Zabezpieczyć czy zawierzyć?

dodane 13:34

Jak po chrześcijańsku przeżyć kryzys finansowy? - zapytano ekspertów w programie "Między niebem a ziemią". Coraz częściej mam wrażenie, że w mówieniu o finansach bardzo często rozmijają się poziomy.

Programy ekonomiczne przeznaczone są dla ludzi, którzy mają względnie stabilną pozycję i oszczędności, które mogą stracić - na giełdzie czy gdziekolwiek indziej.

W Kościele bardzo często można z kolei spotkać przykład ludzi żyjących na poziomie, który dla innych byłby granicą przeżycia, i dzięki spontanicznej pomocy przyjaciół.

Te dwie skrajności się nie spotykają w żadnym punkcie. Tymczasem nie jest tak, że zabezpieczenia (także finansowe) stanowią alternatywę dla zawierzenia i są dowodem braku wiary. Rzecz w tym, by na roztropnie tworzonych zabezpieczeniach nie zawiesić życia.

Nie jest prawdą, że biedne rodziny nie przeżywają napięć i niepokojów z tego powodu. Nie jest tak, że żyją na codzień psalmem i są impregnowani na obawy o dzień jutrzejszy. Niepokój nie wyklucza zawierzenia, właśnie w niepokoju owo zawierzenie się dokonuje! Zawierzenie jak wszystko idzie po naszej myśli jest zbyt proste...

Problemem często podnoszonym jest konieczność korzystania z pomocy - czy to społecznej, państwowej czy osób trzecich. Można usłyszeć, że to brak odpowiedzialności. I tak i nie - to znaczy, może się zdarzyć że ktoś woli korzystać z pomocy, niż pomyśleć o swojej sytuacji. Woli rybę niż wędkę. Zasadniczo jednak trzeba powiedzieć, że korzystanie z pomocy nie jest czymś złym, godnym potępienia, dowodem niezaradności. Często wręcz przeciwnie - ci ludzie potrafią osiągać szczyty zaradności życiowej i szczerze pomagać innym.

Człowiek został stworzony do życia w społeczeństwie - wspólnocie wspierających się nawzajem ludzi. Tylko wtedy jest naprawdę szczęśliwy, gdy może otrzymywać i dawać.

Pomaganie innym nie jest "łaską" im czynioną. Nie wywyższa dającego, nie poniża przyjmującego pomoc. Bardzo często próbując pomagać więcej się otrzymuje, niż daje. Nie tylko satysfakcji. Warunek jest jeden: bezzwrotność. Absolutna, to znaczy taka, która nie oczekuje nawet wdzięczności.

A jeśli ktoś nie chce, nie umie być dłużny? To zdanie sama kiedyś usłyszałam - i sprzedałam dalej: "Oddasz komuś potrzebujacemu, jak będziesz mogła". Oddasz innym :-)

Zbyt czesto w radach podkreśla się zawierzenie (czyli: przeżyć katastrofę po chrześcijańsku to się nie załamać), a pomija odpowiedzialność za człowieka obok (czyli: przeżyć katastrofę po chrześcijańsku to zadbać, by nikt obok mnie nie niósł zbyt ciężkiego brzemienia).

Podsumowując: jak po chrześcijańsku przeżyć kryzys finansowy?

Jeśli masz pieniądze, roztropnie je zabezpiecz. Przydadzą się. Jak nie Tobie, to może komuś innemu. Jeśli już je straciłeś, czy straciłeś pracę, nie panikuj. Świat się nie zawalił. Myśl, szukaj wyjścia. Nie zapominaj o modlitwie. Nie bój się/ nie wstydź korzystać z pomocy. Ona od tego jest.

Rozejrzyj się, czy nie trzeba pomóc komuś obok ciebie. I nie zakładaj, że cię na tę pomoc nie stać. Pomoc nie musi się ograniczać do pieniędzy. Myśl sercem :-)

nd pn wt śr cz pt sb

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

1

Dzisiaj: 15.02.2025

Ostatnio dodane