Powrót i "nowa-stara" rzeczywistość
dodane 2012-09-10 13:04
W środę rano wróciłam do domu. Na peronie czekała na nas mama i ten dzień minął spokojnie. Ale nic nie trwa wiecznie, więc kolejny dzień to takie przerażenie w oczach miałam jak nigdy wcześniej. Na nowo spotkałam się z moją codzienną rzeczywistością domową. Takie nieoczekiwane wtargnięcie tego z czym nie miałam do czynienia przez prawie dwa miesiące poskutkowały tym, że miałam ochotę uciekać z domu. Mama zaczęła już od samego rana drzeć sie to na chłopaków, to na swojego faceta, a wieczorem to jeszcze na mnie.
Każdego dnia miałam jakieś spotkanie, a czasem nawet dwa. W piątek z księdzem, który też był w Chorwacji oraz czuwanie stowarzyszenia Civitas. W sobotę rano spotkanie popielgrzymkowe a wieczorem ze znajomym księdzem, byłym wikarym, na nowej parafii. W niedzielę po Mszy spotkanie na temat tworzenia oazy i innych tego typu rzeczy dla młodzieży na parafii.
Za każdym kolejnym spotkaniem czułam wewnętrznie, że mama się wkurza, że mnie w domu nie ma. Ledwo wróciłam do domu i znów mnie nie ma... Mimo tego poczucia, robiłam to co robię do tej pory, tylko powoli następuje konflikt różnych spotkań itp. Możliwe, że będę musiała z części zrezygnować, co wcale mnie nie cieszy, zwłaszcza w wakacje... Ale powierzam to Bogu. Tylko On wie co jest dla mnie dobre i to On wskaże mi odpowiednią drogę ku świętości. Moim zadaniem jest Mu się oddać w całości, całe swoje życie.
Póki co to w piątek planuję do Myśliborza pojechać na czuwanie, a 29-30 na warsztaty Talitha Kum. Później pewnie czuwanie jak co miesiąc w Myśliborzu, spotkania Przymierza Miłosierdzia, adoracje Civitas Christiana, Msze "bez prądu", no i co najważniejsze, to pojawią sie spotkania na parafii oazyraz w miesiącu, albo 2 razy, zobaczymy. Jak na razie jestem dobrej myśli ;)
Pozdrawiam słonecznie ;)
Maja