kssk500
Jezus zstępuje w wody Jordanu. Jest to rzeka graniczna pomiędzy pustynią, w tradycji wiary Izraela, pustynią wyzwolenia z Egiptu i Ziemią Obiecaną, ziemią która ma być przestrzenią życia dla tych którzy uszli z życiem z Egiptu, zbawieni przez Boga. Do tej granicznej rzeki, która przypomina o początkach Izraela, o początkach stawania się ludem na Synaju i o początkach jego osiedlenia zstępuje Jezus. Stoi tam już Jan Chrzciciel nawołując do powrotu do początków. Nogi Jezusa dotykają dna tej rzeki i to dno przypomina dno ludzkiego losu, ponieważ przed Janem stoją ludzie wyznając swoje grzechy w nurtach Jordanu. Człowiek jest zatem tak ważny, że Jezus nie obawia się o swoją reputację, stając w długim szeregu tych, których przygniata wina zdobywa się na odwagę aby być z nimi solidarnym. Jan mówi mu wyraźnie, że nie tu jest jego miejsce, że to on od Jezusa potrzebuje obmycia z win, a nie odwrotnie, ale Jezus nie opuszcza rzeki, nie wycofuje się, jest z innymi, którzy tego potrzebują. Odpowiada Janowi: Musimy wypełnić całą sprawiedliwość. Co to jest sprawiedliwość, kiedy niewinny stoi w szeregu z winowajcami? Jest to sprawiedliwość w tradycji wiary Izraela, która nie jest sprawiedliwością między ludźmi, że każdy dostaje to, co mu się należy. Sprawiedliwość u Boga polega na tym, że Bóg przebacza, gdy ktoś uginając się pod ciężarem win chce być uwolniony. I to jest sprawiedliwe u Boga, dlatego Jezus nie wycofuje się z nurtów Jordanu mimo, że nie jest tam jego miejsce sam w sobie. Miłość do człowieka solidarna, która nie oznacza pochwały grzechu, ale oznacza podanie ręki, aby wyjść razem z tej rzeki uwolnionymi. To jest jego misja ponieważ to jest początek jego drogi. Ten gest jest programowy. To program całej misji Jezusa stoi w szeregu z grzesznikami i nie można Go od nich odróżnić, ale głos Boga na jego temat pozwoli wszystkim poznać kim On jest: To jest mój Syn umiłowany – słyszmy – w którym mam upodobanie. To człowiek który podoba się Bogu, a jemu podobają się Ci, którzy są sprawiedliwi w oczach Boga, to znaczy, solidarni z tymi, którzy potrzebują wyzwolenia.
Pierwsze zdanie Ewangelii wg świętego Jana brzmi: Na początku było Słowo. Jan, który był uczniem Jezusa otrzymuje objawienie podobne do tego jakie kiedyś, kilka wieków wcześniej inny natchniony autor otrzymał od Boga. On zaczął podobnie swoje opowiadanie: Na początku stworzył Bóg niebo i ziemię (Rodzaju 1,1). To zdanie jest pierwszym zdaniem nie tylko tekstu o stworzeniu, ale całego świętego Pisma. To nie przypadek, że oba te teksty zarówno ten o stworzeniu świata z Księgi Rodzaju jak i ten o początku Boga-Człowieka z Ewangelii świętego Jana zaczynają się właśnie tak. Jan otrzymuje podobne objawienie od Boga jak kiedyś autor tekstu z Księgi Rodzaju. W opowiadaniu z księgi Rodzaju Bóg wypowiada słowa: I wszystko się staje, staje się niebo i ziemia, czyli wszystko, wszystko co istnieje. Dzięki mówieniu Boga zatem istnieje wszystko i istniejemy także i my. Gdyby On nie wypowiedział o nas stwórczego Słowa nie bylibyśmy dzisiaj tu. Jan nawiązuje do swojej Ewangelii, natchnionego tekstu z Księgi Rodzaju, ale otrzymuje od Boga jeszcze większe objawienie niż tamto. Z tekstu z Księgi Rodzaju bowiem dowiadujemy się, że wszystko