Bezradność to jeden ze sposobów radzenia sobie z gniewem.

No dobrze, przyjmuję na wiarę, choć to dość zaskakujące. W każdym razie to sposób męczący. Z dwojga złego wolę gniew niż to świństwo. Mniej deprymuje, mniej odbiera siłę. Tyle, że z gniewem też coś trzeba zrobić, inaczej człowiekowi grozi wybuch. Szkoda budynku ;-)

Skomplikowane stworzenie, taki człowiek. Ale jednak możliwe do "obsługi".

 

PS. Mam na myśli emocję, nie faktyczną niemożność naprawienia sytuacji.

PS bis. Nie lubię takich dopisków, które prowokują do wniosków. Nawet własnych dopisków. Naprawić sytuacji nie mogę. Ale to nie znaczy, że nie mogę zupełnie nic. Teraz lub w przyszłości. Parę rzeczy jednak mogę. Może okażą się ważne?