Poniedziałek i wtorek
dodane 2012-06-26 23:46
Wczorajszy dzień był dniem pełnym nauki. Kończyłam pisanie notatek, które zaczęłam w czwartek. Oczywiście też potrzebne było przeczytanie notatech chociaż raz lub dwa co też uczyniłam, mimo iż ich było strasznie dużo ;)
Postanowiłam sobie zrobić przerwe od tego wszystkiego, więc postanowiłam pojechać na Mszę "bez prądu". Potem wymyśliłam, że przed Mszą, pójdę do biblioteki oddać książki, a tak niewiele przed decyzją wyjścia postanowiłam zajechać do dominikanów. Po co? Chciałam się upewnić, czy moja reakcja na fragment "Dzienniczka" św. s. Faustyny miała jakieś podłoże. O czym mówię? Otóż przyjaciółka mi przysłała fragment rozmowy Duszy z Jezusem. Przysłała mi tak na prawde dwa fragmenty, ale drugiego nie byłam w stanie przeczytać, bo na samo słowo Jezus płakałam jak bóbr. Dlatego też postanowiłam pojechać do dominikanów do spowiedzi. Oczywiście odpowiednio wcześniej przyjechałam. Okazało się, że trwało nabożeństwo czerwcowe, które było przed Mszą i ciężko było się skupić. Ale wiecie co? Tak słuchając litanii do Serca Pana Jezusa (bo nie widziałam tekstu, a byłam zamyślona) uświadamiałam sobie ogrom Jego miłości. Nie spuszczałam z oka Jezusa ukrytego w Najświętszym Sakramencie, a w myślach powtarzałam "zmiłuj sie nad nami". Po skończonej litanii i w chwilach gdy mogłam, prosiłam Ducha Świętego o pomoc w rozeznaniu grzechów, o światłość dla siebie i kapłana. Jadąc do dominikanów i będąc już w kosciele mówiłam Bogu, że się boję, nie wiem czego, ale się boję. Dopiero w domu uświadomilam sobie, że to On mi dał pokój serca. Do spowiedzi poszłam, gdy się zaczęła Msza św. w szczegóły wnikać nie będę, ale kapłan na początek powiedział 2 zdania z fragmentu, który przesłała mi przyjaciółka. Potem zaś zapytał się mnie o coś dotyczącego mojego życia, co raczej mało ludzi wie, a zwłaszcza kapłan, którego pierwszy raz w życiu na oczy widzę. Byłam w niesamowitym szoku i gdybym nie była oświetlona lapką w konfesjonale (taką żeby było jasno w środku) to otworzyłabym szeroko usta ze zdziwienia.Zapytał się o rzeczy bardzo mocno dotyczące mnie, więc nie mógł być to jakiś traf, rosyjska ruletka lub inny rodzaj losowania. Ta spowiedź, dała mi wiele do myślenia. Kapłan zaproponował mi wstąpienie do jakiejs wspólnoty modlitewnej i rozważenie tego o czym mówiliśmy wcześniej. Szczerze mówiąc nadal nie mogę wyjść z tego szoku, co prawda jest znacznie mniejszy, ale mimo wszystko jest. Nie wiem co oznacza to wszystko, ale wiem, że na Nim mogę zawsze polegać i On mnie nie zawiedzie :)
Tak jeszcze zanim zakończę, to napiszę, że dziś był długo wyczekiwany egzamin z ekonomii. Zobaczymy jak będzie. Mam nadzieję zaliczyć chociaż na 3, żeby mieć z głowy to, bo nie chcę we wrześniu ponownie sie uczyć tego samego... ;) Wierzę, że moja współpraca z Nim przyniesie owoce, pozytywne owoce, bo w sumie tylko takie może przynieść :D
Póki co dobranoc piszę Wam, gdyż czas iść spać ;)