Różne kolędy

dodane 17:12

Ta z dzieciństwa. Z odpytywaniem z Credo i pretensjami, że znam wyłącznie to mszalne. Za Chiny nie mogłam zrozumieć, dlaczego Poncjusza Piłata mam znienacka nazywać Ponckim Piłatem i o co w ogóle chodzi. Zdaje się, że w ogóle nie wiedziałam, że jest jakieś drugie.

Nieco później. Raz na trzy lata, ale za to z chwilą sympatycznej choć ogólnej rozmowy.

Następne już u siebie. "A, to Ty. Długo tu mieszkasz? A starsza pani? Aha." Wpis do kartoteki, poleciał dalej. Nawet modlitwy nie pamiętam.

Kolejna, w kolejnej parafii. Po raz pierwszy pojawia się na kolędzie jakiś ministrant. Jako byt odrębny, o zadaniach ewidencyjnych + dodatkowo śpiewających.

Modlitwa jest elementem stałym, choć bywało że rozpaczliwie zdawkowym. Zwykle jest też jakaś próba rozmowy, ale o czym mogą rozmawiać dwie osoby widzące się po raz pierwszy w życiu? Zwłaszcza w sytuacji, gdy żadna nie ma pojęcia o parafii? Trzeba mieć naprawdę talent do kontaktu z ludźmi, żeby z tego wybrnąć.

Czy to coś daje?

- Błogosławieństwo, chwila wspólnej modlitwy.

- Czynnik jednoczący sąsiadów (jeden z nielicznych, jeśli nie jedyny).

- Jeśli rozmowa jest sympatyczna, sama w sobie jest wartością. Ale jak nie mam ani pytań czy problemów ani uwag czy zastrzeżeń do duszpasterstwa parafialnego bywa że się nie klei. I czasem bywa śmiesznie, jak przy odpytywaniu z sakramentów, czy sugestiach, że to ważne, żeby w niedzielę znaleźć czas na Mszę Św. Szablon... Pozytywny, ale szablon.

Co mi najbardziej przeszkadza? Obcość. Nie mam bladego pojęcia, kim jest ten ktoś, kto przychodzi. Niestety parafia zakonna z kurią prowincjalną, miasto uniwersyteckie. W zeszłym roku się zaparłam, wiedziałam że był ktoś z kurii, bardzo sympatyczny zresztą, dogrzebałam się w końcu jak się nazywa. Już po wizycie. W tym roku zupełnym przypadkiem dostałam wizytówkę, do przekazania znajomemu, więc nie musiałam szukać. Profesor, filozof, wykładowca. Ale i tak nie poznałabym z twarzy.

Problem w tym, że nie widzę szans na nauczenie się tłumu zakonników, nawet gdybym w parafii bywała. Co najwyżej nauczyłabym się twarzy proboszcza, o ile nadal czyta zawsze ogłoszenia (zmienił się ostatnio). Zresztą ten fakt najbardziej mnie odpycha. Mogę się zgodzić na własną nierozpoznawalność, ale jeśli anonimowi są też duszpasterze, to mnie przerasta.

Pieniądze? Nikt się nigdy nie upomniał, a szkoda, bo ja mam sklerozę i często zapominam także o tym, co przygotowałam. Ale zdarzało mi się też nie mieć grosza...

Jestem ciekawa tej jutrzejszej...

***

No i odbyła się.

Pierwsza ulga: Wiem, kto przyszedł, przynajmniej kojarzę imię z twarzą. Nie cierpię anonimowości (Ola, dzięki :D Instruktaż był skuteczny :-) ) Chwila modlitwy, chwila normalnej życzliwej rozmowy. Tyle.

Tyle, że... Wreszcie miejsce, gdzie istnieje jakaś lokalność. Gdzie ważna jest ulica za rogiem i planowana ścieżka rowerowa zamiast śmierdzącego kanału. Takie sobie nic, a jednak :-)

nd pn wt śr cz pt sb

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

Dzisiaj: 27.12.2024

Ostatnio dodane