Uncategorized
Wyobraźnia macierzyństwa
dodane 2010-06-07 08:51
Ostatnio więcej czasu mogłam spędzić ze swoim synem, całe dnie mieliśmy dla siebie. To był dobry czas - fizycznie wprawdzie wycieńczający, ale tak miło było nigdzie się nie spieszyć.
Młody tak szybko się zmienia. Jeszcze niedawno był małą niezdarną kluską, teraz poznaje świat wszystkimi zmysłami i trudno za nim nadążyć.
Czego się dowiedziałam o sobie przez ten czas?
1. Że można mieć całkowicie przyziemne, prozaiczne potrzeby i nie móc ich zrealizować. Prysznic dłuższy niż trzy minuty to ryzyko zastania ciekawego świata dziecka na parapecie. Każde wyjście do łazienki jest kontrolowane ;)
2. Że brak mi już tej świeżości spojrzenia na świat, którą ma moje dziecko. Dla mnie spacer to energiczny marsz w określonym kierunku. Moje dziecko zatrzymuje się co pół metra, bo widzi coś nowego i ciekawego. Nawet, jeśli tym czymś jest 256. skorupka ślimaka. Ona też zasługuje na to, żeby spojrzeć. Rzeczywiście, przy bliższym oglądzie okazuje się zupełnie inna od analizowanych uprzednio 255 skorupek. Gdzieś w tych tajemnicach wszechświata, które z przyzwyczajenia mijam obojętnie, kryje się piękno, dla mnie już mniej dostępne.
3. Że o wiele łatwiej opiekować się dzieckiem przez cały dzień, kiedy dostosuję się do jego harmonogramu, a nie czekam niecierpliwie na czas drzemki, bo w głowie mnóstwo planów związanych z pracą i sprzątaniem mieszkania. Jestem o wiele bardziej cierpliwa i wyrozumiała, mniej się denerwuję, że moje projekty muszą czekać i - w konsekwencji - udaje mi się na spokojnie o wiele więcej osiągnąć.