co istnieje ma autora, nie istnieje samo z siebie, żaden człowiek nie może powiedzieć, że zawdzięcza sobie istnienie i życie. Istnieje dzięki Słowu Boga, Słowo, które na jego temat wypowiada Bóg Stwórca to tenor tekstu z Księgi Rodzaju. Każdy człowiek od początku historii aż do dziś i aż do końca świata istniał, istnieje i będzie istniał tylko dzięki Słowu Boga, które On wypowiada na jego temat. To właśnie objawione zostało autorowi tekstu z Księgi Rodzaju. Jan natomiast słyszy coś jeszcze większego. Bóg nie tylko mówił i świat się stawał, ale Bóg sam jest Słowem. Jan otrzymuje objawienie nie tylko o tym co zrobił Bóg jako Stwórca, ale o tym kim On jest, jest Słowem, co to znaczy? Nie można nigdy do końca zrozumieć Boga, pozostaje On tajemnicą. Nie można nigdy do końca zrozumieć także jego działania w historii. Wiadomość przekazana przez Jana brzmi: Na początku było Słowo, Słowo było u Boga i Bogiem było Słowo, to coś nowego w stosunku do natchnionego tekstu z Księgi Rodzaju. Co to znaczy, że Bóg jest Słowem? Słowo ma sens wtedy kiedy jest ktoś inny oprócz mówiącego. Słowo to narzędzie komunikacji. Słowo z natury rzeczy jest dla kogoś, a nie dla samego siebie. Bóg objawia Janowi wielką tajemnicę o sobie, że od zawsze, od początku jest Słowem, tzn. kimś kto jest otwarty na istnienie innych, aby zaistnieli i żyli. Dzięki temu, że Bóg taki jest, że jest Słowem istnieje świat i my w nim. Gdyby Bóg nie był Słowem, czyli kimś kto jest otwarty na istnienie innych oprócz siebie nie zaczął by mówić stwarzając. Jan usłyszał, że Bóg nie tylko mówi stwarzając, ale, że sam jest Słowem, tzn. kimś kto chce, żeby istnieli inni oprócz niego. Stworzył ludzi ponieważ jest Słowem od samego początku. Nasze życie i istnienie zawdzięczamy Temu, że Bóg jest Słowem, że chce, abyśmy istnieli oprócz Niego.
Zdumiewające jak wiele zależało od jednej decyzji człowieka. Józef w Betlejem mógł przecież nie posłuchać anioła? Zbagatelizować całą sprawę, albo szukać innych racjonalnych rozwiązań? Zdumiewające jak Bóg ufa człowiekowi. Mógł przecież zgładzić Heroda, albo wystawić kilka hufców z nieba do obrony Dzieciątka, a jedynie wysłał anioła w sen Józefa. Józef natychmiast wstał. Maryja pospiesznie spakowała ich maleńki dobytek, a Jezus cichutko popłakiwał bo niemowlęta nienajlepiej znoszą długie podróże. W obchodzone dzisiaj święto, świętej rodziny Jezusa, Maryi i Józefa czytamy Ewangelię o ich ucieczce do Egiptu przed Herodem. W ten sposób uświadamiamy sobie, że życie w rodzinie nawet w tej świętej często dalekie jest od sielankowej konsumpcji własnego małego szczęścia. Natomiast w dużej mierze polega ono na wzajemnym wspieraniu, rozumieniu się bez słów, czujności, gotowości do poświęceń. W życiu każdej rodziny prędzej czy później pojawi się konieczność przetestowania tych umiejętności, pojawi się na horyzoncie Egipt. I wcale nie będzie miejscem wakacyjnego wypoczynku, ale poligonem, a powodem tego będzie jakiś współczesny Herod, który będzie chciał zabić miłość, wprowadzić rozłam kusić mirażem łatwego szczęścia. Potem wrócili do siebie. Ewangelia milczy o ich życiu w Nazarecie po prostu byli rodziną, dyskretnym znakiem Boga, który jest wspólnotą miłujących się osób. Możemy domyślić się że Maryja nauczyła