Małe rzeczy
dodane 2012-07-02 12:50
"Cieszmy się z małych rzeczy, bo wzór na szczęście w nich zapisany jest."
Te słowa piosenki Sylwi Grzeszczak z piosenki "Małe rzeczy" tkwią mi w głowie od rana. Tytuł tego posta to przypadek, których nie ma ;)
Zaczęłam się zastanawiać, że właśnie skupienie sie na małych rzeczach może nam sprawić tyle radości, że przerodzi się to w ogromne szczęście.
Wiecie, wczoraj na Mszy, a właściwie przed nią, wikary powiedział mi, a raczej uświadomił mnie, że mam prowadzić koronke. Oczywiście z mojej strony było przekomarzanie się, bo jakoś tak mówienie na głos na cały kościół nie lezy w mojej naturze ;) Postanowił więc mi przynieść mikrofon, który położyłam na krześle obok. On w tym czasie poszedł spowiadać, bo proboszcza gdzieś wywiało. Dostałam wytyczne: o 17:50 zacznij. Ja no dobra, skoro muszę. Miałam gdzieś tak 5 minut do rozpoczęcia i tak zaczęłam się stresować, że masakra. Nie dość, że było mi gorąco w związku z temperaturą na dworzu to gorąco od środka ze stresu. Przypomniało mi się, że mam różaniec w torebce, który na wszelki wypadek 2 dni wcześniej wsadziłam :) Więc go wyciągnęłam, uklęknęłam i rozpoczęłam koronkę, bez mikrofonu. Dziwne jest to uczucie, gdy jest 5 osób w kościele, prowadzę koronkę, a nikt nie odpowiada... Na szczęście pod koniec 2 cząstki zaczęli ludzie śmielej odpowiadać, co też zmniejszyło mój stres. Po każdej części robiłam krótką przerwę w oczekiwaniu, że ktoś dalej pociągnie. Udało się to na ostatnią część, jestem taj pani wdzięczna bardzo :) Koronkę skończyłam 17:58, więc całkem sprawnie poszło, no i poszłam odnieśc mikrofon, którego nadal nie chciałam ruszać :P Jak wróciłam to sobie myślę, ciekawe czy ksiądz wie która godzina, skoro nie mówiłam przez mikrofon.
W sumie wyszło, że był mały poślizg, ale to mnie nie martwi, bo przynajmniej na spokojnie ksiądz wyspowiadał pewną osobę, a nie szybko, szybko bo Msza już. Owszem Msza też ważna, ale nic się nie stanie jak raz z małym poślizgiem się rozpocznie ;)
Wiecie, że przez to prowadzenie koronki, jak się Msza rozpoczęła, cały czas się uśmiechałam, czułam się na prawdę przygotowana do niej :D
Zaskoczyła też mnie moja postawa, gdy prowadziłam koronkę, gdyż patrzyłam się ciąglę na krzyż i nie mogłam oderwać oczu. Nie wiem o co w tym chodziło, ale to było zaskakujące i ciekawe przeżycie :)
A z tą koronką, to ja już sobie kiedyś myślałam, że fajnie by było się zaangażować i jedną część powiedzieć, ale jakoś nigdy odwagi nie miałam. Nieoczekiwaną niespodziankę zrobił mi wikary i za to też mu dziękuję :)
Póki co, dziękuję Wam za przeczytanie posta i polecam na przyszłość, by się cieszyć z małych rzeczy, bo to z nich wypływa prawdziwe szczęście :)
Pozdrawiam
Maja :)
P.S. Przed chwilą dowiedziałam się, że mam możliwość w ramach wolontariatu, pomóc osobom chorym na ich rekolekcjach. Taka spontaniczna decyzja, dobra angażuję się. W te wakacje zdobędę wiele nowych doświadczeń. Mam jeszcze inną ciekawostkę, dotyczącą wolontariatu, ale może kiedy indziej Wam o tym napiszę. Póki co przypomniało mi się, że obiecywałam relacje z Rzymu i czuwania, więc biorę sie do pracy :D