Podróże, Spotkania, Wszystkie wpisy, Rodzinne święta
Rocznicowo
dodane 2009-09-30 01:31
Wrzesień jest dla nas miesiącem szczególnym. 13. września minęło sześć lat odkąd zaczęliśmy „chodzić” ze sobą. Andrzej starał się o mnie i starał i się wystarał, choć naprawdę to był dopiero początek. A prawdziwym przypieczętowaniem jest 23. września, dzień naszego ślubu. W tym roku świętowaliśmy trzecią rocznicę. I znów można by napisać, że tak naprawdę to był dopiero początek wspólnej rodzinnej przygody :)
Andrzejkowi udało się w pracy tak wszystko zorganizować, że miał cały tydzień wolny. A że my nie lubimy siedzieć w miejscu gdy takie kilka dni wolnych się przydarzy, więc wyruszyliśmy na wyprawę.
Wyjechaliśmy we wtorek z rana do Krakowa, naszego ukochanego miasta, gdzie zamierzaliśmy świętować, bo tam wszystko się zaczęło. Dojechaliśmy w południe i najpierw Staś zaliczył swój pierwszy posiłek w barze mlecznym.
Po tym rozpoczęliśmy odwiedziny u naszych bliskich znajomych.
I tak najpierw zagościliśmy u Ani, Cześka, Stasia i Różyczki. Na gospodarstwie zastaliśmy same kobietki porzucone przez panów ;), ale dziewczyny przyznały, że bardzo dobry jest taki odpoczynek od nich i że i tak mają co robić bez nich. Przy herbatce i pysznym ciastku dzieliliśmy się doświadczeniami małżeńsko-rodzicielskimi. Ania to już mama dwójki maluchów więc czerpaliśmy z jej przeżyć i przemyśleń. Zaraziła mnie ostatnio pewnymi nowinkami w zakresie pielęgnacji niemowlaka (choć tak naprawdę to powrót do tradycji) ale o tym jeszcze kiedyś napiszę, jak już wypróbuję to na własnej skórze.
Staś starał się poderwać i zainteresować sobą piękną Różyczkę wchodząc na nią. Róża cierpliwie znosiła te zaloty po czym zasnęła w ramionach mamy. Czy przyniesie to zamierzone skutki zobaczymy w przyszłości :)
Potem zajechaliśmy do naszych przyjaciół Agnieszki i Kuby. Mieszkają oni w niegdyś naszym pierwszym wspólnym małżeńskim domu, więc tym milsza i sentymentalna była to wizyta. Odkąd wyprowadziliśmy się z Krakowa Aga i Kuba są naszą bazą noclegową gdy chcemy zostać dłużej niż na jeden dzień, za co jesteśmy im szalenie wdzięczni. Zawsze możemy na nich liczyć i tak było także tym razem. Jak tylko położyłam Stasia spać rozpoczęła się przepyszna uczta. Pani domu podała nam bardzo dobry barszcz, następnie królik z bakłażanem i na deser cudowne lody o smaku pistacjowym i cale latte oraz owsiane ciasteczka a to wszystko okraszone długimi rozmowami o życiu. Po prostu bosko i lepiej niż w najlepszej restauracji bo zrobione z sercem i dla nas!!! Aguś, jesteś wspaniałą kucharką! I nie tylko! Zresztą, Ty wiesz, że gdybym była mężczyzną… ;) Poza tym Agnieszce zawdzięczamy znacznie więcej. Gdyby nie ona nie byłoby nas, naszego małżeństwa i w związku z tym Stasia także. Jej zasługi są nieocenione!
Następny, dla nas świąteczny, dzień rozpoczęliśmy od odwiedzin u naszej kochanej Iwoneczki. Staś smacznie spał w wózku na balkonie, a my przy herbatce i kawce dzieliliśmy się tym co się u nas dzieje, o trudach i radościach codziennego życia.
Po obiedzie u Agi i Kuby mieliśmy czas dla siebie:) Pojechaliśmy do centrum i spacerowaliśmy.
Staś szybko zasnął a my przeszliśmy Grodzką spod Wawelu na Rynek. Tam Andrzej obdarował mnie ślicznymi kwiatami. Było tak jak na naszej pierwszej randce, tylko teraz z nami był Staś w wózku i kwiaty nie te. Wtedy była to mała nieśmiała różyczka, a teraz…
Powędrowaliśmy na Planty i tam udaliśmy się w miłe miejsce naszych pierwszych spotkań. Ach, wspomnienia…
Po spacerze udaliśmy się do Dominikanów (tu braliśmy ślub) na mszę w naszej intencji, by Panu podziękować za te 3 lata i owoce Miłości, którą wlał w nasze serca, a po niej na kolację we… troje ;)
Potem wsiedliśmy w samochód i przyjechaliśmy do kieleckiej rodzinki :) Staś padł i przespał całą drogę, ja też się troszkę zdrzemnęłam. W Kielcach troszkę leniuchowaliśmy, troszkę odwiedzaliśmy bliskich, m.in. obie prababcie Stasia. Do tego wszystkiego ja w sobotę zafundowałam Andrzejkowi niezłą dawkę adrenaliny i mocnych przeżyć. W piątek na spacerze ze Stasiem odkryłam, że przy stadionie leśnym otworzyli Park Linowy, świetne miejsce dla osób które chciałyby spróbować swych sił w spinaczce i pokonywaniu przeszkód na wysokości. Andrzejkowi się bardzo spodobało, a oto relacja z jego wyprawy.
Najpierw nałożenie sprzętu i krótkie szkolenie pod okiem instruktora.
Andrzejek gotowy. Po wdrapaniu się na górę na drzewo kolejne przeszkody do pokonania. Oto pierwsza z nich:
http://www.youtube.com/watch?v=Gb39VSg0AkU
I kolejne.
A tu filmiki:
http://www.youtube.com/watch?v=pWNFUTtqoro
http://www.youtube.com/watch?v=4e02n2dHGhM
A na tym filmiku Andrzej jako Tarzan ;)
http://www.youtube.com/watch?v=atMiUEen7r0
A my mu w tym wszystkim dzielnie kibicujemy
Andrzejek był po wszystkim oczywiście bardzo zmęczony, ale najważniejsze, że także bardzo zadowolony :)
Niedziela minęła szybko: msza, obiad i już trzeba się pakować i wracać do domu. I teraz tylko czekać na następną wyprawę.