Życie, po raz kolejny
dodane 2011-12-17 10:52
W sumie to chciałem o czym innym napisać, bo poirytowałem się czymś przed chwilą. Niepotrzebnie już nerwy osiągają stan ponadalarmowy z rana. Po co, nie wiem. Bo takie już są. I wiecie co? Tak jak każdą naszą ułomność, złą cechę, przywiązanie do grzechu, trzeba to oddać Jezusowi. Uklęknąć, powiedzieć "Jezu, oddaję Tobie te moje grzechy, słabości, kładę je pod Twoim krzyżem, jeśli zechcesz zabierz to odemnie i uzdrów mnie i ulecz w swych Najświętszych Ranach. Możesz mi to uczynić, ufam Tobie". Tak z serca powiedzieć, nie ma co liczyć na siebie, wiemy o tym. Nasza rola polega na tym, aby się starać, ale licząc wyłącznie na siebie nic nie osiągniemy. Wszystko co nas dręczy, co zrobiliśmy źle poddawać pod moc Imienia Jezusa, prosić aby wszystko zniewczył i nas wyzwolił. Jak to powiedział święty Vianney, jesteśmy żebrakami i wszystko musimy wypraszać u Boga. Pierwszy krok w kierunku zwycięstwa to pokorne uznanie tego zdania.
Ostantio mam duże słabości i upadki. Kiedyś upadek był dla mnie dużą porażką, byłem rozgoryczony i myślałem, że Bóg już mnie opuścił i nie będzie mi pomagał itp. Później musiałem sobie wbić do głowy zdanie z psalmu, że Miłość Jego NIGDY nie odstąpi od nas. Nigdy, czyli jak upadamy i błądzimy także. Przypomnieć zdanie z Dzienniczka jak bardzo zasmuca Pana Jezusa gdy po upadku nie dowierzamy Jego Miłosierdziu. Trzeba o tym pamietać i wbić sobie to do głowy. Przecież Jezus chce nam pomóc, zawsze, jak upadniemy to uklęknąć, przeprosić i starać się poprawić, przecież Jezus nas nie opuści. Nigdy nie przestanie nas kochać i to tak, że nawet sobie tego nie potrafimy wyobrazić. Przecież On jest samą Miłością! Czy potrafimy to zrozumieć? Jeśli ktoś nas stworzył, a potem umarł za nas, z naszej własnej winy, żeby otworzyć nam niebo, które sami sobie zabraliśmy, który mimo naszych słabości i grzechów wysłuchuje naszych próśb. Jemu zależy na nas, do samego końca, zawsze. Trzeba pamiętać, że taki właśnie jest Jezus. On nie odpłaca nam według naszych uczynków, on nas nie karze bo coś złego zrobiliśmy. Jednak po każdym grzechu, upadku, trzeba uklęknąć i uznać naszą winę i przeprosić. I my Go kochajmy. I nie dopuszczać zbyt dużego smutku i rozgoryczenia do siebie, bo o to właśnie chodzi szatanowi przecież. Przytoczę cytat świętego Ojca Pio, o którym też warto pamiętać:
"Co więcej, kiedy nasze serce jest niespokojne, wtedy częstsze i bardziej bezpośrednie są ataki wroga, który wykorzystuje naturalną słabość, przeszkadzając nam podążać prostą drogą cnoty. Wróg naszego zbawienia wie aż nadto dobrze, ze spokój serca jest pewnym znakiem Bożego wsparcia i dlatego nie przepuszcza żadnej okazji, by doprowadzić serca do utraty pokoju. Miejmy się dlatego zawsze na baczności w tej sprawie. Pan Jezus nam pomoże."
Co jeszcze było źle. Po spowiedzi chciałem od razu zwalczyć wszystkie grzechy, bo uważałem, że skoro nie chce się już grzechu popełnić, to trzeba walczyć na wszystkie fronty. To jednak błąd, mówi się o tym przecież i święci nawet mówili. Nie zmienimy w jednej chwili naszego życia, nie przestaniemy popełniać nagle grzechów, od których nie potafiliśmy się uwolnić przez całe nasze życie. Jasne, że do tego trzeba dążyć i taka jest nasza wola - i tu już jest to o czym mówiłem, że nie chcemy popełnić grzechu. Jednak na warsztat trzeba wziąć jeden grzech i nad nim się koncentrować, a dopiero jak go zwalczymy to bierzemy się za kolejny. No i wyszło na to, że chęci miałem dobre, a robiłem źle. Nie pierwszy raz człowiek w imię dobra zrobił źle. Myślę, że trzeba się modlić do Ducha Świętego o dobre sumienie i rozeznanie, o mądrość. Przystępować często do sakramentów, żeby być blisko Boga. Bo łatwo pobłądzić.
Za tydzień będzie wigilia. Cieszę się już, chociaż za każdym razem jak wyjrzę przez okno to trochę mi szkoda, że tego śniegu nie ma. Nie to jest jednak oczywiście najważniejsze, ale zawsze to taki plus, który pomaga w stworzeniu odpowiedniego klimatu. No nic. To tyle.
Aha, na koniec nowinki odnośnie pisma, nad którym dłubię. Zebrałem niby kilku ludzi. Jest jakiś układ, działy i ich objętość w zasadzie ustalone. Nazwa już prawie przesądzona. Pierwsze dwa komentarze i świadectwo napisane. I to tyle : ) Pomału do przodu.
Pozdrawiam.