Uncategorized
Proste radości i wielkie zadania
dodane 2009-11-29 21:37
Najpiękniejsze chwile macierzyństwa, których doświadczam,zapisują się w mojej pamięci jak filmy, do których zawsze mogę wrócić.
Cudowne są te momenty, kiedy otwieram drzwi wejściowe i już z daleka słyszę krzyk: "Mamaaa!". Mały rzuca się na mnie i nie chce puścić, cieszy się, że już jestem. Nadmiar tej radości bywa czasem kłopotliwy, bo nie sposób się rozebrać z dzieckiem wiszącym na nodze.
Uwielbiam trzymać go za rękę, kiedy idziemy na spacer. Patrzeć, jak odkrywa nową rzecz albo nowe zastosowanie dla starej zabawki. Obserwować, jak spokojnie zasypia, kiedy czuje się bezpieczny.
Kocham jego oczy, takie czyste, otwarte, radosne.
Lubię, kiedy wyciąga ręce, ufając, że go podniesiemy i pozwolimy z bliska zobaczyć coś, co go zainteresowało. Czasami nasze zainteresowania i potrzeby całkowicie się wykluczają.
Czuję się obdarowana skarbem. Powierzono mi ufne, otwarte, wrażliwe dziecko. Co zrobić, żeby go nie zniszczyć, nie zranić, nie zabić w nim ciekawości świata? Bo przecież codziennie wiele razy tracę do niego cierpliwość, przestaje mnie bawić wyciąganie piłki spod szafy po raz tysięczny, wolałabym, żeby jadł akurat wtedy, kiedy mam przygotowane świeże jedzenie, a nie godzinę później i żeby był uprzejmy spać wtedy, kiedy mam coś pilnego do zrobienia. Oboje musimy czasem pójść na kompromis, ale oboje jesteśmy uparci i ciężko nam to idzie.