Jezusa wypowiadać pierwsze słowa: mama, tata, słońce, baranek. Józef nauczył go jak heblować deski, i które drewno najlepsze jest na stołek, a które na koło do wozu. I nauczył go żydowskich modlitw. A Jezus z kolei wniósł do rodziny radość i mądrość i obdarzył ich zaufaniem. Każdego dnia coraz bardziej pojmował co to znaczy być człowiekiem i na czym polega miłość. Z czasów swego dzieciństwa pamiętam długie spacery na które wspólnie wybieraliśmy się w każdą niedzielę po obiedzie. Najpiękniejsze były te zimowe, do lasu, albo nad jezioro. Gdy wracaliśmy zziębnięci siadaliśmy przy stole w ciepłym pokoju, a mama dawała nam do picia gorące mleko z miodem i masłem i śmialiśmy się, że jesteśmy rodziną mlekiem i miodem płynącą. Święto Świętej Rodziny to święto każdej rodziny. Dobrze, że jest obchodzone blisko Bożego Narodzenia gdy jesteśmy jeszcze razem i gdy z uwagą dobieramy słowa, aby nie raniły. Oby to święto nie było jedynie sentymentalnym odruchem, ale zdobywaniem umiejętności, które wykorzystamy w codzienności.
Zapewne niektórzy z uczestników dzisiejszej liturgii w kościele trochę rozczarują się gdy usłyszą czytanie z Ewangelii. Zamiast rozczulającego opisu Bożego narodzenia będzie teologia z najwyższej półki. Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga i Bogiem było Słowo. Ten tekst jak mało który uchyla drzwi do intymności Trójjedynego i podprowadza nas do Serca jego tajemnicy. Początek, o którym mowa nie wskazuje na początek czasowy, ale na to co dokonało się przed tym nim ruszyły zegary historii. Mówi o momencie od zawsze do którego żadna nawet najbardziej błyskotliwa myśl ludzka dostrzec nie zdoła. Jednocześnie nawiązuje do pierwszych słów Biblii: Na początku Bóg stworzył niebo i ziemie, by nie było wątpliwości, że praprzyczyna wszystkiego co dobre jest właśnie Bóg. On nie jest samotnością dlatego odwiecznie wypowiada słowo, które staje się ciałem. Tylko Bóg tak potrafi. Jest to najważniejsze słowo jakie kiedykolwiek zostało wypowiedziane i jednocześnie największe wyznanie miłości. W tych dniach pochylamy się nad nim razem z Maryją, Józefem i Betlejemskimi pasterzami, jest kruche i tajemnicze jak słowo, ale jest też ostatecznym wezwaniem Boga i po nim nie będzie już innych wszystko co było dotąd było czekaniem, tęsknym wołaniem o spełnienie się nadziei. W Nim stajemy się nowym stworzeniem. Ono uwalnia nad od starej i mrocznej historii bo jest pochodnią rzuconą w najciemniejsze zakamarki naszych serc. Nie musimy już chodzić po omacku i dotkliwie ranić sobie kolano i czoła i wiemy kim jesteśmy, bo Słowo wypowiada nasze imiona, każde z osobna, z czułością i zatroskaniem, aż po krzyż. Od kilku dni w naszej kaplicy zakonnej mamy ustawioną szopkę, taką tradycyjną, z siankiem, świętą rodziną, pasterzami i zwierzętami, od razu jednak zauważyłem, że ktoś musiał potłuc figurkę Dzieciątka, ta, która leży w żłóbku wyraźnie nie pasuje do kompletu, jest biała i nie proporcjonalnie duża jakby z innej opowieści. Jednak dzięki temu zapewne w niezamierzony sposób została ukazana głęboka prawda o Wcielonym Słowie. Chrystus chociaż stał się jednym z nas zawsze będzie inny, większy, niepojęty. Jest przecież głównym bohaterem historii opowiadanej przez samego Boga i jest Bogiem.
