Wielki Post
pytania z "to be"
dodane 2015-03-02 23:18
Znacie takie dni, kiedy wstajecie i już od rana pojawiają się myśli i wewnętrzne demony, które na pozór wydają się niczym nieszkodliwym? Wciąż wydaje mi się, że to nic groźnego, a potem nagle okazuje się, że dzień jest całkiem bezpłodny. Serce jakieś zamknięte na Miłość, jakieś obojętne na Słowo, jakieś twarde i skostniałe na Życie.
I po co? Po co zapychać swoje serce odłamkami, karykaturami miłości? Choć wiem, że tam nie znajdę szczęścia, to jednak wciąż to robię. Po co? Nie lepiej byłoby nasycić się Kawałkiem Chleba? Żywym Słowem i Ciałem?
Ostatecznie zawstydza mnie Jego wierność. Bo kiedy we mnie przeplata się złość, gniew, wstyd, oschłość i zagubienie w samej sobie, to On... Chystus, Święta Cisza... On patrzy na mnie. Patrzy. Patrzy i nie przestaje patrzeć. Nie mrugnie ani na chwilę. Jego patrzenie jest łagodnością. Ulga. On jest i ja jestem. Ja jestem, bo On jest i chce mojego bycia. Moje "być" jest częścią Jego "Jestem".
A kiedy tak sobie jesteśmy, wszystko co częściowe, co marne i słabe, nie przestaje być, ale zaczyna oddychać świeżym powietrzem, oddaje tron Najwyższemu i wraca do szeregu. Serce wraca do Jego Jestem. Do pokoju.
Kochankowie znów spleceni w miłosnym tańcu.