Podobno średniowieczny ceglarz wyrabiał 700 cegieł dziennie. Formował je własnymi dłońmi pozostawiając wyryte twardymi palcami ścieżki. Każda cegła jest inna choć naznaczona tożsamością tych samych linii papilarnych.
Niewiele pozostało z Circo Massimo, które w czasach rzymskiego imperium dostarczało obywatelom rozrywki i podnosiło poziom adrenaliny. Zawsze przychodziły tu tłumy. Zastanawiałem się na tym, jak promowano te wszystkie pokazy i jak zapewniano komplet widzów, gdy imperator zlecił komuś, by wyreżyserował spektakularną walkę lub sportowe zawody, zwycięstwo rzymian i porażkę sekciarzy spod znaku krzyża.
W rzymskiej dzielnicy San Lorenzo przy via Dei Volsci wystarczy pomieszkać kilka tygodni, by zwrócić uwagę na zmieniający się co jakiś czas napis na murze: „Luna, ti amo. Tiziano”. Imię kochanej Luny nadpisane jest na zamalowanym wcześniej imieniu zapomnianej już innej miłości sprzed tygodni. Ile imion trafiło na ten kawałek muru zanim znalazła się na nim „Luna”? Ile kobiet kochał tego lata Tiziano? O ilu z nich zapomniał i czy ma na oku kolejną bohaterkę historii opowiadanej między oknem baru a wejściem do budynku?
Rozmowę skończyliśmy o północy. Wyszedłem z jego domu pełen nadziei, że zrozumiał, że teraz jego życie się ułoży. Ulica była ciemna a do miasta brakowało dwóch kilometrów. W głębi prostej jak struna ulicy przebijało przez mrok dalekie, nieśmiałe światło jedynej, działającej w okolicy latarni. Szedłem szybkim, równym krokiem. Nagle wyrósł przede mną pies.