życzę Czytelnikom mojego blogu wszelkich łask od Bożego Syna, który stał się Człowiekiem. Niech miłość, która wraz z Nim na ten świat zstępuje, roznieci płomień wiecznie żywej nadziei, napełniając serca i całą Ziemię radością, pokojem i szczęściem! Radosnych Świąt i Błogosławionego Roku 2011 !
Liturgia czwartej niedzieli adwentu prowadzi nas bezpośrednio do misterium Wcielenia, przeżywania na nowo tajemnicy Bożego Narodzenia. Józefie, synu Dawida nie bój się wziąć do siebie Maryi twej małżonki, albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w niej poczęło. Podobnie jak w poprzednią niedziele również i w dzisiejszych czytaniach zbiega się proroctwo i spełnienie. Słowa zapowiadające: Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna i nazwie jego imię Emanuel, tak zapowiedział prorok, a około pięć wieków później nad tym spełnieniem tego proroctwa pochylił się w rozterce człowiek sprawiedliwy, udręczony Józef cieśla z Nazaretu. Będzie zadawał sobie pełne rozterki pytania jak się to mogło stać?, jak do tego doszło? Jak to jest możliwe że zawiódł człowiek, któremu tak bardzo zawierzyłem? Czy w ogóle zawiódł? Na te pytania nie mógł znaleźć odpowiedzi, a ponieważ nie chciał rzucać cienia na tej, której zaufał zamierzał sam siebie postawić w stan oskarżenia i odejść. I wtedy przyszła odpowiedź z góry: To co się w Niej poczęło z Ducha Świętego jest. Ta odpowiedź wystarczyła Józefowi, wszystko stało się jasne zniknęły znaki zapytania, zniknęły wszystkie czyny i cała rozterka, wrócił blask przemieniony jeszcze w przepromieniony dodatkowo tajemnice słowa, które stało się ciałem z Ducha Świętego. Można powiedzieć, że tutaj dokonało się drugie zwiastowanie nie dla Maryi, ale dla Józefa. Odkryta została przed nim cała tajemnica zbawienia, a On z woli tegoż Ducha Świętego i woli Ojca Niebieskiego do czasu dopóki nie nadejdzie odpowiednia chwila będzie zastępował wobec ludzkiego prawa Jezusowi ojca na ziemi, Było to dla niego olbrzymie wyróżnienie, była to łaska której się nie spodziewał, dopiero w świetle tej łaski wyjaśniło mu się wszystko zrozumiał wielką pokorę i milczenie Maryi, zrozumiał jej fiat, jej wspaniałomyślne włączenie się w dzieje zbawienia, do jego serca, do jego domu wróciła dawna harmonia i szczęście. Czy ta Boża harmonia jest także w naszych domach, rodzinach, czy my staramy się o nią świadomie? Niewątpliwie zagości ona u nas jeśli jak święty Józef zrozumiemy odwieczne plany Boże względem nas i jeśli tym planom poddamy naszą jakże nieraz kapryśną, ze wszystkiego niezadowoloną słabą, chwiejna ludzką wolę. Słowo stało się ciałem, aby na nowo twoje ciało człowiecze powróciło w słowo - mówi A. Mickiewicz. W ostatnich dniach adwentu staramy się towarzyszyć Niepokalanej Matce prawdziwego Syna Bożego, który jest Bogiem z Boga, światłością ze światłości, Bogiem prawdziwym z Boga prawdziwego. Ona, Maryja jest Arką Przymierza, która niesie w sobie tajemnicę bliskości Boga, tajemnicę spotkania tego co ludzkie i tego co Boże w jej Synu Jezusie Chrystusie, a On pragnie nam powtórzyć dokonać tego o czym mówi w słowach, abyśmy byli z nimi w jedności. Całe życie chrześcijańskie, jest wędrówką do Betlejem. Całe nasze życie jest przygotowaniem do oglądania Chrystusa