Dwa zdania
dodane 2011-11-06 23:46
Dzisiaj tylko dwa zdania napiszę, bo generalnie zmęczony jestem i idę spać zaraz. Chciałem napisać trochę o zagrożeniach duchowych, tak jak w poprzednim poście mówiłem, ale zbyt mało czasu. I zbyt ciężkie powieki.
Ostatnio ciężko trochę (który już to raz mówię..). Efekt jest taki, że w poniedziałek byłem w spowiedzi, dzisiaj podczas Komunii nie ruszyłem się z ławki. Z jednej strony porażka, z drugiej strony nie taka jak zwykle. Bo o ile przeważnie upadam ciężko i nie mam wątpliwości swoich ciężkich win, o tyle teraz win czuję mniej i nie upadałem jak zwykle. Każdy ma swoje grzechy, z którymi ciężko jest się mu uporać, ja też mam kilka i często mnie powalają na ziemię, przeważnie powodując wielki żal i wprowadzając zamęt w dalszych staraniach. Teraz owszem, znowu nie do końca wyszło, ale nie upadałem jak zawsze. Blog to nie konfesjonał, wstrzymaj się.. Ogólnie mówiąc mimo, że nie poszedłem do Komunii to jest we mnie jakaś tam pogoda ducha, bo udało mi się mimo wszystko odnieść zwycięstwa i nie czuję się pokonanym. To tak jak alkoholik, który wypił piwo mimo że starał sie odstawić alhokol, ale wypił jedno zamiast dziesięciu i wypił tylko piwo zamiast wódki. Upadłeś - wypiłeś, ale jednocześnie zwyciężyłeś, bo się ograniczyłeś. Ktoś spojrzy i skreśli człowieka, powie że ten słaby, znowu z butelką w dłoni. Ale człowieku, czy wiesz przez jaką wojnę on przeszedł, jaką wewnętrzną walkę stoczył, żeby tylko tą butelkę wypić? Nie czynię go zwycięzcą i siebie też, ale zawsze jest to jakaś wygrana walka, która doprowadzi do wygrania wojny. (nie wiem czy nie prawię przez zmożenie snem, jutro się przekonam..)
Czy to człowiek stał się silny? Niee. To Jezus nas podtrzymuje. Ja bym już dawno przegrał, ja już szedłem ku szerokiej drodze, Jezus o nas walczy. Ah, modlić się, modlić się, to nie przegramy. Tylko nie można liczyć na siebie. I pierwszy wniosek, który mimo wszystko wyciągnałem z tego modlitewnika, o którym wczoraj pisałem. Pierwsza nauka. Ciągle się modlić, nieustannie się modlić. Nie, nie chodzi o to, żeby klęczeć i odmawiać modlitwę za modlitwą. Jak powiedział nam Jezus - chodzi o to, aby mieć nieustannie świadomość Jego obecności. Aby myśleć o Nim, aby widzieć, że On jest! Że nas kocha, że czuwa nad nami. I to jest nasza modlitwa, nasza miłość Ku niemu. Człowiecze, ile Ci to siły da! Nie, to nie jest trudne, to nie jest trudne. Trudne może się to wydawać jeśli liczysz tylko na siebie i na swoje siły. Przecież Jezus tylko czeka aż Go o coś poprosisz, aż zechcesz iść ku Niemu. On Ci dopomoże przecież, tylko nie licz na siebie, bo czym jesteśmy jak nie prochem u Jego stóp. Kim my jesteśmy jak nie nędznikami u stóp Wszechmogącego. Tego, któremu zależy na nas, Który nas stworzył i za nas umarł. Więc zrób pierwszy krok i po prostu chciej, poproś i nie licz na siebie, ale licz na Jezusa. I bądź spokojny. Pomyśl czasami po prostu, że Jezus jest, że Cię kocha. I rób dalej co robisz.
Postaram się wrzucać czasami jakieś modlitwy z tego modlitewnika, ale tylko te zatwierdzone przez Kościół.
Nic, zbieram się spać. Pozdrawiam.