Słów kilka

dodane 23:52

Hmmm, zapomniałem wspomnieć. Dwa miesiące temu kolega napisał mi, że u jego mamy wykryto raka (trzustki bodajże) w zaawansowanym stadium, szanse na przeżycie roku 4%. Kolega był załamany. Powiedziałem mu, że pomodlę się za jego mamę. Bóg przecież może wszystko, prawda? Poprosiłem świętego Judę Tadeusza (patron spraw trudnych i beznadziejnych, gdyby ktoś się nie orientował) o wstawiennictwo w tej sprawie, to taki mój sprawdzony święty. Odmawiałem nowennę, starałem się dobrze - szczerze i z ufnością. Odmawiałem też dziesiątkę różańca w tej intencji codziennie. Byłem też raz na mszy z modlitwą o uzdrowienie, to była to jedna z głównych intencji, z którymi przyszedłem. Dużo? Chyba raczej nie. Ale starałem się przynajmniej szczerze, bo nie o to chodzi, żeby jak najwięcej recytować, ale żeby po prostu szczerze Boga poprosić i wierzyć, że On może pomóc i zrobić co trzeba. Jasne, że jak jest trochę czasu, a nam zależy na tej sprawie, to warto uklęknąć i się modlić, ale nie o ilość tutaj chodzi.

Po kolei. Pierw znalazł się lekarz, który zdecydował się na operację. Dodam, że lokalni lekarze nie dawali szans i nie robiąc nadziei nie chciei podjąć się operacji. Znalazł się dopiero chirurg w Warszawie, czyli dość spory kawał. To pierwsze. Drugie, że jak przyszły wyniki z badań tych wyciętych guzów, to okazało się, że to nie rak. Też jakieś tam dziadostwo (zdarza się raz na milion), ale nie rak. Szansa na przeżycie kolejnych 10 lat to 60%, więc zupełnie inne realia. Niektórzy zapewne będą niewzruszeni, wygłoszą teorie o szczęściu i tak dalej, ale ja szepnąłem Jezusowi: "Ty jesteś wielki!".

Nie zabłęgiając się w szczegóły, których zresztą nie znam zbyt dużo, jest to rodzina chyba tak sobie z Bogiem zżyta, przynajmniej kolega do kościoła nie uszczęszczał chyba od kilku lat, właśnie teraz poszedł gdy mama miała ten kryzys. Wie, że modliłem się za jego mamę itp, więc tak sobie myślę, że Bóg to wszystko wykorzystał, żeby w jakiś sposób do nich dotrzeć, dać okazję do zastanowienia się nad Jego obecnością. Nie wiem co się dzieje w ich sercach, w sercu kolegi, ale wiem, że Bóg ma ułożony plan i wszystko pójdzie ustaloną drogą.

Polecam świętego Judę Tadeusza jako tego pomocnika w modlitwie. Tylko nie zapominajcie, że to Bóg działa, Boga prosimy i Boga czcimy, a święty tylko klęczy przed Bogiem w niebie i prosi go w naszje intencji, więc żeby nie wpadać w jakieś oddawanie wielkiej czci śwętemu, bo dziękować i owszem potrzeba, ale żebyśmy zawze Boga mieli przed oczyma, nie świętego. A na pierwszym miejscu polecam różaniec i Koronkę :)

Swoją drogą żona robi jazdy na prawko i gość instruktor czasami krzyczy i ogólnie bywa nieprzyjemny. Ja oczywiście, może też dlatego że trochę przewrażliwiony, klękam przeważnie gdy jest na jazdach i leci Koronka, jakaś dziesiątka różańca i jakieś westchnienie do Ducha Świętego (żeby instruktora też oświecił, a jak), i słucham potem, że "dzisiaj jakoś nie krzyczał" albo podając cytat, że "jakby zupełnie inny człowiek". Tak, szepczę za każdym razem Jezusowi: "Ty jesteś wielki!".

Powiedziałbym jeszcze o dwóch rzeczach. Pierwsze - myślę, że gdy się modlimy warto mieć zawsze Boga przed oczami. Nie siebie, nie swoją intencję, nie myśleć o tym, ale o Bogu. Gdy mówimy "dla Jego bolesnej męki" wszystkie myśli koncentrujmy na męce Jezusa, a nie na naszej koleżance, naszej babci, za których modlitwę ofiarujemy. To jasne i oczywiste, ale myślę, że warto o tym przypomnieć, bo jednak komuś może to ucieka :) Pozatym nigdy nie wiadomo, kto przeczyta bloga :) I nie myślmy sobie, że to, czy modlitwa będzie wysłuchana zależy od tego, czy jesteśmy dobrym człowiem i tak dalej. Choćbyśmy byli święci, to jeśli modlitwa jest wysłuchana, to kwestia łaski Boga i tego, że się zlitował. Nigdy przez naszą zasługę. Nie ma więc co sobie myśleć, że jak mi myśl uciekła albo źle mi się modliło czy mam jakieś grzechy na sumieniu, to nie ma bata, Bóg nie wysłucha. Wysłucha jak najbardziej, byleśmy mieli tą ufność w sercu!!! Mówimy na końcu "O Krwi i Wodo, któraś wytrysnęła z Najświętszego Serca Jezusowego jako zdrój miłosierdzia dla nas, ufam Tobie". Serce Jezusa jest pełne litości i dobroci, czy wy rozumiecie, że my tej dobroci zwyczajnie nie jesteśmy w stanie ogarnąć? Jest tak dobry, że wymyka się to naszej wyobraźni. A więc skoro tak - to wysłucha. Byleśmy wierzyli, że wysłucha. Oraz co jeszcze - tak samo nie ufajmy, że jeśli jesteśmy dobrzy, modlimy się dużo i chodzimy do Komunii, to na bank przyjdzie łaska, bo w końcu jesteśmy fajni, Jezus nas lubi, my pobożni i tak dalej. Żebyśmy się wtedy nie zdziwili... Może akurat nie dostaniesz łaski, żebyś nabrał pokory. Jeśli jesteś święty to Jezus też Cie wysłucha, ale dlatego, że On jest dobry, nie dlatego, że ty. Trzeba klęczeć jako grzesznik zawsze i tyle. Ufać, że Jezus nas wysłucha, bo jest dobry i tyle. I nie zastanawiać się zbyt dużo :)

Miałem plan napisać mało i skrótowo, ale plany mają to do siebie, że czasami się nie udają. No ale nic, miejmy nadzieje, że chociaż dobrze napisałem :) Pozdrawiam i życzę miłej niedzieli.

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 21.11.2024

Ostatnio dodane

Kategorie