Nowy post
dodane 2012-04-19 21:16
Trudności dzisiaj. Walczyć powinienem, ale średnio mi to wychodzi. A gdy robię źle, to mi z tego powodu też źle. Ale nie schodzę ze spuszczoną głową jak kiedyś, nie rozpaczam, nie smucę, bo chcę mieć ufność. Wierzę w Miłosierdzie Jezusa. Owszem, nieprzyjaciel chce, abyśmy byli przygnębieni i ręce opuszczali, ale Bóg tego nie chce. "Biada sercom tchórzliwym, rękom opuszczonym i grzesznikowi chodzącemu dwiema ścieżkami. Biada sercu zniechęconemu: ponieważ nie ma ufności". A co mnie kolega pocieszył też dzisiaj, przytaczając słowa św. Vianneya, że "jedno uderzenie topora nie może złamać drzewa". Takie to pozytywne!
Nie wszystko wychodzi, ale grunt, to się starać.
Czytałem akurat trochę o świętej Faustynie (dosłownie trochę) i tak jakoś o tym też wieczorem teraz myślałem. Tak mi się wydaje, że bycie świętym to rzeczywiście takie małe niebo na ziemi. Owszem, święci nieśli nie raz wiele krzyży, ale żyjąc praktycznie bez grzechu, w zjednoczeniu z Bogiem, przecież jakie to musi być radosne i spokojne życie. Można cierpieć wiele, ale kiedy masz Jezusa w sercu, Jego pokój i łaskę, to wszystko jest do zniesienia. Myślałem też, jak dobrze musi być w niebie...
Miałem niedawno jakąś głębszą myśl, którą chciałem przetrawić na blogu, ale mi umknęło. Jestem dzisiaj jakiś taki nijaki.
Wyczaiłem, że to mój post numer 100. Szkoda, że bez super myśli, ale tak to bywa, raz masz coś ciekawego do powiedzenia, drugi raz rozmawiasz z blogiem, zostawiając jeden z tych postów, które będziesz na przyszłość czytał tylko ty. Zmęczony jestem.
Życzę dobrej nocy i w ogóle wszystkiego dobrego.