29 czerwiec 2012

dodane 22:56

Trwa moja walka z grzechami. Nie chcę o tym mówić, bo kiepsko mi idzie :( Cóż. Nie załamuję się. Biada rękom opuszczonym, bo nie mają ufności, prawda? Idziemy dalej z Jezusem, a dojdziemy do celu.

Ja mam ciągle takie myśli, że jestem pyszny, skoro czasami piszę, że np. ufam Panu Jezusowi, że wierzę, że coś mi tam wyszło i tak dalej i tak dalej. Że ja niby taki dobry jestem i tego typu bzdury. Zastanawiam się nad tym. Mam odpowiedź - pyszny pewno bywam, ale - nie dlatego wspominam o wielu rzeczach. Zresztą nie bez powodu piszę bloga anonimowo, właśnie dlatego, żebym mógł spokojnie o wszystkim pisać i żeby nikt nie łączył tego z moją osobą. Po drodze już tyle rzeczy o sobie napisałem, że jak ktoś chce, to bez problemu mnie namierzy, ale co z tego. Bloga piszę z jednej strony dla siebie, bo od daaawna pisałem pamiętniki itp i lubię sobie tak pisać, a po drugie - też dla innych, bo myślę, że czasami jakieś słowo może się komuś akurat przyda. Jeśli ktokolwiek kiedykolwiek posądzi mnie o pychę w tym co piszę - przepraszam, nie to było moim zamiarem i błędnie mnie odczytałeś.

Słuchałem też dzisiaj "modlitwy w drodze", dawno nie słuchałem, puściłem sobie rozważanie sprzed dwóch tygodni, bo akurat takie miałem na mp3 przy sobie, i była mowa o tym, jakbyśmy napisali swoją Ewangelię, gdyby przyszło nam ją dzisiaj napisać. O czym byśmy powiedzieli, jak poznaliśmy miłość Pana Boga. I tak ogólnie sobie myślę, że ten mój blog to w pewnym sensie, w pewnej części, że było by fajnie, gdyby to właśnie była moja Ewangelia (dziwnie to zabrzmiało...). W "modlitwie w drodze" mówili, żeby "pisać" (mówić, głosić, pisać...) tą swoją ewangelię, aby inni poznając ją, uwierzyli w Pana Boga.

Myślę, że te różne myśli, że jestem pyszny, jak o różnych moich myślach względem Pana Jezusa piszę, są po prostu pokusą. Nie to jest moją intencją, więc jeśli nawet ktokolwiek kiedykolwiek tak to odbierze, to wierzę, że Bóg nie policzy mi tego jako grzech, jeśli będę miał czyste i dobre intencje, a błędne przyjęcie moich zapisków cóż...

Zastanawiałem się dzisiaj przez chwilę, jak walczyć z grzechami, od których nie potrafię się uwolnić, co mam robić? Wychodzę od spowiedzi, jest dobrze, potem znowu popełniam te same grzechy. Jak następuje to po raz 50, to człowiek zaczyna się zniechęcać... Co mam zrobić, czy źle się spowiadam, czy zbyt mało się staram? Czy za bardzo liczę na siebie, a zbyt mało na Pana Jezusa? Czy polegam tylko na własnych siłach? O co chodzi, jak w końcu wygrać? Przypomniałem sobie, że ostatnio w spowiedzi księża przypominali mi, że z modlitwy płynie łaska, żeby starać się o dobrą modlitwę. Wniosek - modlić się więcej... Albo źle powiedziałem. Modlić się GORLIWIE I SZCZERZE, a potem dopiero więcej. To więc moje małe postanowienie - modlitwa. Drugie moje przemyślenie - przypominałem sobie o pokutach z ostatnich spowiedzi i chciałbym je praktykować. Szczególnie przypominam sobie przedostatnią spowiedź. Nie będę się wdawał w szczegóły, ale w każdym razie ksiądz kazał mi powtarzać pewien akt strzelisty. Postanowiłem, że będę go powtarzał jak najbardziej regularnie. Ogólne postanowienie - starać się być bliżej Pana Jezusa, więcej o Nim myśleć, częściej rozmawiać. To taka moja garść postanowień z dzisiejszego wieczoru. Mam nadzieję, że wytrwam w tych postanowieniach, bo wiadomo jak to bywa z nami ludźmi. Ale jest na to sposób - na przykład poprosić Ducha Świętego żeby nam przypominał o tym postanowieniu. Uśmiech na koniec i dobranoc :)

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 24.11.2024

Ostatnio dodane

Kategorie