Koncert
dodane 2012-06-07 23:42
Będąc dokładnym - koncert uwielbienia. Poszedłem z ciekawości, bo nigdy nie byłem, a że mam blisko, bo może z 4 minuty średnim krokiem, to wstyd nie iść. Plany miałem takie, że idę na pół godziny z córką i potem wracam, koniec. Poszedłem więc na rozpoczęcie z córką, postaliśmy chyba z 20 minut i wróciliśmy do domu, bo po pierwsze - zaczęło trochę padać, a my bez parasola, a po drugie - chciałem odstawić córkę spać, a sam wrócić :) No i wróciłem sobie (z parasolem) po niespełna pół godziny nieobecności. Ale było fajnie! Cieszę się, że poszedłem!
Szczerze powiedziawszy to nie wiedziałem jaki charakter ma taki koncert. Czy to śpiewają coś o Panu Bogu czy co. Koncert uwielbienia, nazwa zobowiązuje, więc muszą śpiewać o Bogu. Okazało się, że przywitał nas ksiądz (Eugeniusz, lubię go), a obecny wśród ludzi był też ksiądz biskup :) Byli też inni księża, a i nawet siostry zakonne. No i ludzie, normalni, jak ja. No i śpiewali bardzo fajnie. Do Pana Jezusa, uwielbienie, niektóre piosenki się kojarzyło z kościoła, bardzo fajnie to wyszło, przyjemnie się słuchało, no i modliło w pewnym sensie razem z nimi. Była też zresztą modlitwa, ksiądz chyba dwa razy tak przerwał i dziękował Panu Jezusowi za różne rzeczy. Na scenę wyszedł też ksiądz biskup, który przemawiał też chyba dwa razy, zresztą bardzo fajnie.
Co mi się podobało najbardziej... W pewnym momencie patrzę, że ludzie obok klękają, myślę sobie że co oni, modlą się z tymi co śpiewają czy jak? Potem moich uszu dosięgnęły odgłosy dzwonków, oglądam się, a tu ksiądz idzie z Panem Jezusem w Najświętrzym Sakramencie! Ucieszyłem się, bo szczerze to nie spodziewałem się. Taka mała procesja, obok księdza dwóch ministrantów z pochodniami małymi, a na scenie śpiewy, gitara i perkusja. No i ksiądz wszedł na scenę z Panem Jezusem i postawił Najświętszy Sakrament na środku. Muzycy na scenie śpiewali coś "Kocham Cię Jezu", przy takiej fajnej, rockowej muzyce, a wszyscy ludzie na kolanach, piękne to było naprawdę... Jak się piosenka skończyła to nastała cisza. To był moment takiej krótkiej adoracji, wszyscy na kolanach, Jezus na scenie przed nami. No a potem wszyscy wstali, śpiewamy dalej, a Pan Jezus nadal z nami na scenie. Sobie pomyślałem, że super, bo jak tu się bawić bez solenizanta :) Śpiewamy chwałę Panu Bogu, uwielbiamy Go, to fajnie jeśli nam przy tym tak prawdziwie towarzyszy :) Serio bardzo mi się spodobała ta inicjatywa. Nie wiem ile to trwało, może pół godziny, po czym ksiądz pobłogosławił nam wszystkim i odszedł z Panem Jezusem w procesji. No a my śpiewaliśmy potem dalej.
Tak jakoś zapragnęło mi się nieba na tym koncercie... Sobie tak myślałem, że w niebie też tak radośnie chwalić Pana Boga będziemy, tyle tu miłości i radości, a jaka to marna namiastka tego jak wielbić Boga będziemy w niebie. Dziękuję Panu Jezusowi za tę łaskę, że mogłem w tym uczestniczyć. Dziękuję tym bardziej, że mam do tego bardzo blisko, ludzie z innych diecezji nawet chyba przyjechali, a ja tu rzut kamieniem... Jak się przeprowadzę, to trzeba już będzie pielgrzymować. Doceniam i dziękuję.
Dobrej nocy, pozdrawiam.
P.S. Dziwnie nam się potoczyło w Asperges Me. Mamy w planach kilka zmian od numeru czwartego (w tym miesiącu wyjdzie trzeci), m.in. chcę usunąć dział Świadectwo (trudno się go przygotowuje) oraz Skrzynkę Intencji (nikt nie przysyła intencji, sami sobie wyszukujemy w sieci potrzebujących). No i jak nikt nie wysyłał świadectwa, a w dodatku miałem trudności żeby załatwić sobie zgodę na publikację świadectwa z jakiegoś źródła, to w dniu, w którym skreśliłem ten dział pewna osoba przysłała mi świadectwo.... Nie wiem czy to czysty przypadek czy mam coś z tego wynieść? A żeby było zabawniej dzisiaj pisałem do koleżanki, która redaguje nam Skrzynkę Intencji, że będziemy likwidować ten dział, a ona mi odpisuje, że godzinę po moim mejlu dostała w końcu od kogoś jakąś intencję do zamieszczenia... Przypadki czy mam się nad tym głębiej zastanowić? Nie wiem. Pozdrawiam raz jeszcze.