Miłosierdzie Boże
dodane 2007-06-07 18:09
Procesja wychodzi z bramy. Najpierw krzyż, za nim koła różańcowe "powiązane" różańcem, chorągiew ze św. Faustyną, trochę bielanek, siostry Rodziny Maryi, ministranci, księża... Chrystus. Dalej orkiestra dęta, organista z mikrofonem, chór. Wokół ludzie...
Parafia niewielka i biedna, kościół w odbudowie.
Wąską uliczką, między parkującymi samochodami Chrystus skręca w osiedle. Nowe bloki, najstarsze nie mają więcej niż 15 lat. Pusto, cicho. Kilka samochodów gdzieś zaparkowanych z boku. W oknach nie widać dekoracji. Obojętność.
Czy stać mnie, by z Nim iść? Mała i uboga, w zupełnie nie tej skali, do której są przyzwyczajeni, tam gdzie - wydaje się - nikt na Niego nie czeka?
Nikt? Obrazek z innego dnia, trudny do zapomnienia. Wracałam z pasterki. Druga w nocy. Na tym samym osiedlu sporo młodzieży, może 15-16 lat. Nigdy ich tam tylu nie widziałam, jak w te "rodzinne" święta. Wigilia. Boże Narodzenie...
Podobno ledwo kilka rodzin na klatce przyjmuje księdza...
Mój Bóg. Bóg ubogi i cierpliwy. Bóg, który się nie narzuca. Bóg, ktory nie łamie trzciny nadłamanej. Bóg, który... nie każe w siebie wierzyć. I wychodzi - tam właśnie, gdzie Go potrzebują. Nawet jeśli o tym nie wiedzą.
Pierwszy ołtarz. Przypatrzcie się powołaniu waszemu. Powołaniu do życia, którego źródłem jest Bóg. Życia, które ma sens, nawet kalekie i chore. Jeszcze ulicę wcześniej obok śpiewała pieśń eucharystyczną upośledzona dziewczyna. Ma doskonały słuch, tylko nie umie wymawiać słów i bardzo głośno krzyczy. Trochę później mignął mi chłopak z zespołem Downa. Nie widziałam tego chorego chłopaka, który jeździ na wózku. Pewnie nie zdążyli go kupić, niedawno parafia dokładała się do kosztów. Po ogłoszeniu z datkami na wózek w zakrystii ustawiła się kolejka.
Chrystus idzie dalej. Wpadają w oczy reklamy. "Wyobraź sobie zwycięstwo", "Sprzedajemy zadowolenie" (nieduża ciężarówka parkuje na trasie procesji). Kolejny ołtarz. W perspektywie zachęca do kupna czegoś napis "Biała kusząca lekkość"... Stajemy. Przedszkole prowadzone przez siostry Rodziny Maryi. Naprzeciw szpital ginekologiczno-położniczy.
Boże, błogosław naszym rodzinom, by były święte przed Tobą.
Chrystus rusza dalej. Procesja wchodzi na ulicę. Mijają nas samochody. Na przystanku stoi tramwaj. Obok przejeżdża kolejny. Ludzie patrzą z okien.
Chryste, czy stać mnie, by być widoczną? By wiary nie chować, a wyjść z nią między ludzi? Nawet, jeśli będą się dziwić, nie zrozumieją? Nawet jeśli będą patrzeć, jak na coś nie z tego świata (w końcu Ty nie jesteś z tego świata, mają rację)...
Trzeci ołtarz. "Oto ja, poślij mnie". Modlitwa o powołania i za powołanych.
Jeszcze kawałek drogi. Znów wąska uliczka. W perspektywie szyld KAI. Gdyby nie flagi papieskie, można by przeoczyć sekretariat Episkopatu Polski. Czwarty ołtarz jest obok płaskorzeźby św. Faustyny. Klasztor sióstr Miłosierdzia Maryi. Świętymi bądźcie. Ewangelia zadaje pytanie: Czy i wy chcecie odejść? Panie, dokąd pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego...
I znów brama prowadząca do kościoła. W oknie naprzeciw bramy dwóch mężczyzn. Starszy ma w twarzy dziwną tęsknotę. Czemu nie zejdzie? Młodszy pali, ale patrzy. Nieobojętnie. Kto tam mieszka? To przecież nie blok mieszkalny... Ach, prawda. Tu jest chyba noclegownia dla bezdomnych...
Gdy wychodziłam z kościoła, okno już było zamknięte.
***
Ewangelia zadaje pytanie: Czy i wy chcecie odejść? Panie, dokąd pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego. Więc trzeba iść tam, gdzie Ty. Być świętym, to kochać.