Kronika Pielgrzymki 4. To jest wojna!
dodane 2012-01-23 15:12
Jestem dość aktywny w Internecie. Poza blogiem, który publikuję w paru miejscach mam także forum i swój dość popularny kanał na YouTube. Nic dziwnego, że spotykam się na co dzień ze słowami krytyki.
Nikt z nas nie lubi być krytykowany, zwłaszcza, gdy jest ona niesprawiedliwa, czy bezsensowna. Choć i krytyka, która ma podstawy rani nasze ego. Na moim kanale jest na przykład film z mojego wypadku samochodowego. Oj, dostaje mi się za ten film, dostaje. Każdego dnia. Za to, że jadę niebezpiecznie po publicznej drodze (i to jest krytyka jak najbardziej słuszna), za to, że nie mam wystarczających umiejętności (ditto), ale też nie brakuje wpisów zupełnie idiotycznych, obraźliwych, czy też "pouczanek".
Nie od dziś wiadomo, że obecność w Necie, pełnym anonimowych "bohaterów" nie jest dla ludzi o delikatnej skórze. I ja się nie przejmuję zbytnio, gdy wzbudzam agresję i złość u innych. Nie przeszkadza mi, gdy ktoś poświęca swój czas, by wyprodukować kilka filmów na mój temat, krytykujących wszystko: Od tego jak jeżdżę ciężarówką i kiedy zmieniam w niej olej, poprzez mój wygląd, aż po fakt, że się publicznie modlę i do tego fałszuję, śpiewając Panience na Dobranoc. To są rzeczy normalne. Ale bywają i takie, które naprawdę bolą.
Jacek Fedorowicz produkował kiedyś parodię Dziennika Telewizyjnego, gdzie pod prawdziwy obraz nagrany z telewizora podkładał inny dźwięk, wkładając swoje słowa w usta polityków i dziennikarzy. Był to bardzo skuteczny sposób walki z propagandą w czasach, gdy nie było wolnego słowa w żadnych polskich mediach. Gdy cenzorzy zatwierdzali każdą linijkę tekstu wypowiedzianego w TV, te produkcje Fedorowicza były jak powiew świeżego powietrza. Nagle można było usłyszeć znanych polityków i prezenterów TV mówiących prawdę! Nawet samooskarżających się. Zdumiewające!
Pan Fedorowicz kontynuował to później "oficjalnie", w wolnych mediach, ale ze zrozumiałych przyczyn nie miało to wtedy już takiego wydźwięku, jak w czasach przed stanem wojennym. Krytyka polityków staniała, powstały niezależne kanały informacyjne, alternatywna prasa. Politycy musieli się zacząć liczyć z tym, że będą kontrolowani. Gdy jednak pan jacek zaczął swoje pierwsze programy, ich wpływ na tych widzów, którzy mieli okazję je zobaczyć, był zdumiewający. Nigdy już tak samo nie odbierało się danego prezentera, czy polityka. Król był nagi.
Wspominam o tym, bo podobna rzecz właśnie spotkała mnie. Ktoś zmontował trailer do fikcyjnego thrillera i opublikował go w Necie, w którym wykorzystuje sceny z kinowych filmów i z moich filmów na YouTube, także z tych z wypadku i na dodatek wkłada w moje usta nie tylko ordynarne przekleństwa, ale też bluźnierstwa. A to naprawdę boli.
Oczywiście film ten szybko zgłosiłem i YT go usunęło. Ale nie był to pierwszy taki przypadek, pewnie nie ostatni. I zawsze mija trochę czasu, zanim mnie ktoś zawiadomi o powstaniu czegoś takiego, więc niektórzy zdążą zobaczyć. Cóż, takie są dziś czasy i niewiele na to poradzę. Przynajmniej nikt nas nie rzuca na pożarcie lwom, więc i tak powinniśmy być wdzięczni Bogu za to, że żyjemy dzisiaj, a nie 2000 lat temu. Jednak sam fakt, że się komuś chce takie rzeczy robić udowadnia, że wokół nas toczy się wojna. Wojna o dusze. A na wojnie czasem się odnosi rany i każdy, kto staje do walki musi się z tym liczyć.
Jest jeszcze jedna strona tej całej historii. Bardzo budująca. Poświadcza ona mianowicie, że to, co robię, jest skuteczne, bo przeszkadza kudłatemu. Te bluźnierstwa wsadzone w moje usta są tu najlepszym dowodem. Czyli muszę coś robić dobrze. Nie ma bowiem nic gorszego, niż takie życie chrześcijanina, które nie wzbudza żadnych fal. My musimy płynąć pod prąd, musimy zmieniać świat. Tylko martwe ryby płynął z prądem. Nie wolno nam być tak tolerancyjnymi i tak uważającymi na to, by nie zranić niczyich uczuć, by stać się zaledwie tłem, zlewającym się z otaczającą nas rzeczywistością. My musimy być z tej rzeczywistości sterczeć jak wyrzuty sumienia, musimy ją uwierać jak ziarenko piasku w bucie.