twarzą w twarz tak jak Maryja Go zobaczyła. Naszym Betlejem będzie dopiero niebo, gdy zobaczymy Chrystusa w jego ciele chwalebnym, podczas gdy Maryja oglądała Go najpierw w Betlejem gdzie ciało jego było ciałem małego dziecka. Życie nasze jest wędrówką ku oglądaniu Boga, wszystkie niedogodności podróży są naszym udziałem, wszyscy mamy zaznać cierpień, doświadczeń, ale wszyscy zostaliśmy też wyposażeni w odpowiednie środki, każdy z nas może dzięki łasce Bożej mieć w swoim sercu tego, który miał i ma tylko jedną matkę na ziemi i tylko jednego ojca w niebie. Staje się to możliwe dzięki ciału i krwi, które syn Boży wziął ze swej Niepokalanej Matki, Ave verbum corbus natum de Maria Virgine. Jeśli człowiek zdecyduje się otworzyć drzwi swego serca Jezusowi i jego niepokalanej Matce. Jeśli Chrystus zamieszka w człowieku jak w małym Betlejem wówczas objawi nam prawdę, że On jest drogą do ostatecznego Betlejem, w którym wszystkie drzwi są otwarte, tam trzeba nieść w swoim sercu i świadectwo swojego życia, i obecność Chrystusa w naszym życiu by z Nim pozostać tam na zawsze.
„… A ty Betlejem, ziemio [...]
Radujcie się - mówi dziś do nas św. Paweł. Od tego wezwania, które w języku łacińskim brzmi Gaudete dzisiejsza, trzecia niedziela adwentu ma swoją nazwę. Mówimy, że jest to niedziela radości, niedziela gaudete. Powodem tej radości, jak pisze dalej w swoim liście św. Paweł jest dla nas przede wszystkim fakt iż Pan jest blisko. Nasze serca nie mogą więc być przygnębione gdy oczekują na przyjście tak wielkiego Pana. W Ewangelii dzisiejszej ponownie pojawia się Jan Chrzciciel, który nie jest światłością lecz posłanym, aby oświadczyć o światłości. Zapowiada tego, który nadchodzi, Bożego Baranka, Mesjasza, „ja was chrzczę wodą lecz idzie mocniejszy ode mnie któremu nie jestem godzien rozwiązać rzemyka u sandałów. On chrzcić Was będzie Duchem Świętym i ogniem”. Jan Chrzciciel zapowiadając nadchodzącego Boga wzywa do nawrócenia. Nawrócenie to radykalna przemiana życia, odejście od grzechu i zła, a zwrócenie się do Boga. Podstawowym warunkiem takiej przemiany jest wyznanie grzechów czyli to, co czynili ludzie przyjmujący chrzest w rzece Jordan, aby grzechy wyznać trzeba je najpierw poznać, uznać zobaczyć. Warunkiem koniecznym nawrócenia jest stanięcie w prawdzie. Każdy z nas wsłuchując się w słowo Boże w czasie adwentu powołany jest by przygotować drogę Chrystusowi. A co jest tą drogą? Przede wszystkim nasza wiara, zaufanie do Boga, tęsknota za Nim, umiłowanie dobra, prawdy, wierność przykazaniom i nauce Bożej. Przygotować drogę Panu to zadać sobie pytanie: jakie jest moje życie? Co dla mnie ma wartość w tym życiu? Dlatego prostowanie ścieżek dla Pana będzie polegało najpierw na stanięciu w prawdzie: jaki jestem w relacji do Boga i drugiego człowieka? Jaki jest mój stosunek do Słowa Bożego? Jak tym Słowem żyję na co dzień. Okres adwentu stawia nam także inne pytanie dotyczące jakości naszej modlitwy: czy jestem człowiekiem modlitwy? Czy czas adwentu wpłynął w jakiś sposób na moje codzienne życie? Słowa: przygotujcie drogę Panu, prostujcie ścieżki dla Niego niech staną się słowami przygotujmy drogę Panu, prostujmy ścieżki naszego serca dla Niego bo jego czas przyjścia jest już blisko.
