Już któryś raz z rzędu przekonuję się, że coś, co rozpoczyna się w jakimś konkretnym momencie, tak naprawdę swój początek ma w innym czasie, w innym miejscu. Zaraz to wyjaśnię.
Kiedy w czwartek wyjeżdżaliśmy na pielgrzymkę, pogoda dopisywała. Znaczy to tylko tyle, że nie było gorąco, nie było bardzo słonecznie i że deszcz mocno nie padał. To najlepsza pogoda do podróżowania.
Pielgrzymka zaczęła się wcześnie rano w czwartek. Przed nami była długa droga do Czech, do miejscowości Hluboká nad Vltavou.
Z perspektywy dnia dzisiejszego coraz wyraźniej dostrzegam, jak bardzo cały wyjazd na kanonizację papieży odbywał się pod opieką Maryi.
O północy wyjechaliśmy do Rzymu. Nasi kierowcy podwieźli nas w pobliże Zamku św. Anioła, skąd piechotą doszliśmy do via della Traspontina. Stamtąd mieliśmy ok. 50 m do via della Conciliazione (ul. Pojednania), która cała była już (o 3.30) zapełniona ludźmi.