Gra o "Grę..."
dodane 2012-04-01 17:03
Gdzie w ten weekend nie spojrzę, atakuje mnie „Gra o tron”. Niby to też baśń – z gatunku fantasy – ale jakoś nie ciągnie mnie do oglądania tego serialu.
Przeciwnicy tej produkcji zarzucają jej eskapizm. „Słowo ‘ucieczka’ brzmi źle tylko dla strażników więziennych – mówi scenarzysta D. B. Weiss. – Wszyscy inni potrzebują oderwania od codzienności. Nie wiem, skąd u niektórych to przywiązanie do realizmu? To bardzo zawęża obraz świata” – czytam w miesięczniku FILM.
Wziąłem się za to (trzeci? czwarty już raz w życiu?) za „Makbeta”. Trzy wiedźmy są, demoniczna Lady Makbet też – szekspirowska baśń, jak się patrzy! Stanisław Barańczak streścił ją kiedyś tak:
Szkot: bestia bitna.
Żona: ambitna.
Ręce umywa. Ma gdzieś.
Bór: marsz na mur! Finał: rzeź”.
Krótko i na temat :)
Na baśniowy temat czytam też teraz „O krasnoludkach i sierotce Marysi” Konopnickiej. Sam się dziwię, czemu wróciłem do tego podstawówkowego tekstu, ale wesoło w trakcie lektury jest. Zwłaszcza, kiedy przyjrzeć się, w jaki sposób Konopnicka wplata w swoją literacką baśń wątki z historii Polski z obowiązkowymi złymi Niemcami.
„Jako szarańcza pada na posiew zbożowy, aby go wyniszczyć do źdźbła, tak na te pola lechickie padły Niemce, a ich książę chciał gwałtem naszą panią brać”.
Trza by może w odpowiedzi machnąć Konopnickiej jakąś baśń o cwergu z Anabergu, kiery w 1291 roku poszoł z czeskimi i górnoślónskimi wojokami zdobywać Wawel, co tyż im sie udało.
Na bank po ślónsku bydzie za to nastympno bojka na tym blogu. Świónteczno. Wielkanocno. Wciepna jóm sam lada dziyń, a póki co przipóminóm, co my z Andżejym Macuróm (pisownia eksperymyntalno) naszkryflali na Boże Narodzynie: