Medytacja chrześcijańska
dodane 2018-05-28 19:38
Od kilku lat słyszę o medytacji chrześcijańskiej. Mówią o niej różnie: bardzo entuzjastycznie, bardzo negatywnie, ale też ze zwykłą życzliwością czy ostrożnością.
Tydzień temu takie rekolekcje były organizowane niedaleko mojego miasta, więc się na nie wybrałam.
Co więc teraz sama o medytacji sądzę? Że nie wszyscy się na nią zdecydują.
Nie podejmą jej ci, którzy nie ufają rzeczom, mającym choćby pozór wspólnoty z buddyzmem i medytacją wschodnią.
Nie wejdą w nią też ci, którzy będą bali się tego, czego mogą dowiedzieć się o sobie samym.
Nie wytrwają na niej ceniący aktywność, działanie, czyn. Dla nich półgodzinne siedzenie bez ruchu będzie marnotrawstwem czasu.
Medytacji sprzeciwi się Marta, podczas gdy Maria będzie za nią tęskniła.
Czego – moim zdaniem – ta forma kontaktu z Bogiem wymaga od człowieka?
Przede wszystkim zaufania.
Zaufania, że ktoś, kto wprowadza mnie w świat medytacji, szuka i kocha osobowego Boga chrześcijan.
Zaufania Bogu, że nie muszę zapracowywać na Jego miłość; że mogę jak małe dziecko siedzieć sobie i nic nie robić, radując się tym, że On JEST.
Medytacja wymaga również odwagi. Odwagi przyjęcia prawdy o sobie. Prawdy, która może się nie podobać, może uwierać, budzić niepokój, wybijać z prostych i uspokajających schematów myślowych.
Wymaga odwagi czekania na przyjście Boga. Bo On może przyjść w zupełnie nieoczekiwany sposób.
Medytacja wymaga natężenia uwagi, czujności, skupienia wszystkich sił na tym, co najważniejsze, czyli na Bogu. A tymczasem przede wszystkim doświadcza się rozproszeń. Mocno doświadcza się tego, że serce skupione jest na człowieku, a nie na Bogu.
Wyjechałam z rekolekcji bardzo zadowolona z tego, czego doświadczyłam, co poznałam.
Medytacja to wspaniałe narzędzie do „tracenia” czasu przed Panem. Wspaniale wychowuje do bycia „tu i teraz”, a nie w przeszłości czy przyszłości.
Nie jest łatwa, ale nic, co wartościowe, nie przychodzi lekko, łatwo i przyjemnie. Dlatego uważam, że medytacja jest prawdziwą, dobrą formą modlitwy, ale modlitwy rozumianej nie jako dialog, lecz jako miłosna kontemplacja, wpatrywanie się i bycie z Ukochaną Osobą.