Dziennik

Żonie puszczają nerwy

dodane 10:20

Zraz ma rację, że role się zmieniają i facet może być na utrzymaniu kobiety, ale ani Ona ani ja nie mamy w sobie na to zgody.

 

p.p1 {margin: 0.0px 0.0px 0.0px 0.0px; font: 16.0px Georgia} p.p2 {margin: 0.0px 0.0px 0.0px 0.0px; font: 16.0px Georgia; min-height: 19.0px}

Córka nasza starsza uszkodziła w ubiegłym tygodniu nogę. Diagnostyka w toku, ale pierwsze rokowania brzmiały 'do siedmiu lat rehabilitacji z operacją rekonstrukcyjną na końcu'.

 

W sobotę kolega zaopatrzył Córkę, załatwił protezę z dostawą do domu, wyjaśnił co i jak, mimo, że jest lekarzem dla dorosłych zgodził się ją leczyć. Hossa na prywatnej giełdzie - moje notowania u mnie samego poszybowały. 

Popołudniu okazało się, że koleżanki żony już załatwiły konsultacje u swoich kolegów. W rodzinie słyszę, że ten lekarz (mój kolega) jest kiepskim lekarzem. W niedzielę ponowna punkcja nogi wykonana przez innego lekarza. Bez znieczulenia. Dziecko zapłakane, żona oburzona, ja z satysfakcją, że kolega mój by tak nie zrobił, więc może przestaną narzekać i pozwolą chłopu leczyć dziecko. 

 

Wtorek: psychoterapia. 

Dzielę się z terapeutą odczuciem: ilekroć jestem pewien, że coś dobrze robię, jakąś rolę dobrze wypełniam, przychodzi moment, że ktoś lub coś udowadnia mi, że właśnie w tym obszarze jestem zupełnie do kitu. 

Przykład: mam przekonanie, że ojcem jestem dobrym, bo wyważonym. Kochającym, ale trzymającym granice. Dwa tygodnie temu, żona powiedziała mi, że nie mam pomysłu na swoje ojcostwo. 

 

Dzielę się z terapeutą w tym kontekście opowieścią o leczeniu córki. Mam przekonanie, że lekarz jest dobry, to udowadniają mi że jest odwrotnie. 

Ergo: wczoraj córka wylądowała na konsultacji u innego lekarza, zmienił diagnozę. 

 

SUMA: dziś rano żonie mojej jak co jakiś czas puściły nerwy. Ilość drodnych narzekań przytłacza: nie mam swojej temperówki do kredek do oczu, nie działa mi karta kredytowa do przelewu online, nie mam swojego komputera, nie mam siły iść dziś do pracy, nie ma paliwa w samochodzie. 

 

A ja siedzę jak ten palant i czekam na telefon od pracownika, że załatwił zlecone mu zadanie. Czekam na kontakt ze strony czterech potencjalnych pracodawców. Czekam chyba na cud. Pół życia czekam aż mnie moja żona wyrzuci i może wtedy się opamiętam.

Ale rozumiem jedno: to narzekanie jest z bezsilności i strachu, że nie poradzi sobie z trójką dzieci - córkami i mężem. 

 

Wiecie co - Bóg robi dobre rzeczy, mam tego świadomość. Ale naprawdę nie rozumiem, czego mam się przez to nauczyć. 

Od blisko 10 lat jestem na utrzymaniu żony. Dwoję się i troję w moim ziemskim przekonaniu, że robię wszystko by dobrze zarabiać. A jak jestem ewien że jest już dobrze, przychodzi ktoś lub coś i udowadnia, że jest do kitu. 

Nic z tego nie rozumiem. 

 

Chłopiec. 

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 21.11.2024

Ostatnio dodane

Kategorie