24 maj 2013
dodane 2013-05-24 21:28
Znowu sobie przerwę zrobiłem. Cóż, tak się zdarza. Trzeba by napisać o czymś, bo mi umknie zaraz, a trzeba powiedzieć. Takie kolejne małe świadectwo. O tym, jak znowu Pan wysłuchał i pomógł. Tym razem nie mi, a żonie ;) Otóż żona ma miała egzamin na prawo jazdy, kto zdawał ten wie, że to nie łatwy kawałek chleba, a jak się zdaje za pierwszym razem, to może jeszcze bardziej. Przeprowadziliśmy się (kolejne Chwała Bogu! - wszak modliłem się o to, zacząłem prosić o to już dawno, na etapie jak żona mówiła, że nie chciałaby tu mieszkać itp, a ja się modliłem i mieszkamy - Jezus jest wielki!! ), no ale żona musiała jeszcze zdawać prawko w naszym poprzednim miejscu zamieszkania, bo meldunek jeszcze tam miała i tam się uczyła jeździć, czyli 120km stąd ogólnie mówiąc. Ciężko więc, jeśli by żona nie zdała, bo znowu tam jechać specjalnie na egzamin (czas, kasa i na przejazd i na egzamin, nerwy). Żona więc czekała na egzamin, a ja klęczałem w kościele. Mamy na szczęście otwarty kościół, więc mogłem sobie spokojnie przyjść i pomodlić w pustym (chyba niestety) kościele. Modliłem się koronką do Miłosierdzia Bożego (siostra Faustyna mówiła, że tą modlitwą wszystko wyprosimy), prosiłem też Ducha Świętego i ogólnie tak się modliłem. Później podszedłem jeszcze do bocznego przedsionka kościoła, bo mamy tam obraz Jezusa Miłosiernego, uklęknąłem i chwilkę się jeszcze pomodliłem. Akurat leżała tam jakaś kartka z modlitwami do Ducha Świętego i do Maryi, zmówiłem je więc także (ja uważam, że takie sytuacje, to nie przypadek). Żona pisała mi smsy, że siedzi i siedzi, jeszcze system nawalił i osoby, które były za nią, już podchodzą do egzaminu, a ona jeszcze czeka, przez ten błąd systemu siedziała tam dość długo. A mi przychodziły myśli, że czemu tak się dzieje, proszę Boga o pomoc, a tu jeszcze jakieś trudności. Heh, to takie pokusy są, jak zawsze. Człowiek by sobie myślał, że jak się pomodli, to wszystko poleci gładko i w dodatku tak, jak sobie sam to wyobraża. Myśli więc niech sobie wylecą drugim uchem, a my pełni ufności w Boże miłosierdzie czekajmy na rozwój wypadków.
No a wypadki były takie, że żona zdała, za pierwszym razem. Egzaminator trafił się jej taki, że mówiła, że jej chyba z nieba spadł. Przypadek? Jezus. Zawsze w takiej sytuacji myślę sobie, 'Jezu, Ty jesteś wielki'. Obiecałem, że przyjdę na mszę w tygodniu, żeby podziękować (dzień wcześniej byłem jeszcze na mszy i w Komunii w intencji zdania tego egzaminu). Oczywiście zbierałem się z tym prawie miesiąc, zanim na mszę poszedłem.... Dobrze, że się zebrałem, ale trzeba nad sobą jeszcze ogromnie dużo pracować....
A ja chyba też dostałem gratisa, bo po wyjściu owego dnia z kościoła dostałem telefon od pewnego pana, który prosił o wykonanie dla niego zlecenia, a to dla mnie zarobek. Nieczęsto mam takie sytuacje.
Muszę kończyć, to tyle co chciałem w tym momencie napisać. Pozdrawiam.