Anglia - Leamington Spa
My first Sunady in St. Peter
dodane 2011-07-03 19:31
No i już prawie po mojej pierwszej niedzieli...
.... w parafii św Piotra w Leamington. Wiele życzliwości. Wiele nowych twarzy, przyjaznych twarzy. Oj, wiele razy dzisiaj słyszałem: Welcome, Father albo nice to meet you. Nawet kilka razy udało mi się coś powiedzieć, i o dziwo! rozumieli mnie. To tak troszkę żartem. Chyba nie będzie tak źle jak myślałem (oczywiście chodzi mi o English).
Ale cofając się o kilka dni. Jestem tutaj trzeci dzień, a byłem już na dwóch Mszach z biskupem! Tak, tak. Wczoraj byliśmy z Fr. Rogerem na święceniach kapłańskich, blisko New Castel. Bardzo piekna i miła uroczystość. Z tego co się dowiedziałem, tutaj księża są świeceni w swoich parafiach. Po Mszy świętej wspólne spotkanie przy jakimś jedzonku w szkole parafialnej.
Wieczorem zaś, byłem w Domu Polskim na Mszy świętej. Przy okazji wiem już, gdzie jest sklep z polskim jedzeniem. Spotkałem się z ks. Romkiem z Coventry i z ks. Marcinem, z którym byłem w Centrum Formacji Misyjnej w Warszawie. A po Mszy świętej bardzo przyjemne spotkanie w kapłańskim gronie.
Dzisiaj byłem na dwóch Mszach. Ludzie bardzo zaangażowani w liturgię. Każdy prawie ze śpiewnikiem w ręku, wszyscy śpiewają, piekne. Piekny chór na sumie (tak mozna chyba nazwać Msze o 11 a.m.). Tzn. pięknie śpiewający. I na obydwu Mszach czytałem Modlitwę Eucharystyczną. Very stressful. No i nie ma się co dziwić, że kilka błędów. Komunia na każdej Mszy pod obiema postaciami. Księża "dają" ciało Pana Jezusa, a akolici Krew. Ciekawie to jest rozwiązanie praktycznie. Dużo osób idzie do Komunii, prawie wszyscy. Czy dobrze przygotowani?... nie wiem. Tylko kilka osób podeszło z rekami skrzyżowanymi na piersi, co oznacza, że proszą tylko o błogosławieństwo. No dzieci też oczwiście podchodziły tylko po błogosłąwieństwo. Po Mszy wiele osób zostaje na chwilę, na cup tea or cofee. Jest czas żeby porozmawiać, pobyć choć krótko ze sobą. Szkoda, że u nas ludzie tak gonią szybko do domu.. Trochę były panie zdziwione, gdy poprosiłem o herbatę bez mleka. No, ale tego zwyczaju angielskiego chyba nie przeskoczę. No i jeszcze jedna irytująca rzecz: dwa odddzielne kraniki w łazience - na ciepła i na zimną wodę. Tyle narzekania.
Fr. John prosił, żeby mnie zapraszano, abym mół ćwiczyć mój angielski. Kilka takich zaproszeń otrzymałem. Ale od kogo i na kiedy nie wiem. No ale podobno ludzie jeszcze raz zgłoszą się do biura parafialnego i ustalą kiedy i jak. No bardzo jestem ciekaw tych spotkań i czekam na nie z niecierpliwością.