Przemyślenia z paru dni
dodane 2012-08-30 13:54
Poruszeń serca nie należy bagatelizować, dlatego postanowiłam napisać.
Przyszło mi do głowy, że ciągle staram się, szukam, czytam informacje, które zbliżyłyby mnie do Boga. Ale szukam takich informacji, jakby na wyższym poziomie. A tu się ukazuje mój błąd. By być blisko Boga to potrzeba działać na poziomie podstawowym. Od niego się zaczyna. Tu nie chodzi o zaczynanie od początku (co może i mi by sie przydało), ale o kszłtowanie tej postawy, umocnienie jej, by stała się niepodważalna.
Kiedyś tam napisałam maila do księdza, w którym zawarłam, że po raz któryś odnajduję coś nowego z podstaw. Z modlitwy " Ojcze nasz" tak wiele wyniosłam. Moja wiara staje się coraz bardziej świadoma. Nie chcę wypowiadać słów na wiatr i często podczas Mszy świętej odnajduję, poznaję nowe elementy, na które zwracam uwagę. Praktycznie nie ma Mszy, na której jakiś jej element nie zwróciłby mojej większej uwagi (tak mam do dnia dzisiejszego). Wracając do tego co mi ksiądz odpisał, że "widać Pan wiedzie cię drogą oczywistyczh oczywistości, ale to nie oznacza, że to jest źle, widać dla ciebie taką drogę przygotował. Otwórz sie na Niego , byś nie przegapiła kolejnej szansy na wzrost duchowy." Pisząc ostatnie zdanie zaczęłam się zastanawiać nas słowami "otwórz się na Niego" interpretując też trochę inaczej: pozwól Mu działać w swoim sercu. Ale jak to zrobić? Ja chyba nie potrafię się otworzyć w pełni na działanie Boga. Boję się. Tylko czego? Zmiany swojego życia? Boję się tego, że mnie zaprowadzi tam gdzie ja nie chcę, dlatego się tak opieram? W ten sposób utrudniam sobie życie.
Każdy z nas posiada wolną wolę, dlatego Bóg nie nalega. Jednak walczy o nas, zalezy Mu na nas, dlatego i nam powinno na Nim zależeć. On nas nigdy nie opuści. Dając nam wolną wolę, Ojciec nas nie zmusza do Miłości. Sam Kocha nas bezinteresownie. Jaka to piękna Miłość :) Czy nie czas i na nasz krok w Jego kierunku? Czy tak wiele wymaga od nas nasz Przyjaciel?
W każdym działaniu, wydarzeniu potrzeba nam wypatrywać nauki dla siebie. W każdej sytuacji możemy się czegos nauczyć nawet gdy nas nie dotyczy bezpośrednio. W każdym człowieku zauważmy Jezusa. to nie łatwe zadanie, zwłaszcza gdy kogoś nie znamy lub nie lubimy. Na swoim przykładzie wiem, że sprostać temu zadaniu jest bardzo, bardzo ciężko. Jednak Jezus uczy nas miłować bliźniego jak siebie samego :)
Ostatnio miała miejsce sytuacja taka:
Szłam w niedzielę na Mszę i odmawiałam różaniec. Po drodze spotkałam pana. Już z daleka przeczuwałam, że do mnie zagada. Nie pomyliłam się. Trochę jakby zatarasował mi drogę, więc się zatrzymałam. Nie od razu nastawiłam się na słuchanie więc nie do końca wiem/pamiętam co do mnie powiedział. Potem zapytał mnie czy go znam, więc odpowiedziałam, że nie (w sumie ciężko kogokolwiek znać w obcym mieście ;) ). Zapytał się mnie o imię i sam w odpowiedzi podał mi swoje imię i nazwisko. Po chwili życzył mi błogosławionej drogi i niedzieli, odpowiadając powiedziałam mu, że wzajemnie i razem odeszliśmy w każdy w stoją stronę.
Pewnym elementem, którego nie mogę ominąć to fakt, iż pan był chory. Często tacy ludzie są otwarci i rozmawiają z przechodniami (to nie był mój pierwszy raz ;) ). Najważniejsze jest to by zwłaszcza ich nie olać. Oni też potrzebują naszej uwagi, nawet krótkiego wysłuchania. Jak wcześniej pisałam Bóg jest w kazdym człowieku, a skąd wiesz, czy nie przyjdzie się spotkać się z tobą w jakimś chorym, bezdomnym czy bogatym człowieku?
Zastanów się nad odpowiedzią na to pytanie i spóbuj zastosować je w życiu.
By zmieniać świat, trzeba zacząć od samego siebie. Sporo jeszcze jest do zrobienia, ale z Bożą pomocą wszystko jest możliwe. Więc nie bójmy się i trwajmy przy Ojcu, bo on nas poprowadzi, może nie zawsze tam gdzie będziemy chcieli, ale to będzie najpiękniejsza droga z możliwych :)
Pozdrawiam serdecznie :D
Maja :)