Dzisiaj, w drugą niedzielę adwentu słyszymy w Ewangelii głos Jana Chrzciciela, proroka posłanego przez Boga, aby przygotował nadejście Mesjasza. Na Pustyni Judzkiej słowami dawnego proroctwa Izajasza wzywa: Przygotujcie drogę Panu, prostujcie ścieżki dla niego. Św. Jan Chrzciciel staje na końcu Starego Testamentu zapowiada zbliżający się czas zbawienia, czas Nowego Testamentu, narodziny Jezusa Chrystusa: Ja was chrzczę wodą dla nawrócenia, lecz Ten który idzie za Mną mocniejszy jest ode mnie. Ja nie jestem godzin nosić Mu sandałów. Prorok ukazuje, że właściwym sposobem przygotowania się na przyjście Pana jest wewnętrzna przemiana i zerwanie z grzechem. Janowe wezwanie znad Jordanu powtarza Kościół w dniach adwentowych: Nawróćcie się bo bliskie jest Królestwo Niebieskie. Jedna z adwentowych dróg to oczekiwanie i przygotowanie się na zbliżające się Misterium Bożego Narodzenia – czas łaski i radości, czas spełnienia Janowej zapowiedzi. Czas adwentu to nie tylko czas oczekiwania na narodziny Jezusa Chrystusa w Betlejemskim żłóbku. W tych dniach Kościół przypomina, że Jezus Chrystus w nieznanej przyszłości powróci w chwale. Przyjdzie tak samo jak widzieliście Go wstępującego do nieba – mówią Dzieje Apostolskie. Bądźcie więc gotowi bo w chwili w której się nie domyślacie Syn Człowieczy przyjdzie – przestrzega Ewangelista Mateusz. Adwent ma nam uświadomić, że czas Kościoła, czas przepowiadania Ewangelii jest czasem ostatecznym, rozpiętym między tym co już nastąpiło, a więc wniebowstąpieniem Chrystusa, a czasem, który nastąpi, jego przyjściem powtórnym w chwale, aby sądzić żywych i umarłych. Jesteśmy bowiem już w ostatniej godzinie, a podczas Eucharystii w szczególny sposób modlimy się, aby przyspieszyć powtórne przyjście Chrystusa., Przyjdź Panie. Przygotujmy się na spotkanie z Jezusem Chrystusem przy żłobku nowonarodzonego i na to spotkanie ostateczne, kiedy jak naucza Sobór Watykański II: wraz z rodzajem ludzkim również świat cały głęboko związany z człowiekiem i przez niego zdążający do swego celu w sposób doskonały odnowi się w Chrystusie. Przygotujcie drogę Panu dla niego prostujcie ścieżki – to wołanie odnosi się nie tylko do współczesnych świętemu Janowi. Ono odnosi się do każdego z nas, bowiem każdy z nas potrzebuje nawrócenia, refleksji nad swoim codziennym życiem. I niech słowa: Przygotujcie drogę Panu prostujcie ścieżki dla Niego staną się słowami. Przygotujmy drogę Panu prostujmy ścieżki naszego serca dla niego bo czas jego przyjścia jest bliski.
