taki opiekun również potrzebuje terapii, ale trudno mu to zrozumieć.
W sytuacji zdrowego przystosowania chory zna swoje możliwości i ograniczenia -i stosuje się do nich. Dla jednego jest to sport inwalidów, dla innego prosta samoobsługa. Potrafi zostać sam lub z obcą osobą przez jakiś czas. Nie domaga się wszystkiego od opiekuna i nie zwala na niego winy za wszystko.
Opiekun powinien dzielić swój czas i zaangażowanie pomiędzy chorego i własne życie. Powinien umieć zmieniać swoje plany, ale nie rezygnować z nich całkowicie. Wie, że jego chory wymaga specjalnej troski, i znając własne siły potrafi prosić o pomoc specjalistów i przyjaciół.