Uncategorized
Koszmary
dodane 2010-06-01 11:54
Koszmary we śnie zmieniają się w koszmar na jawie. Krew, strach, ból. Trzęsę się i nie umiem tego opanować. Tłumaczę sobie, że to na pewno nic poważnego, ale sama sobie nie wierzę.
Na Izbie Przyjęć już jestem spokojna, przynajmniej na zewnątrz. Wokół pełno kobiet w zaawansowanej ciąży, dwie zaraz będą rodzić. Ja między nimi wyglądam dziwnie, bo ciąży nie widać, więc pewnie zastanawiają się, po co przyjechałam do szpitala. Zza przymkniętych drzwi rozlegają się odgłosy z KTG. Lekarz musiał pójść na blok operacyjny, wszystko odbywa się w zwolnionym tempie. Czekam spokojnie godzinę, drugą, zaczyna się trzecia. Szczęśliwie plamienie się nie zwiększa. Wreszcie moja kolej. Kojące, spokojne słowa zagonionej lekarki, która wydaje mi się znajoma z poprzedniego pobytu w szpitalu, delikatne badanie, życzliwość. Jest mimo wszystko dobrze - przynajmniej na razie dziecku nic nie grozi. Nie padło ani jedno zbędne słowo. Nikt mnie nie zapytał, dlaczego przyjechałam, po co zawracam głowę i czy nie widzę, że oni tu mają naprawdę poważne przypadki. Żadnych komentarzy, że "jak ma polecieć, to i tak poleci". Tylko konkrety i mimo wszystko zrozumienie, że kobieta w 12 tc, która na tym etapie straciła już jedno dziecko, ma prawo przestraszyć się w takiej sytuacji.
Nadal się boję. Nadal czuję się źle, momentami bardzo źle i nic nie mogę na to poradzić. W snach znów mam pełno krwi i ognia. Walczę z lękiem na jawie, we śnie kapituluję.