Zwykła
Myśl
dodane 2010-11-04 15:16
Tytuł tak jak przeważnie niewiele mówi, ale to nieważne.
Ostatnio tak jakby trochę sił mi przybyło. Albo siły, albo słów aby być silnym i jak. Walka z grzechem ciągle ciężka i ciągle upadam. Najgorsze jest to, że nie mogę przeprosić. Nieważne.
Myślę i może nawet czuję, że Pan jest ze mną. Mimo wszystko. Uważam, że moja ufność jest zbyt mała. W Miłosierdzie. Pragnę wszystko zawierzyć i oddać, ale czasami trochę nieufności i niedowiarstwa gdzieś tam w mojej głowie siedzi. Wyrzekam się wszelkiej niewiary i braku ufności, pragnę ufać z całego serca. Oddać i być spokojnym i pewnym. Staram się dążyć do tego. Wiem, że Bóg nigdy nie dopuszcza pokusy, której nie jestem w stanie pokonać. Wiem, że każdy grzech bardzo Boga obraża. Że Jezus bardzo cierpi przy każdym uchybieniu. Myślę sobie czasami, że chcę choćby leżeć i wyć, wić się, męczyć, ale nie dać się pokusie. Ale nie potrafię i przeważnie upadam, przy nieco mocniejszym powiewie wiatru. I jaki wtedy żal. Szatan kusi strasznie, człowiek traci wtedy czasami trochę poczucia ciężkości grzechu, wydaje się, że to wcale nie jest takie złe, albo co gorsza, wie że to złe, ale przestaje się tym tak bardzo przejmować. Po prostu nie chce o tym myśleć. A w momencie kiedy już ten grzech popełni, szatan zostawia człowieka z całą jego rozpaczą i żalem, pokusa znika i zostajemy ze świadomością co zrobiliśmy. Jak wielki musi być żal człowieka, który po śmierci staje przed Bogiem i dopiero wtedy poznaje całą Jego świętość i swój grzech. Straszna musi być rozpacz. I każdy z nas kiedyś pozna rzeczywisty wymiar swoich czynów i grzechów. Dlatego starajmy się żyć tak... po prostu dobrze, według Bożej woli i przykazań.
Przytoczę w tym miejscu słowa świętego Jana Marii Vianney'a: "W chwili śmierci Bóg spyta nas: "Dlaczego Mnie tak obrażałeś, skoro tak bardzo cię umiłowałem?" Jakież to straszne! Obrażać Boga, który zawsze czyni nam tylko dobro, i dawać satysfakcję diabłu, który może nam tylko wyrządzać krzywdę. Istne szaleństwo!"
Tak, to jest istne szaleństwo. Tym większe, jeśli człowiek wie co robi. A jednak czasami to robi.. Jaka jest nasza słabość i nędza. Na szczęście jest też niewysłowione Miłosierdzie Boże, które nie pozwala nam popadać w rozpacz nawet po największych winach. Żałujmy tylko i miejmy nadzieję i ufność. Módlmy się.
Sięgnąłem ostatnio po książki o tematyce zbliżonej Ojcowi Pio. Poznaję nieco lepiej tego wielkiego świętego. I powierzam mu pewne problemy. Czuję, że będzie czuwał.
Czasami przy modlitwie czuję radość. Tak jak powinno się czuć. Grzechy nie pozwalają wznieść się wyżej, ale Pan Jezus jest zawsze ze mną. Nigdy o nikim nie zapomni.
To tyle, skończyły mi się myśli, znak że czas kończyć. Pozdrawiam każdego.