Rozmyślania
dodane 2012-05-04 17:56
Zaczęłam od tego, że na jutrzni było o byciu misjonarzami, że każdy z nas jest misjonarzem, chociażby dlatego, że jest ochrzczony :). Na ADM wczoraj były też spotkania w małych grupach, na których rozmawialiśmy o radości, otrzymywaniu radości od Jezusa w kościele, sakramentach i że gdzie indziej nie ma takiego czegoś. Jednak w mojej grupie były osoby, które skutecznie zmieniały temat rozmawiając o jedzeniu, kotach, „ścianie śmierci” czy jakoś tak, ogólnie o koncertach metalowych itp. Zaczynało mnie to denerwować, ale nie miałam siły odezwać się bo mnie brzuch bolał. Było parę pytań dotyczących własnych doświadczeń, wtedy też skutecznie zmieniali temat. Ale co zauważyłam, im brakuje, nie doświadczyli Boga. Wydaje mi się, że przyjechali, bo chcieli, ale wiesz jak cała reszta przyjeżdża, bo koncert, albo żeby z domu wyjechać. Nie widzą jeszcze tego, że obecność Boga nie zależy od tego, kto prowadzi Mszę św., czy kto do tego kościoła przychodzi. Bóg jest wszędzie i gdy uświadomimy sobie, że przychodzi nawet do takich starszych babć „moherowych beretów” a także do małych dzieci. Do każdego, to już samo to będzie radością. Nie będzie wtedy ważne co się dzieje dookoła, bo my i tak będziemy wiedzieli, że On jest przy nas, bez względu na wszystko. Bez względu na to jak bardzo się od niego oddalimy, albo nawet nie będziemy chcieli go znać. On na nas będzie czekał…
No i po takim rozmyślaniu sobie pomyślałam, że muszę zacząć dawać świadectwo nie tylko tym że chodzę do kościoła, czy staram się jakoś pokazywać wiarę, ale też słowem. Muszę się stać świadomym misjonarzem ;) znaczy nie muszę, chcę :)