Liczne reklamy w witrynach sklepów, hipermarketów i na ulicach, świecące lampki, błyszczące bombki, sztuczne choinki kierują nasza myśl ku nadchodzącym świętom Bożego Narodzenia. Rozpoczęliśmy czterotygodniowy adwent – ten czas oczekiwania pobudza nas do refleksji, zadumy, milczenia, cierpliwości i czujności. Mamy cztery tygodnie do Bożego narodzenia. Jest to czas zauważenia w życiu tego, co jest najistotniejsze, żeby w bieganinie tego świata nie zagubić sensu i celu i tego świata. Jezus w dzisiejszej Ewangelii przypomina o ludziach, którzy przed potem jedli i pili, żenili się i za mąż wydawali aż do dnia, kiedy Noe wszedł do arki i nie spostrzegli się, kiedy przyszedł potop i pochłonął wszystkich. Ludzie tamtych czasów byli tak zajęci, że po prostu nie zauważyli co się dzieje. Potem było już za późno. I to słowo Pana jest nadal aktualne w każdym pokoleniu. Tak wiele spraw pochłania każdego z nas, że niezauważany co się właściwie dzieje wokół nas. Słowa nie mam czasu i brakuje mi czasu często wypowiadamy każdego dnia. Ważne sprawy mogą dotyczyć wielu dziedzin jednakże sprawy wiary, kultury, modlitwy, zachowania zasad moralnych, pracy nad sobą, służby Bogu i bliźniemu oraz osiągnięcie życia wiecznego są najważniejsze. Słowo Boże dzisiejszej, pierwszej niedzieli adwentu wzywa nas do głębszego wejścia w siebie. Obraz arki wzywa do posłuszeństwa Słowu Bożemu i budowaniu duchowej arki wiary czujności, modlitwy i posłuszeństwa postawy moralnej, aby nie zaskoczyła nas duchowa powódź zła. Święty Paweł przypomina: teraz nadeszła dla was godzina powstania ze snu tzn. należy wziąć się za siebie i zmobilizować i zatroszczyć się o sprawy duchowe i najważniejsze w oczach Boga gdyż Pan nieustannie wzywa Czuwajcie i módlcie się. Druga moja refleksja związana jest z programem duszpasterskim wchodzącym w etap urzeczywistniania się misji pasterskiej kościoła w Polsce pod hasłem: W komunii z Bogiem. Wzorem, źródłem i celem jedności z Jezusem jest jedność Syna z Ojcem w darze z Ducha Św. Zjednoczenie z Synem w miłości Ducha Świętego i równocześnie z Ojcem dokonuje się przez chrzest święty. Z tej jedności z Trójcą Przenajświętszą wyraża się również tajemnicze misterium miłości, która łączy w jedno Ojca, Syna i Ducha Świętego. Być w komunii z Bogiem to nade wszystko być mocno zakorzenionym w Jezusie Chrystusie i ufać jego słowom, które są drogowskazem na drodze prowadzącej do ostatecznego celu życia to być wiernym do końca Chrystusowi oraz wartościom wyrastającym z Ewangelii. Ten kto trwa we mnie ten przynosi owoc obfity gdyż beze mnie nic uczynić nie możecie. Otóż ta jedność stanowi tajemnice Kościoła. Jezus żyje i działa w Kościele jest zawsze w nim obecny i tak będzie aż do skończenia świata. Pilnym zadaniem Kościoła zawsze pozostanie odważnie głosić Chrystusową Ewangelię nadziei, celebrować ją i jej służyć. Kościół ożywiony nadzieją cierpliwie znosi uciski, modli się z wytrwałością, słucha i kontempluje słowa swego Pana, chwali go i wielbi go w modlitwie i dziękczynieniu oraz prosi o jego przyjście. Potwierdzając w ten sposób, że tylko od Pana oczekuje zbawienia. Być w komunii z Bogiem to wcielać w życie radosną nowinę swego Zbawcy, nie wstydzić się Go i Jego Ewangelii, lecz odważnie głosić ją światu przez osobiste świadectwo wiary i miłości. Być w komunii z Bogiem to być uczestnikiem coniedzielnej eucharystii która stanowi najcenniejszy skarb oraz misterium jedności życia Kościoła. Celebrując Eucharystię głosimy śmierć Pańską, wyznajemy jego zmartwychwstanie i oczekujemy jego przyjścia w chwale. To celebrowanie misterium Chrystusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego nadaje sens życiu ludziom wszystkich czasów i pokoleń oraz jest źródłem nadziei i jedności z Chrystusem i kościołem oraz komunii z Bogiem i między wierzącymi w naszego pana i Zbawcę.
Wygląda na to, że Twoja przeglądarka nie obsługuje JavaScript.Zmień ustawienia lub wypróbuj inną przeglądarkę.