W nocy ze soboty na Niydziela Wielkanocno zajónczek, zwany tyż hazokiym, uwijoł sie, jak w ukropie. Bo tyż jak tukej w pora godzin sie wyrobić z porozstawianiym maszkytów przi łóżku kożdego bajtla?
Gdzie w ten weekend nie spojrzę, atakuje mnie „Gra o tron”. Niby to też baśń – z gatunku fantasy – ale jakoś nie ciągnie mnie do oglądania tego serialu.
Rozgryzam te wszystkie gatunki z siostrzenicą, ale i w pracy mam przecież ciągle okazję obcować z tekstami tego typu.
Dawno, dawno temu, w pewnej niewielkiej wsi żyła sobie rodzina. Gdy nadszedł czas sianokosów, wszyscy udali się na pole, by w znoju i trudzie przez cały dzień pracować. Wszyscy, poza najmłodszym w rodzinie chłopakiem, któremu nie w głowie była taka ciężka harówka.