Niedziela
dodane 2013-06-02 14:29
Byłem wczoraj po raz pierwszy na tyskim Wieczorze Uwielbienia, wcześniej bywałem na naszych opolskich. Cóż powiedzieć, gorąco, trochę duszno i dość tłoczno. Ale hmm też pięknie. I trochę... strasznie. U nas w Opolu było spokojnie, wczoraj zaś po raz pierwszy spotkałem się z sytuacją, że gdy kapłan wszedł między ludzi z Najświętszym Sakramentem, to jedna i druga osoba zaczęły wrzeszczeć. Może to dlatego, że pierwszy raz się z tym spotkałem - wstrząsnęło mną to trochę. Taki to był jakiś wrzask, że normalnie się bałem, spociłem się aż. Jedna kobieta zaczęła coś krzyczeć, nie wiem w jakim języku, jacyć ludzie widziałem, że ją złapali i trzymali potem. Większość ludzi z otoczenia już wstała, bo kapłan tam między ludźmi dalej chodził, więc nie było potrzeby żeby klęczeć, ale ja dalej klęczałem, z tego strachu chyba, zacząłem się też bać, że mi też zacznie się coś dziać (wydaje mi się, że taka pokusa dotyka wielu ludzi i przez to stara się ich odwieźć od pójścia na tego typu spotkania). Jak wstałem i tam popatrzyłem w bok, że kapłan tam już dość blisko z Jezusem stoi, to się jednak uspokoiłem. Ogólnie to potem zasnąć nie umiałem, bo mnie znowu lęk trzymał przez te wrzaski :/ Ale to też dobrze - jak człowiekiem czasami wstrząśnie, to się człowiek zastanowi i uświadomi, że to wszystko jest prawda.
Pod koniec ksiądz prosił także, żeby małżonkowie wznieśli do góry ręce, bo będzie dla nich błogosławieństwo. Ja byłem sam, ale małżonkiem jestem, to też rękę podniosłem. Księża wymawiali słowa błogosławieństwa, a za mną ktoś tam zaczął się jakby krztusić. Pierw myślałem, że to może jakaś kobieta dławi się od płaczu, bo ją jakaś łaska dotknęła. Po chwili jednak owa osoba zaczęła się śmiać, to wiedziałem, że gość ten nie tłumił płaczu, ale śmiech. Miałem wrażenie, że ze mnie się śmieje, pewno dlatego, że za mną stał gdzieś. Nikt już raczej się na takie osoby nie ogląda, ludzie chyba się przyzwyczaili, że takie rzeczy się dzieją. Na koniec jak pewna dziewczyna przekazywała słowa Jezusa, że usłyszał każdą pojedynczą prośbę, wszystkich wysłucha i udzieli łaski w odpowiednim czasie, to ta osoba za mną znowu zaczęła się śmiać. Nie wiem, może facet był chory, miał jakieś niekontrolowane napady, a może był zniewolony? Słyszałem już, że czasami się ktoś śmieje głośno na tych Wieczorach...
Było dość długo, było momentami ciężko fizycznie, ale był Jezus, więc było pięknie. I to wystarcza i przy tym nie liczy się nic innego. W tej chwili mimo wszystko nie jestem pewny czy pójdę następnym razem, bo trochę się boję tych niektórych sytuacji, które były, ale pewno gdy przyjdzie ten październik, to Jezus mnie tam pociągnie i pójdę. Nikt nie idzie bez powodu. Wczoraj było zresztą proroctwo, że nikt z nas nie przyszedł tam przez przypadek, że Jezus każdego z nas tam przyprowadził nie bez powodu.
P.S. Oczywiście przy tej modlitwie, przy uwielbieniu, przy obecności Jezusa i wzniosłej atmosferze, tego typu małe, chwilowe zdarzenia, o których pisałem wyżej, zanikają. Zapamiętamy dotyk Jezusa i Jego obecność. I z tego powodu warto tam iść, żeby doświadczyć prawdziwej obecności i miłości Jezusa, doświadczyć też Jego łaski w swoim życiu, bo tam przecież dzieją się cuda, o czym świadczą też czytane świadectwa ludzi.
To tyle w tym temacie. Pozdrawiam i życzę miłej niedzieli.